Gabriel Agrest POV
Wróciłem go postaci zwykłego człowieka. Zacząłem się wyżywać się na Nooroo, ale przerwał mi w tym silny cios w plecy, który powalił mnie na podłogę.
-To miała być wygrana, a nie z kretesem przegrana.-Oczy demona rozżarzone były intensywną czerwienią. Był... przerażający po mimo swojego młodego wyglądu, który skrywał w sobie okrucieństwo i gotowość zabicia mnie w każdej chwili.-Wiem kto jest Czarnym Kotem, lecz ta wieść będzie dla ciebie łomotem.-Wstałem rozmasowując obolałe miejsce i dając znak dłonią, by kontynuował. Możliwość, by się tego dowiedzieć może się przecież nie powtórzyć.-Twym wrogiem jest twój syn pierworodny, który prze swą zdradę nazwiska Agrest nie jest godny.
-Nie możliwe.-Ale... Adrien i Kot to blondyni.-Musiałeś się pomylić.-Spojrzał na mnie wściekle i ekspresowo znalazł się na przeciw mnie.
-Ja się nie mylę. Pierścień na palcu twego syna.-Przypomniał mi się tajemniczy srebrny pierścień i moje podejrzenia wobec Adriena. Wszystkie fakty zaczęły się łączyć.
-Librisie. Masz racje. Zapraszam cię do siebie. W podzięce.-Czart delikatnie skinął głową na potwierdzenie i zniknął, a ja westchnąłem i windą wjechałem do swojego gabinetu w luksusowej posiadłości. Tam czekał już demon.
-Co planujesz? Cóż w swej głowie knujesz?-Uśmiechnąłem się srogo i przywołałem do siebie Gorila. Ten kiedy wszedł chwycił po broń lecz go powstrzymałem i objaśniłem co i jak. Oczywiście nie wspominając, że Libris jest demonem oraz, że Adrien to Czarny Kot.
-Kiedy przywieziesz Adriena ze szkoły przyprowadź go do mojego gabinetu.-Spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że za niecałe półtorej godziny mój syn kończył lekcje. Ochroniarz odszedł wiedząc co ma zrobić.
*Z dwie godziny później*
Rozległo się pukanie do drzwi mojego gabinetu. Adrien wrócił ze szkoły.
-Wejść.-Mój syn Wszedł zamykając za sobą drzwi.-Jak długo zamierzałeś mnie okłamywać?-Mój własny syn złamał mi serce.
-Ale jak? I kim jest ten w czerwonym?-Zgrywa idiotę. A myślałem, że wychowałem mądrego syna.-Nigdy bym cię...
-Zamilcz. Libri już wszystko mi powiedział.-Złamię go i sam się przyzna. Tylko jak go ukarać?-Jesteś Czarnym Kotem! Trzymałem wroga pod swoim dachem. Adrien ja jestem Władcą Ciem.
-Ja nie jestem Czarnym Kotem.-Libris z prędkością światła znalazł się przy Adrienie i powalił go na kolana wykręcając rękę.
-Libris! Co ty wyrabiasz?-Przyłożył palec do ust. Ehh. On jest jest jakiś dziwny.
-Zmiękczam i się nie wtrącaj. Trochę średniowiecza nikomu nie zaszkodziło.-No cóż. Z jednej strony nie mogę pozwolić, by Adrienowi stała się krzywda, ale nie pozwolić, by był moim wrogiem. Libris wie co robi. W końcu jest demonem. Istotą wiele bardziej inteligentną niż ludzie.-A ty śmieciu mały gadaj!-Puścił go. Adrien odsunął się pod ścianę. W oczach mu widać, że się boi. O wie, że jego oszustwo wyszło na jaw.
-Tato. Jestem Czarnym Kotem.-Łzy zaczęły spływać po jego policzkach.-Jeżeli chcesz miracula to i tak nie dostaniesz.
-A chcesz się założyć?-Podszedłem do niego chwytając za nadgarstek lewej dłoni ściągając srebrny pierścień.-Ty i Biedronka się dopełniacie. Wątpię, by dała sobie bez ciebie radę. A teraz możesz odejść do swojego pokoju.-Chłopak wyszedł, a ja zacząłem rozmawiać z Librisem.
-Więc co zamierzasz projektancie tudzież mroczny amancie?-Idzie się przyzwyczaić do tego jego rymowania. Usiadłem przy swoim biurku i schowałem miraculum kota do jednej z szuflad w swoim biurku.
-Poczekamy, aż Biedronka będzie potrzebna.
Adrien POV
Wpadłem do swojego pokoju potykając się o futrynę. Cholera. Straciłem miraculum. Mój ojciec jest moim wrogiem. I współpracuje z demonem psychopatą. Rzuciłem się na łóżka uprzednio zamykając za sobą drzwi. Zwinąłem się w "kłębek". Co robić?
-Aleś wpadł dzieciaku.-Plagg zaczął nade mną fruwać. Chwila. Kiedy nasz dyrektor został zakumizowany to uwięził mnie i Biedronkę w pułapce, w której Moja Pani kazała mi zamknąć oczy i zdjąć miraculum, więc...
-Plagg.-Podniosłem się do pozycji siedzącej.-Kim jest Biedronka?-Zapytałem powoli z pełną powagą na twarzy, by dotarło do niego, że musi powiedzieć.
-Ehh. Dobra. Powiem.-Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo. Jestem pozytywnie zaskoczony.-I tak już masz przechlapane, więc... Biedronką jest...-No szybciej.-Marinette.-Nie możliwe. Nie. No nie. Najgorzej. Dałem kosza mojej pani. Mam pecha. Moja pani ma już swojego lwa. Jak mogłem być taki ślepy. Przeze mnie moja pani cierpiała. Muszę ostrzec Marinette przed moim ojcem i tamtym demonem. Tylko jak się wydostać z tej wielkiej, luksusowej willi, w której spędziłem dosłownie całe swoje krótkie życie. Gdybym miał swoje Miraculum to bym wyszedł oknem, a tak... drzwiami muszę uciekać. Wyszedłem z pokoju. Libris i mój ojciec rozmawiali i jak zawsze było pusto. Plagg wskoczył mi pod koszulę i razem schodami zeszliśmy do drzwi. Nacisnąłem klamkę i otworzyłem sobie wyjście na zewnątrz. Teraz będzie najciężej, bo są kamery. Nie oszukam ich, a więc lecimy z nadzieją, że się uda. Rzuciłem się biegiem do bramy głównej wyciągając z kieszeni jeansów klucz do furtki w bramie. Nagle przede mną zmaterializował się pomagier mojego ojca. Demon wystrzelił w moim kierunku nożykami, które udało mi się wyminąć wskakując w krzew. Muszę przeżyć. Dla mojej pani. Jest tylne wyjście. Wyskoczyłem z krzaków i popędziłem do drugiej drogi ucieczki. Szkoda, że nie mam wody święconej. Dobiegając do drzwi dostrzegłem Librisa, który dostrzegł i mnie. Muszę walczyć. Kto normalny chce walczyć z bestią z piekła rodem? Zacząłem biec w jego kierunku, a on zaczął ostrzeliwać ostrzami, które nie wbijały się we mnie, ale latały jak chmara os i wściekle mnie tnąc. Demon zniknął, a ostrza odleciały i zawróciły, przekręciłem klucz w zamku i szybko zamknąłem za sobą drzwi osłaniając się przed nalotem. Popędziłem jak szalony do piekarni rodziców Marinette nie zważając chyba na nic.

YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanfictionCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.