Leży w swym bunkrze,
Zamknięta i sama.
Choć chcę i wrze.
To nie jest kochana.
Ta jest kolorowa
Od purpury do czerwieni.
Jej bluzka morowa,
Znów łzą się mieni.
"Czemu nie pomożesz?"
Pytasz zdziwiony.
"Dlaczego ty nie możesz?"
"Jestem zarobiony!"
Ta, samotna i mała,
Pragnienie ma swoje.
Ona chcę być lubiana,
Lecz woli szczęście twoje.
Ona wie, że jest niechciana,
Choćby chciała, to nie może.
Zostanie znów wyśmiana,
I zamknie się w komorze.
Czerwienią wciąż rysuję,
Rytuał to jej nocny.
Potem koloruję,
Trzymając metal mocny.
Nie zna swej litości,
Ponieważ wciąż choruję.
Połamie wszystkie kości,
Gdyż się w tym lubuję.
Teraz wszyscy płaczą,
I dziwią się też wielce.
Do trumny wciąż kołaczą,
By wyjąć martwe serce.
Wsztarczyło rękę podać,
Skrwawione złapać ręce.
I nie musiałaby konać,
W okrutnej, długiej męce.
Zainspirowana/Szkieletek
YOU ARE READING
Wiersze rozplątujące sznurki z mojej głowy
PoetryCzasami musisz usiąść i przelać myśli na papier... Znajdziesz to -wiersze -listy -coś a'la pamiętnik