Rozdział LIII

139 12 1
                                    

Kyoko wybiegła z domu i poprawiając torbę na ramieniu ruszyła w kierunku szkoły. Chociaż przez stres ledwo mogła zasnąć w nocy, teraz nie czuła już tego okropnego ucisku w żołądku, w głowie jej się przejaśniło, a ona sama była w stu procentach spokojna. Cały czas w myślach studiowała dopracowane na ostatnią chwilę strategię. Wzięła głęboki wdech, po raz kolejny mówiąc sobie, że wszystko jest dobrze.

Kiedy dotarła pod szkołę, czekał już tam autokar, a przed nim większa część drużyny. Z tego co zdążyła zauważyć, brakowało jedynie kilku osób. Podeszła do stojącego niedaleko Kazemaru, obserwując jednocześnie jak stres znoszą inni. Po niektórych nie było widać choćby śladu emocji, a niektórzy wręcz pobladli ze zdenerwowania. Brunetka poznała ich już jednak na tyle dobrze, że wiedziała, iż w trakcie meczu niepokój zastąpi determinacja i wola walki. Uśmiechnęła się do siebie na myśl, że już tak długo grają razem. Teraz ciężko jej było uwierzyć, że kiedykolwiek widziała sens w rezygnacji z piłki.

- I jak? Denerwujesz się?- zapytał Kazemaru, gdy już się przywitali.

- Trochę. Cud, że w ogóle zasnęłam, ale teraz jest już dobrze. A ty?

- Zdziwiłabyś się jak bardzo.

Niebieskooka przyjrzała się uważniej chłopakowi. Z początku nie zwróciła na to uwagi, ale w spojrzeniu Kazemaru było coś, czego wcześniej nie widziała. Nie potrafiła tego zidentyfikować, choć domyśliła się, że chodzi właśnie o stres związany ze zbliżającym się meczem.

- Na ogół się tak nie stresujesz.

- Na ogół gramy z zespołami, które nie mają w planach wysyłania przeciwników do szpitala.

- Coś w tym jest. Ale przecież będzie dobrze.- uśmiechnęła się do chłopaka.- Nie ma mowy, żebyśmy przegrali z zespołem, który musi brać wspomagacze, by w ogóle grać!

Gdy zjawili się już wszyscy, trener zebrał wszystkich i powiedział kilka słów, by dodatkowo zmotywować zawodników. Kiedy skończył, wszyscy z radosnymi uśmiechami wsiedli do autokaru, który po chwili ruszył.

~~~

Atsuko razem z resztą Królewskich przyszli na stadion dużo wcześniej niż było to konieczne i zajęli miejsca, patrząc z mieszaniną uczuć na murawę, na której niebawem miał się odbyć kolejny mecz Strażników, tym razem z Raimonem. Blondynka znowu czuła się pewnie jako kapitan, ale nie mogła wyrzucić z pamięci słów kapitana Strażników. Jednak teraz na ich wspomnienie nie ogarniał jej smutek, a jedynie gniew na blondyna.

Kilkoro graczy Królewskich, na przykład Genda, nadal nie mogli grać z powodu gipsów usztywniających kończyny. Na myśl, że to wszystko od początku było zamiarem Kageyamy i jego drużyny, ogarniała ją czysta furia. 

Teraz jednak, jej emocje ograniczały się do niepokoju o przyjaciółkę i jej zespół, z którym również zdążyła się zaprzyjaźnić. 

Kidou spojrzał na siedzącą obok niego blondynkę i ścisnął lekko jej dłoń, chcąc dodać Atsuko otuchy. Dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością, po czym wróciła do wpatrywania się w boisko. Kilkanaście minut później, trybuny były już wypełnione po brzegi, a blondynce trudno było zebrać myśli, przez panujący wokół hałas. Chyba nigdy nie przyzwyczai się do zgiełku, towarzyszącemu tego typu wydarzeniom.

~~~

Kyoko spięła szybko włosy i ruszyła na swoją pozycję na boisku. Podobnie jak w większości rozgrywanych meczy, zaczynała od gry w obronie lub jako pomocnik, by lepiej przyjrzeć się grze rywali. W razie czego z łatwością mogła przejść do ataku i zaraz wrócić na poprzednią pozycję. Popatrzyła po przeciwnikach, na dłużej zatrzymując wzrok na Tatsuyi. Z twarzy chłopaka nie schodził ten okropny uśmieszek, który nie tylko ją doprowadzał do szewskiej pasji.

- Jeszcze się zdziwisz...- mruknęła pod nosem, wracając do przyglądania się zawodnikom. W głowie potrafiła już odtworzyć ich początkowe pozycje, więc zadowolona w pełni skupiła się na starciu, które miało rozpocząć się lada moment.

Rozległ się gwizdek, Gouenji i Someoka ruszyli do przodu, a razem z nimi pozostali gracze Raimona. Mimo wiary we własne możliwości, czuli się nieco niepewnie, stając naprzeciw zawodników, którzy do tej pory w każdym meczu grali strasznie brutalnie i robili wszystko, by na dłużej wyeliminować przeciwników z gry. Teraz jednak musieli odłożyć na bok niepokój i w pełni zaangażować się w starcie.

Gouenjiemu udało się minąć jednego z napastników. Chłopak przebiegł kilka metrów i podał nieco do tyłu, gdzie piłkę przechwycił Ichinose, ruszając na kolejnego z graczy Strażników. Chwilę z nim walczył, przy okazji starając się jakoś wyczuć rywala. Nie uszły jego uwagi wszystkie próby ataku na niego, ale na razie udało mu się uniknąć jakichkolwiek kontuzji. W końcu wyminął zawodnika Strażników i podał do Someoki.

Temu jednak drogę zagrodził Tatsuya. Blondyn chwilę mierzył spojrzeniem napastnika Raimona, po czym z kpiącym uśmiechem ruszył na niego, z zamiarem odebrania mu piłki. Someoka jednak ani myślał, by mu na to pozwolić i przez kilkanaście sekund walczył z nim, a w miarę upływu czasu, uśmiech na twarzy kapitana Strażników stopniowo bladł. Nie tego się spodziewał na samym początku meczu, zdążył się przyzwyczaić do tego, że przez pierwszą połowę, grają na spokojnie, by potem z całej siły uderzyć w niespodziewających się tego rywali.

Wzruszył ramionami. Trudno, najwyżej zaczną ich męczyć trochę wcześniej, dla niego, wynik tego starcia i tak był już przesądzony.

Someoka wykorzystał chwilę nieuwagi blondyna i podał piłkę do Kazemaru. Niebieskowłosy popędził w stronę bramki, mijając kilkoro graczy Strażników, po czym zrównał się z Gouenjim i razem wykopali futbolówkę wysoko w powietrze. Zaraz oboje wyskoczyli za nią, by posłać ją prosto do bramki.

- "Ognisty Kogut"!- krzyknęli, a wokół piłki pojawiły się ogromne płonące na czerwono skrzydła.

Bramkarz Strażników wyciągnął obie ręce przed siebie i złapał mocno piłkę, jednak ta wciąż pulsowała energią. Chłopak pomału cofał się w kierunku bramki, ale w końcu cała moc strzału wyparowała, a bramkarz jedynie z lekkim grymasem na ustach podał piłkę do jednego z obrońców.

- Jest dobrze!- krzyknął do nich Endou ze swojej pozycji na bramce.- Jeszcze trochę i się przebijemy!

Teraz to Strażnicy ruszyli do ataku. Kyoko obserwowała co się działo z pewnej odległości, chcąc wypatrzyć słabe punkty poszczególnych zawodników. Zmarszczyła nieco brwi, widząc, jak Tatsuya podbiega do jednego z graczy Strażników i coś do niego mówi, wyraźnie niezadowolony, a chłopak po chwili podaje mu piłkę. Do tej pory, na początku Strażnicy grali spokojnie, ale tym razem chyba od razu przechodzili do ataku. Brunetka uśmiechnęła się do siebie, uświadamiając sobie, że zmusili ich do pokazania wszystkiego co potrafią.

Tatsuya ruszył przed siebie, mijając kilkoro zawodników Raimona, a zatrzymał się dopiero, gdy drogę zagrodził mu Someoka. Niebieskookiej nie umknęło, że mógł go wyminąć tak samo jak pozostałych. Zaczynała mieć złe przeczucia, ale na razie wierzyła, że Raimon sobie poradzą, nieważne z czym przyjdzie im się zmierzyć.

- "Świetlny Wybuch"!- krzyknął, a między nim i napastnikiem Raimona rozbłysło jasne światło, odrzucając Someokę kilka metrów w tył.

Tatsuya ruszył dalej, przebijając się przez kolejnych graczy, a Kyoko stwierdziła, że wystarczy jej już obserwacji. Skoro Strażnicy zamierzają dać z siebie wszystko, to i Raimon powinni. Ruszyła biegiem, by zablokować drogę napastnikowi przeciwników.

Przeszłość zawsze wraca ~ Inazuma Eleven ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz