-Coś ty powiedział gówniarzu? -warczał wuj Veron
-Boże nie dość że głupi to jeszcze głuchy- powiedziałem zirytowany.
Nie dość że mam problemy z Voldim i Dambim to jeszcze temu idiocie trzeba tłumaczyć jak dziecku - powiedziałem żebyś się zamknę!!! Co przeliterować dzidzi trzeba Z-A-M-K-N-I-J S-I-Ę!!! Teraz rozumiesz? Czy jeszcze nie !?!? Wsadzi sobie w dupę tę listę i swoje kazania gorsze od księdza bo one chociaż maję sens ( no czasami) Odchodzę ...- krzyczałem aż w końcu poszedłem po schodach, wchodząc do pokoju anim zamknąłem drzwi z głuchym trzaskiem usłyszałem ryk wuja - Nigdzie nie pójdziesz!!!- zacząłem się pakować wszystkie rzeczy które kupiłem czyli - ubrania bo przecież nie będę chodzić w tych workach, książki, eliksiry słodkiego snu, lecznicze itp. wziąłem różdżkę oraz kufer a Hadwigę wysłałem do nory z listęm w którym piszę do Hermiony z prośbą opieki nad nią. Wyszedłem z pokoju taszcząc za sobą kufer, już byłem pod drzwiami gdy usłyszałem ryk i wielka łapa wylądowała na moim policzku poczułem ciepłą ciecz spływającą po mojej brodzie... dotknąłem, zobaczyłem, pomyślałem ~Zajebie Sukinsyna~ - Mówiłem że nigdzie nie pójdziesz !!!!-
- A ja powiedziałem że odchodzę- wyciągnełem różdżkę jebać to że mam na sobie namiar - *Depulto!- warknąłem a wuj padł na ścianę wziąłem kufer i wyszyłem z domu kiedy znalazłem się poza barierami wytarłem krew z ust która rozmazała mi się na policzku musiałem wyglądać jak masowy morderca heh...
poczułem jak coś rozrywa mi brzuch ~teleportacja~ pomyślałem zamykając oczy już po chwili wylądowałem na czymś twardym... rozległ się głuchy stukot ~mój kufer....~ otworzyłem oczy moja pierwsza myśl ? ~Hogwart~ rozejrzałem się dookoła zauważyłem dwie bardzo ważne rzeczy... pierwsza-leże aktualnie na stole . Aa druga....-o to że wokół tego stołu trwa spotkanie pewnych chłopców w moi wieku ... przyjrzałem się im, i doznałem szoku ale bowiem prze de mną siedzi mój wróg numer jeden, aż się cofnąłem ale nie ze strachu, o nie, z szoku...
Zanim się spostrzegłem byłem już na konicu stołu jedn ak zamiast spaść na swoje cztery litery wylondowałem na dwóch kolanach podniosłem głowe do góry i omal nie zeszłem na zawał gdy zobaczyłem dwie pary stalowych tęczówek, odskoczyłem jak poparzony i popoatrzyłem na nich teraz już wszyscy stali i mieli wymierzone we m ie ręcę z różdżkami zapadła cisza którą przerwał granatowo-oki - kim jesteś ? - zapytał
uśmiechnełem się szelmowsko i odpowiedziałem - Człowiekiem?- No co ty nie powiesz- odpowiedział mi tym samym uśmiechem - No widzisz ! Myślenie nie boli!- Co ty tu robisz?
-Aktualnie ? To stoje- odpowiedziałem z uśmieszkiem
-Co ty tu robisz?- powtórzł pytanie
- Jezu nie wiem ? Lepiej ? Musze iść do dambedora, ten stary dropsiaż napewno będzie wiedział..
Co rączki was nie bolą?- zapytałem ale oni nic...- ehhh...- otrzepałem się z nie widzialnego kurzy i obróciłem się do ściany? Ahhh... Pokój Życzeń że ja na to nie wpadłem no nic potrzebne drzwi jak na zawołanie drzwi się pojawiły ale nie te których potrzebowałem- nie te do starego dziada poproszą, no. .. Dziękii- obróciłem się do chłopców i się pożegnałem - Bajo - po swojemu obróciłem się do drzwi i je otworzyłem - Dzień dobry- powiedziałem - No w końcu jesteś, już myślałem że coś źle zrobiłem - Że co ? - szczena mi opadła- To ty mnie tu sprowadziłeś -
-Tak to ja -powiedział zadowolony z siebie Stary Drops - Że co do cholery?! Ty mnie tu sprowadziłeś po co?-
(I tak po długiej wkurwiającej rozmowie która szła centralnie na zwyzywaniu starego trzmiela nawet padło parę przekleństw które niestety nie dotarły do celu)
-Harry....- powiedział ale mu przerwałem
-Nie wymawiaj mojego imienia, nie masz prawa!!!!! Zniszczyłeś całe moje życie i teraz ja zniszczę twoje...- powiedziałem oczy mi zaświeciły - Nazywam się Harrison Salazar Sliterin drugi z jego dziedziców zapamiętaj to starcze - powiedziałem wychodząc przez drzwi gdy się o nie oparłem i otworzyłem oczy zobaczyłem całe grono z pierwszego spotkania - Cholera - powiedziałem próbując je wyminąć jednak stary drops wyleciał za mną z pokoju a zobaczywszy grupkę chłopców obok powiedział - Harrisonie proszę porozmawiajmy na spokojnie w moim gabinecie, dobrze?-
-Masz ostatnią szanse stary dropiarzu spruj jeszcze raz użyć jakiegokolwiek zaklęcia zmuszającego na mnie, MNIE powtórzę a zobaczysz tym razem nie spudłuje swoim zaklęciem - powiedziałem olewając zszokowane i zaciekawione spojrzenia. pognałem do gabinetu nie czekając na Dambeldora ( nwm czy dobrze napisałam )
Siadłem na fotelu naprzeciw jego biurka a on wlazł za mną ...
-Harry musisz mi pomóc zabić Grinwalda- powiedział
- I co morze mnie jeszcze wyślesz do innych mugoli a potem powiesz żebym śledził jakiegoś niezrównoważonego bachora z skłonność do morderstw co? -powiedziałem przesłodzonym głosem -Harry tak wyśle cie bo jakiś innych mugoli albo do Sierocińca bo co innego mam zrobić a u swojego wujostw byłeś bezpieczny... - powiedział, a z moich ust wyrwał się szaleńczy i zimny śmiech - ty mówisz że ja tam byłem bezpieczny???? wysyłałeś mnie tam zawsze niezwarzając na to co ci mówię wysyłałem sowy z prośbą o zabranie mnie z stamtąd a jak mój wuj mnie prawie nie zabił to załatwiłeś z nim wszystko nawet tutaj w magicznym świecie powiedziałeś że zostałem potrącony przez samochód to było twoim zdaniem bezpieczeństwo oni mnie nienawidzili od kiedy skończyłem trzy lata i moja magia się uaktywniła to próbowali to ze mnie wyplenić ciotka wrzeszczała i wyzywała od dziwadeł a wuj bił i molestował!!!!!! To było twoim zdaniem bezpieczeństwo wysłanie mnie do wuja pedofila parę razy omal nie zostałem zgwałcony od 5 do 9 lat ale za każdym razem kończyło się to tym że moja magia go odpychała co kończyło się dla mnie głodówką lub czymś innym to jest bezpieczeństwo?!!!- powiedziałem wychodzoąc z gobinetu jednak pod drzwiami nadal stali oni - Co wy tu robicie - zapytałem
YOU ARE READING
Hulaj Dusza
AksiHarry po śmierć Syriusza, postanawia uciec... od wujostwa... od magicznego świata... ale czy wszystko pójdzie jego myśli? Zabiegłem bij się w jego historię...