{prolog} "list z hogwartu"

44 3 4
                                    

[Leannie, 21 maja]

Niecierpliwie siedziałam na dole w salonie wraz z moją rodziną przy wtorkowym obiedzie. Dzień jak co dzień, ale jednak miał w sobie coś magicznego.

Dziwicie się może, jak czysto-krwista, czarodziejska rodzina, może mieć jeszcze mało magii w domu? Otóż, chodzi tu o coś innego, a mianowicie, mój list przyjęcia do Hogwartu - najlepszej szkoły magii i czarodziejstwa. Dziś moje jedenaste urodziny, a co za tym idzie, powinnam go dostać. Magia stała się dla mnie jeszcze bardziej niezwykła i tajemnicza tego dnia, gdyż zdałam sobie sprawę, że od września zacznę uczęszczać do szkoły, w której nauczę się wszystkiego co rodzice, siostra i wszyscy czarodzieje dookoła. Będę w stanie dowiedzieć się więcej o tym, czego pragnęłam się uczyć już od najmłodszych lat.  To była dla mnie magia, zupełnie inna od tej, dzięki której mama sprząta w kuchni, czy tej dzięki której jestem w stanie drogą kominkową dostać się na Pokątną. To była magia w moim sercu i uczuciach, sprawiająca, że się uśmiecham i czuję mrowienie w całym swoim ciele.

- Przestań tak się wpatrywać w tego kurczaka, bo zaraz sprawisz, że eksploduje. - mruknęła ciocia Joanne uśmiechając się do mnie.

Tak, mieszkamy razem z moją ciocią i wujkiem, nie wspominając o mamie, tacie, babci, dziadku, kuzynce, kuzynie i mojej siostrze. Żyjemy i mieścimy się razem w dziesięcioro osób w jednym domu. I nie, wcale nie jest nam zbyt ciasno. Aktualnie, jest tu pusto. Cała młodzież, czyli w sumie tylko dwie osoby - moja siostra i kuzynka, są w Hogwarcie. Moja siostra - Ashley, jest na pierwszym roku, a kuzynka - Julie, na drugim. Pierwszy raz czuję się tu taka osamotniona. Tata wraz z wujkiem oraz moim kuzynem - William'em (nazywamy go Billy) są w pracy, w Ministerstwie Magii, więc jestem tu sama z mamą, ciocią i dziadkami.

- List prawdopodobnie niedługo przyjdzie, nie musisz się denerwować. - powiedziała moja mama.

Mama była dla mnie oparciem we wszystkim. Była wspaniała, zawsze pomagała mi w najtrudniejszych sytuacjach mojego życia i była w stanie mnie rozśmieszyć. Jej krótkie blond włosy były zawsze przeze mnie rozczesywane, gdy jako dziecko bawiłam się w fryzjerkę, nie wspominając o jej niebieskich oczach, które uważnie patrzyły na mnie, gdy z nią rozmawiałam. Wrodzona życzliwość i uprzejmość, z resztą charakterystyczna do jej domu - Hufflepuff'u. Natomiast mój tata był zawsze przy nas, lojalny, odważny i pewny siebie. Jego ciemno brązowe, prawie czarne włosy, brązowe oczy i niski głos uspokajały nas wszystkich. Potrafił zachować zimną krew w trudnych sytuacjach i stawić czoła wszystkim problemom, które przerastały naszą rodzinę. Mimo swojej dającej w kość upartości jest wspaniałym ojcem, który wspaniale reprezentuje swoją Gryfońską dumę innym czarodziejom w Ministerstwie Magii.

- Już nie jestem głodna. - powiedziałam odsuwając od siebie porcelanowy talerz.

Wszyscy zerknęli na mnie z niedowierzaniem, ale nie chcieli nic na ten temat powiedzieć. Moja jak zawsze wyrozumiała mama uśmiechnęła się i przytaknęła głową, zapewne wiedząc gdzie idęi po co.

Wybiegłam z domu w mgnieniu oka i znalazłam się w naszym ogromnym ogrodzie urządzonym w stylu francuskim. Mama lubiła od czasu do czasu przyciąć krzaki w różne, symetryczne kształty, które od razu dodawały uroku naszemu zakątkowi. Prócz krzaków, mieliśmy tu dość sporo przeróżnych kwiatów oraz pare starych drzew - dwie grusze, jedną jabłoń i trzy wiśnie. Najlepiej jednak prezentowała się altana koloru błękitnego, obwiązana dookoła mugolskimi lampkami dostarczonymi przez Billy'ego z pracy. Stała ona tuż obok małego oczka wodnego z mini wodospadem i paroma rybkami. Tuż przy samym domu stała weranda z daszkiem oraz miejscem do siedzenia i podziwiania naszego pięknego ogrodu. Z drugiej strony, schowana za domem znajdowała się nasza mała sowiarnia, w której znajdowały się trzy płomykówki i cztery puchacze naszej rodziny. Położyłam się za altaną, niedaleko sowiarni na dość rozległym, trawiastym terenie, na wcześniej rozłożonym kocu i usadowiłam wygodnie głowę w poduszce. Wpatrywałam się w niebo i ze zmrużonymi oczami oraz zmarszczonym czołem skupiłam się na szukaniu w chmurach sowy.

HOGWARTS; friends, enemies, familyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz