Prolog

19 3 0
                                    


    Jedynie księżyc oświetlał drogę pod stopami Yoongiego. Niewiele widział w tym bladym świetle o srebrzystej barwie, więc jego kroki nie były zbyt pewne. Chciał poruszać się szybciej, dotrzeć na miejsce jeszcze przed młodzieńcem o włosach jasnych jak blask gwiazd odznaczających się na czarnym jak smoła niebie, by wydłużyć możliwie jak najbardziej czas spędzony wraz z jasnowłosym. Kilka metrów przed nim pojawiło się pierwsze drzewo, które oznaczało, że zbliża się do celu podróży za polami uprawnymi jego rodziny. Była to mała polana otoczona kilkoma, tylko Bogu wiadomo jak starymi, drzewami, które od zawsze służyły Yoongiemu jako miejsce do odpoczynku, ucieczki od wszystkiego, męczących ludzkich spraw.
Jednak wszystko kiedyś ma swój koniec i takowy również nadszedł dla azylu, gdzie jeszcze kilka lat temu wspinał się na pierwszą lepszą gałąź, która była w stanie go utrzymać i pogłębiał się w lekturze, czy też przysypiał na dłuższą chwilę.

Stało się to pewnego letniego dnia, kilka dni po jego piętnastych urodzinach, gdy skończył pomagać rodzicom w zebraniu plonów, udał się właśnie tutaj. Tak jak zawsze zajął miejsce na jednej z niższych gałęzi szorstkiego drzewa praktycznie od razu zasypiając.
Czuł jakby przespał tylko kilka minut odkąd przymknął oczy, gdyż jego ciało dalej domagało się odpoczynku. Niestety dźwięk, który go obudził postanowił, że już nie da powrócić chłopcu do krainy snów i brutalnie go stamtąd wyrwał. Brunet chciał być zły i nakrzyczeć na osobę, która wtargnęła do tego miejsca, które nazywał ,,swoim”, lecz nie dane mu było nawet otworzyć swoich ust. Śpiew był zbyt piękny i przyjemny dla ucha, by ktokolwiek odważył się na taki czyn.
Młody Min, poderwał się nieostrożnie z miejsca i w tej samej chwili tego pożałował. Jego ciało zsunęło się z konaru i runął prosto na ziemię. Wydał z siebie głośne stęknięcie i dziękował w myślach niebiosom, że wcześniej był zbyt zmęczony by wdrapać się na wyższe odgałęzienia drzewa. Przeturlał się na brzuch i powoli podpierając się rękami, stanął na nogi. Otrzepał swoje szare przybrudzone spodnie i czarną przewiewną koszulę, która była na niego za duża. Ubrania kupiła jego matka jakiś czas temu w stolicy na targu, niedaleko zamku królewskiego. Pamiętał jak bardzo chciał z nią wtedy jechać, lecz ta nie była przychylna.

-Jesteś cały?

Yoongi, podskoczył zaskoczony, usłyszawszy melodyjny głos, którego właściciel nagle znalazł się tuż obok niego.
Chłopiec był niewiele niższy od Mina. Miał na sobie czarne, idealnie wyprasowane i układające się spodnie oraz koszulę w odcieniu brudnej bieli, bardzo przypominającej kolorem jego włosy. Do paska przymocowaną miał pochwę z której wystawała rękojeść sztyletu przyozdobiona barwioną na czarno skórą.

-Kim jesteś?...Czego tu szukasz?- Min zapytał i cofnął się o krok nieufnie zerkając w stronę ostrza i niewielkich dłoni chłopca.

Nie zauważył wokół siebie niczego, co mogłoby posłużyć do obrony własnej, żadnej gałęzi, czy nazyklejszego kamienia. Ucieczka też nie była dobrym rozwiązaniem. Jego tylne partie ciała, które ucierpiały po upadku, nie pozwoliłyby mu na szybki i daleki bieg.

-Ja…- Chłopiec przyglądał się Yoongiemu z zaciekawieniem i konsternacją.

Coś w jego małej, bladej twarzy mówiło, że chyba nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony, jednak szybko zostało zamaskowane.

-Wybacz, nie przedstawiłem się. Mam na imię Jimin.- pochylił lekko głowę i gdy ją uniósł, na jego twarzy widniał promienny uśmiech.

Jeszcze chwilę temu Yoongi był gotowy przyłożyć mu kijem właśnie w tą samą twarz. Teraz jednak, gdy jego oczy zamieniły się w dwie lekko zaokrąglone kreski, nie był w stanie wyobrazić sobie bardziej niewinnej i bezbronnej istoty.

-Yoongi!

W otaczającej młodzieńców ciszy, podniesiony głos Mina zabrzmiał jak niespodziewane uderzenie z bicza.

-Znaczy...Nazywam się Min Yoongi.- dodał już spokojniej.

-Min Yoongi.- blondyn posmakował tego imienia w swoich ustach, a jego właściciel mógł przyznać, że brzmiało to równie pięknie jak śpiew, który wybudził go ze snu. - Pochodzisz z pobliskiej wioski?

Yoongi jedynie pokiwał twierdząco głową na zadane pytanie. Od młodzieńca na przeciwko niego biła ciepła aura, która sprawiała, że chciało oddać się mu pokłon i wszystko co ma znaczenie w tym świecie. Im dłużej przed nim stał, tym bardziej onieśmielony się stawał.
Cisza, która między nimi zapanowała nie była jednak nieprzyjemna. Wpatrywali się w siebie z wielkim zaciekawieniem, chłonąc detale twarzy jakby chcieli je wyryć w swojej pamięci.
Po krótkiej chwili Jimin, niespodziewanie zbliżył się do Yoongiego na odległość kilku centymetrów i dotknął jego policzka, delikatnie przejeżdżając po nim palcami drobnej dłoni.
Ich oczy nie mogły oderwać od siebie spojrzenia. Ciemne jak węgiel oczy Yoongiego i niewyraźne jak mgła oczy Jimina.
W pewnym momecie ich usta zostały połączone przez niższego.
Yoongi nigdy wcześniej się nie całował. Nigdy nie marzył o pocałowaniu kogokolwiek. Ekscytacja z opowieści o ludzkich zbliżeniach, które słyszał od sąsiednich dzieci z pobliskiej szkółki, była mu obca. Jednak w tej chwili jedyne co był w stanie zrobić i jedyna myśl jaka pojawiła się w jego głowie wydawała się mu bardzo...przyjemna. Chciał mieć tego chłopca dla siebie. Tak jak ten azyl należał do niego, tak samo chłopiec, który tu wtargnął powinien być jego. Nie wiedział jeszcze dokładnie co to znaczy, ale chciał go pod każdym względem.
Nie myśląc już dłużej, przycisnął swoje usta odrobinę bardziej do tych jasnowłosego i instynktownie zaczął nimi poruszać. Nie był to szybki, porywczy ruch, raczej niezdarny i niepewny, do którego po chwili Jimin dołączył.
Usta Jimina były bardzo miękkie, a serce Yoongiegi dostosowało swoje bicie do ich nierównych i chaotycznych muśnięć.
Nie przypominało to żadnego z uczuć, których Yoongi zdążył doświadczyć w swoim krótkim życiu, jednak wiedział, że chętnie posmakuje go jeszcze raz.
Po krótkiej chwili odsunęli się od siebie, zagłuszając cykanie świerszczy przyspieszonymi oddechami. Blade policzki Jimina odznaczały się rumieńcami, przez co wyższy poczuł lekką dumę.

-Musiałem spróbować.- odezwał się Jimin, a po tych słowach odwrócił się od Yoogiego i powędrował w przeciwnym kierunku.

Jego lekkość i pewność ruchu sprawiły, że nie dało oderwać się od niego wzroku. Przez chwilę mogło się wydawać, że wręcz unosi się nad ziemią na swoich niewidzialnych skrzydłach. Nie wyglądał jak człowiek. Był to anioł, który zlitował się nad biednym chłopcem i pozwolił mu spojrzeć na swoją piękność.

-Bedziesz mógł mnie tu spotkać jutro wieczorem.

Min zdobył się na wypowiedzenie tylko tego jednego zdania, ale wydawało się, że zawarł w nim obietnicę, którą Jimin mógł odrzucić lub potwierdzić podpisując pakt swoją krwią, bo w taki sposób był wart najwięcej.
Jasnowłosy schylił się po elegancką pelerynę utkaną z białych i złotych nici, ale zaraz pod nią znajdowało się coś jeszcze. Coś w odcieniu złota i kilku innych barw, które odbijały światło zachodzącego słońca w sposób, który potwierdzał, że jest to warte więcej niż nie jedna wioska w tym królestwie. Nie to jednak miało dla Mina znaczenie, a słowa, które Jimin wypowiedział zgłębiając się w głębszą część małego lasu.

-Tak więc i ja się zjawię!

Od tego dnia, polana na, którą teraz właśnie wbiegał nie była tylko miejscem ucieczki, lecz miejscem, gdzie mały chłopiec o mlecznych włosach, dokładnie dwa lata temu, rozpalił w nim iskrę, prowadzącą do powoli wyniszczającego go pożaru.

==============

Hej, hej! Dajcie znać czy wam się podoba i zapraszam do zostania ze mną na dłużej 😊

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

infires { Yoonmin, Taekook, Namjin } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz