Część 3 - Jenny

64 4 0
                                    


Złapałam za rękę moją siostrzenicę i spróbowałam poszukać Sam. Nie było to wcale takie trudne. Ulica pokątna nie była aż tak zatłoczona, od kiedy rozeszły się pogłoski o grasującym po świecie następcy Grindelwalda.

- Sam - pomachałam jej ręką, a ona zauważyła nas i szybko podbiegła.

- Wybrałyście pieniądze? - Zerknęła na Paige, która w dłoniach trzymała worek złotych monet z ich skrytki. - Świetnie. Ja już kupiłam ci kociołek. Możemy iść do po książki.

Wzięła za rękę swoją córką i ruszyły przodem. Widziałam po Sam, jak bardzo kocha Paige i trochę jej zazdrościłam tej bliskości. Od trzynastu lat pozostawałam samotna, po tym jak Tom złamał mi boleśnie serce. Od tego czasu nie miałam o nim żadnych wiadomości, prócz niepokojących artykułów Proroka Codziennego. Znalazłam sobie pracę w szpitalu świętego Munga, jako recepcjonistka. Mieszkałam wciąż z rodzicami, którzy potrzebowali mojej pomocy. Sam i jej mąż ostatnio przechodzili ciężkie dni i widziałam to po niej, co raz częściej wpadały z Paige do domu. Mimo problemów, moja siostra nadal tryskała energią i ciągle pchała mnie w ramiona podsuwanych kandydatów na domniemanych mężów. Widocznie wciąż miała wyrzuty sumienia, że tamtego wieczora naopowiadała mi bzdur o zaręczynach, gdy Tom w rzeczywistości miał zamiar ze mną skończyć.

Nie winiłam jej. Ja też pragnęłam wtedy w to wierzyć.

Byłam samotna, bo nie chciałam nikogo w jego zastępstwie. Prawda była taka, że nie umiałam przestać.

Po tylu latach wciąż kochałam Toma.

Sam i Paige zniknęły mi z pola widzenia, gdy przede mną pojawił się tłum roztrajkotanych czarownic. Robiłyśmy zakupy dla Paige, która już za dwa tygodnie miała iść do Hogwartu. Dyrektorem został Dumbledore i zazdrościłam mojej siostrzeńcy, że będzie chodzić do szkoły za jego kadencji. Lubiłam Dippeta, ale Dumbledore był najlepszy. Wciąż wysyłał do mnie listy, jakby chcąc upewnić się, że wszystko w porządku. Że umiem żyć po stracie Toma. Nie umiałam.

Nie zmieniało to faktu, że konwersowałam nawet ze Slughornem, który był szczerze rozczarowany moją posadą. Wciąż pisał, że zasługuję na więcej. O Tomie nie wspominał.

Zastanawiałam się, co Tom teraz robi.

Zauważyłam, że w zamyśleniu poszłam w złym kierunku, znajdując się ponownie przy banku Gringotta, a nawet przy wejściu na ulicę Nokturna. Zagapiłam się i nagle wpadłam w plecy jakiegoś wysokiego czarodzieja.

- Bardzo przepraszam - jęknęłam. Tyle lat, ja nadal jestem ofiarą.

- Jak leziesz, ty... - mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie trochę przerażony i trochę zaskoczony. - Jenny?

- Tom - nie mogłam uwierzyć, że po tylu latach w ogóle się nie zmienił. Nie zestarzał. Wciąż był piękny, miałam ochotę pogłaskać go po policzku. Żeby się powstrzymać, wcisnęłam dłoń do kieszeni płaszcza.

- Pięknie wyglądasz - mruknął nieśmiało. Zaśmiałam się, choć miałam ochotę płakać. Jak on może mówić mi takie rzeczy?!

- Nic się nie zmieniłeś - czułam, że serce za chwilę mi eksploduje, gdy przyglądał mi się tak badawczo. Podniosłam jedną brew do góry. - Chociaż może teraz powinnam zwracać się do ciebie... lordzie Voldemort?

Skrzywił się, gdy go tak nazwałam. Dobrze wiedział, o co mi chodzi. Wiedział, że już go przejrzałam, że czytałam między wierszami w gazecie. On nie był Tomem, którego kochałam.

Był mordercą.

- Kolacja? - Szepnął, patrząc z nadzieję. Kiwnęłam trochę wbrew sobie głową.

- U mnie.

- O dwudziestej.

- Dzisiaj.

Skinęliśmy sobie głowami, a potem on wziął moją dłoń i ucałował nadgarstek.

- Będę.

Odszedł, mieszając się w tłum. Ni stąd ni zowąd, pojawiły się obok mnie zdyszane Sam i Paige. Sam trzymała się za pierś, łapiąc oddech.

- Czy to był...? - Sapnęła, nie kończąc zdania.

Kiwnęłam głową, wpatrując się w czubek jego głowy.

- Tak, on. A przynajmniej mam taką nadzieję, że był to Tom, a nie lord Voldemort.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now