Tom

60 4 0
                                    


Ze wszystkich osób, które mogłem spotkać na Pokątnej, nigdy nie przypuszczałbym, że to będzie akurat ona. To mógłby być nawet pierzony Dumbledore.

Przy niej znów byłem słaby, chociaż przecież byłem najpotężniejszym czarnoksiężnikiem, jaki stąpał po tym świecie. Cztery horkruksy! Nikt czegoś takiego jeszcze nie dokonał.

Ale przy niej nie było lorda Voldemorta, był Tom. Słaby, półmugol, Tom Riddle.

Ona wciąż była taka piękna, chociaż widocznie zmęczona. Niestosowne było jednak to, że powiedziałem jej o tym, że ślicznie wygląda. Spanikowałem.

Potrafiłem iść do Dumbledore'a i poprosić go o posadę nauczyciela. Potrafiłem zabić i stworzyć horkruksa. Ale nie potrafiłem porozmawiać z byłą dziewczyną? Niedorzeczne.

Zadzwoniłem do drzwi i usłyszałem kroki w holu. Jen otworzyła mi bez uśmiechu i chwilę zatrzymała w framudze, jakby samą siebie przekonywała, że takiego potwora warto wpuścić do domu. Przełknęła głośno ślinę i blado się uśmiechnęła.

- Cześć, Tom - uchyliła mi drzwi. - Wejdź.

- Nie tytułujesz mnie już lordem Voldemortem? - Zagadnąłem, zawieszając płaszcz na wieszaku. Wzruszyła ramionami i poprowadziła mnie do salonu. Nie ubrała się jakoś szczególnie elegancko, widocznie uznając, że nie warto. Już widziałem te trzy godziny myślenia, co założyć, żeby nie wyszło, że za bardzo się stara. Uśmiechnąłem się szeroko. Taką Jenny znałem.

- Nie wiem, czy nadal lubisz ciasto czekoladowe - Mruknęła do mnie nieśmiało, poprawiając za szerokie rękawy kremowej garsonki, zdaję się, pożyczonej od jej siostry. Puściłem oko.

- Uwielbiam.

Rozpromieniła się.

Stół, przy którym ostatni raz się widzieliśmy i to właśnie tutaj z nią zerwałem. Musiała także sobie o tym przypomnieć, bo gwałtownie zwinęła obrus ze stołu, wraz z całą jego zawartością talerzy i sztućców i przeniosła na ławę przy kanapie. Potem przywołała ciasto zaklęciem i w międzyczasie ustawiła wszystko na nowo. Usiedliśmy na kanapie, a ona podała mi talerzyk z kawałkiem czekoladowego tortu. Od lat nie miałem takiego w ustach. Nie miałem odpowiedniej osoby, która mogłaby mi go upiec.

- Więc... - Jenny zająknęła się, nawet nie tknąwszy swojej porcji. - ...Co robiłeś przez te trzynaście lat?

- Podróżowałem - powiedziałem wymijająco. - Uczyłem się i zdobywałem doświadczenie.

- Ach, tak - zagryzła wargi. - Słyszałaś o nowej posadzie Dumbledore'a?

- Tak - zmarszczyłem brwi. - Nawet zgłosiłem się do niego na posadę nauczyciela. Ale mnie odprawił.

- Naprawdę? - Jenny ożywiła się z nadzieję. - Chciałeś... uczyć? - Kiwnąłem głową. - Jakiego przedmiotu?

- Obrony przed czarną magią.

Atmosfera zgęstniała, więc szybko upiłem czarnej kawy z mojej filiżanki. Zacząłem przyglądać się fotografiom na znajdującym się niedaleko od nas regale, podczas gdy Jen wsypywała niewyobrażalną ilość cukru do swojej herbaty.

- Sam wyszła za mąż?

- Tak - Jenny nie wydawała się zadowolona. - Znasz go. To Pierce. Niektóre związki potrafią przetrwać, nawet, jeśli były tylko na początku szkolną miłością.

Puściłem ostatnie zdanie mimo uszu, choć zagotowałem się w środku.

- Mają dzieci?

- Córkę - tym razem Jenny uśmiechnęła się szeroko. - To właśnie z nią dzisiaj byłam na pokątnej, gdy na siebie wpadliśmy.

- Jedzie do Hogwartu?

- Tak.

- Tyle wspomnień - popatrzyliśmy po sobie w napięciu. Nieśmiało wstała z kanapy i podeszła do kredensu. Zaczęła w nim grzebać, aż w końcu wyciągnęła odrobinę zakurzoną książkę.

- Mam album - zwróciła się do mnie. - Moglibyśmy obejrzeć zdjęcia. Chciałbyś?

Powinienem był powiedzieć: nie. Ale zrobiłem coś zupełnie innego. Poczułem w sobie starego Toma i tak, sekundę później, Jenny siedziała już przy mnie z otwartym na kolanach albumem.

- Zobacz, tutaj razem Hogsmeade - przejechała palcem po czarno-białej fotografii, z której machaliśmy my, piętnaście lat młodsi. - Kupiłeś fasolki wszystkich smaków i trafiłeś na smak goblina.

- Pamiętam - roześmiałem się. - Nie mogłem zmyć z ust tego smaku, przez co najmniej miesiąc. Ty wtedy miałaś...

- Ropuchę - Jenny udała, że się dławi. - Nigdy więcej nie tknęłam fasolek.

- Nigdy już nie tknęliśmy - popatrzyliśmy po sobie z uśmiechami i przewróciliśmy na kolejną stronę.

- A tutaj na zakończenie szóstej klasy. Popatrz, Druella i Cygnus stoją tu z nami. Wiesz, że wzięli ślub?

- Tak - kiwnąłem głową. - Ale nie rozmawiam już z nimi. Pokłóciłem się z Dudy.

Jenny przygryzła wargę i wróciła do wskazywania na kolejne zdjęcia. Zaczęliśmy przypominać sobie, co raz więcej rzeczy, zaklęto w fotografiach historię zakochanych ludzi. Zaśmiewałem się do łez, jednocześnie czując w brzuchu nieprzyjemny dyskomfort. Nie powinienem.

Na ostatnim zdjęciu ja i Jenny tańczyliśmy przytuleni do siebie na balu na zakończenie Hogwartu. Wtuliła głowę w mój tors, a ja przypomniałem sobie, jak cudownie pachniały jej włosy tamtego wieczoru. Zerknąłem na Jen, miała łzy w oczach. Zatrzasnęła album.

- Chyba powinieneś się zbierać. Jest pół do pierwszej.

Przytaknąłem. Odprowadziła mnie aż do drzwi. Otworzyła drzwi, ale nie pozwoliła mi wyjść.

- Przyjdziesz jeszcze?

- A twoi rodzice? Czemu ich nie ma?

- Pojechali z Sam i Paige na parę dni nad jezioro - mruknęła, patrząc na mnie w napięciu. Czułem emanujące od niej ciepło. - Dlatego robiłyśmy już dzisiaj zakupy.

- Nie chcieli ciebie wziąć ze sobą?

- Miałam jechać - zrozumiałem bez dopowiedzenia, że została w domu tylko dla mnie. Serce waliło we mnie jak oszalałe. Chciałem powiedzieć: Jenny, nie zasługujesz na mnie. Zabijałem tak wiele, a zabiję jeszcze więcej.

Zamiast tego nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.

- Jutro o tej samej godzinie? - Kiwnęła głową, a ja zatrzymałem spojrzenie na jej oczach. - Do zobaczenia, babeczko.

Powiedzenie do niej w ten sposób było najgłupszym błędem tamtego wieczoru.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now