IX

41 6 0
                                    

Zrobiło mi się ciężko na żołądku gdy wylądowaliśmy na dziedzińcu. W okół zebrany był już tłum, a wśród niego czekała Elia.

- Pani! - Krzyknęła, a na jej twarzy malowało się przerażenie - Jesteś we krwi! - Krzyknęła biegnąc w moją stronę. Spojrzałam na swoje ręce i suknię. Prawy rękaw był częściowo ubroczony we krwi, a przez klatkę piersiową szła brunatna smuga skrzepniętej mazi.

- Na szczęście nie mojej - powiedziałam dość głośno. Spojrzałam na poddanych zebranych na placu. Otaczali mnie kręgiem i przypatrywali się ze zdziwieniem i pewnego rodzaju lękiem. Doskonale zdawałam sobie sprawę co było tego przyczyną. Nie tyle mój wygląd, a towarzysz. Ich przyszła królowa przyprowadziła księcia znienawidzonego królestwa. Nie wiedzą tylko, że w swoim "domu" jest on równie znienawidzony, co tu, na sąsiednim froncie.

- Feuille? - Zwróciła na siebie uwagę Hnoss.

- Idźcie już dziewczęta. - nakazałam - A ciebie - zwróciłam się do czekającego Laufeysona - Zapraszam do pałacu - Powiedziałam głośno i delikatnym uśmiechem. Ruszyłam w stronę budynku, a tłum zaczął się rozsuwać, tworząc korytarz pochylających się ludzi. Loki podążał moim tropem. Dwóch strażników otworzyło przede mną drzwi. Mojego towarzysza zmierzyli spojrzeniami, ale nie śmiali kwestionować mej woli.

Podążałam prosto do sali tronowej gdzie spodziewałam się spotkać ojca. Ogromne wrota otworzyli strażnicy. Ojca nie było, jednak czekała na mnie matka. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie gdy ujrzała krew na mojej sukni

- Dziecko moje - Podbiegła do mnie z przejęciem i zaczęła oglądać czy nie mam nigdzie żadnej rany.

- Spokojnie. To nie moja krew. - odsunęłam ją od siebie.

- Zabiłaś kogoś? - spojrzała w moje oczy próbując cokolwiek z nich wyczytać.

- Przeżył.

- Darowałaś mu życie? - zapytała jak by to było ważne. Zauważyłam jak mały biały kot wyszedł zza jednej z kolumn i podreptał do stóp matki.

- Owszem. Gdzie ojciec? - zapytałam chcąc szybko uzyskać tę informacje.

- Nie ma go. Wyszedł o świcie. - powiedziała ze smutkiem. Matka podniosła futrzastą kulkę i przytuliła.

- W takim razie matko przedstawiam ci Asgardzkiego księcia Lokiego Laufeysona - przedstawiłam matce mojego towarzysza - Tobie natomiast przedstawiam moją matkę Freję. Bóstwo wegetacji, miłości, płodności i magii. Ponadto jest patronką wojny, do której należy połowa poległych wojowników.* - powiedziałam i pozwoliłam na wymianę uprzejmości. - Matko mogłabym cię prosić o znalezienie mojemu gościowi jakiejś przytulnej komnaty? Najlepiej niedaleko mojej.

- Oczywiście, ale ja też mam prośbę.

- Tak?

- Przebierz tą zakrwawioną suknię, bo nie mogę na ciebie patrzeć.

- Zrobię to po rozmowie z ojcem. - obwieściłam. Gdy Freya wyprowadziła Lokiego by poprowadzić go w stronę jego nowej komnaty, ja rozsiadłam się na tronie, by poczekać na powrót Ojca.

- Mamy do pogadania - Powiedziałam gdy wszedł do sali. Podniosłam się z tronu i zeszłam po stopniach.

- Co chcesz tym razem? -zapytał jak bym wiecznie czegoś od niego oczekiwała.

- Porozmawiać?

- Niby o czym?! Mów że czego chcesz- zirytował się.

- Tego co mi się należy. - stwierdziłam - Nie robisz nic co miało by się przyczynić dobru królestwa. Jesteś beznadziejnym królem, a jeszcze gorszym ojcem czy mężem. Nadal zdradzasz matkę na lewo i prawo. Mnie całe moje dzieciństwo ignorowałeś. Chyba mam prawo ubiegać się o chwilę uwagi?- zapytałam retorycznie

Zdobyć Tron || LLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz