Nie wiem jakim cudem zasnąłem w kuchni, rano obudził mnie ból w krzyżu bo zasnąłem nienaturalnie oparty o ścianę.
- Dylan, kretynie - westchnąłem i poszedłem sprawdzić, która jest godzina. Była już jedenasta, jak to możliwe, że spałem tyle w kuchni i ból pleców nie obudził mnie wcześniej? Nieważne, skarciłem się w myślach za zaśnięcie na krześle zamiast w wygodnym łóżku i poszedłem się umyć i przebrać.
Humor zjebał mi się od razu, bo przypomniało mi się, że jestem obrażony na Teresę i wypadałoby to jakoś wyjaśnić na co nie mam ochoty. Postanowiłem zrobić sobie zajebiście ambitne śniadanko czyli tosty, bo moje zdolności kulinarne sięgają poziomu podłogi.
Uchyliłem okno i odpaliłem sobie papieroska, włączyłem radio. I ten idealny poranek oczywiście ktoś musiał mi zepsuć - Teresa.
- Mogę wejść? - spytała w drzwiach.
- Ta - powiedziałem i ją wypuściłem.
- Musisz palić? Prosiłam cię...
- To też Ci nie pasuje? Nie spełniam twoich wymagań? Nie mam planach własnej firmy, zajmuję się głupotami, i do tego palę? - powiedziałem i się gorzko uśmiechnąłem. Dziewczyna przez chwilę się nie odzywała.
- To nie tak. Wiesz, zdziwiłam się że nie odbierałeś i nie dzwoniłeś do mnie rano. Myślałam, że zadzwonisz z przeprosinami, zostawiłeś mnie samą na bankiecie - powiedziała z wyrzutem, a ja myślałem, że się kurwa przesłyszałem.
- Ja ciebie mam przeprosić? Chyba raczej ty mnie, ostatnio mnie jakoś dziwnie traktujesz i wkurwia mnie to - powiedziałem.
- Yyy ja nic nie zrobiłam. To ty mnie wczoraj zostawiłeś. Wiesz jaki wstyd? Musiałam wszystkim powiedzieć, że się źle poczułeś! - krzyknęła a ja się aż wystraszyłem, jest nakręcona i może zrobić awanturę.
- A jakby się ktoś tam do mnie przystawiał? - zapytała ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.
- To zapewne byś nie odmówiła - powiedziałem i posłałem jej szczery uśmiech.
Teresa chyba się nieźle wkurwiła. Opuściła moje mieszkanie przy okazji szturchając mnie z całej siły z bara.
- Idź w cholerę - burknąłem pod nosem.
Poczułem zapach spalenizny i dotarło do mnie, że to moje śniadanko się tak właśnie jara. Otworzyłem toster i zastałem w nim dwa przypalone tosty. Ze złością trzasnąłem tosterem przeklinając Teresę, nie dość, że mi napsuła krwi z rana to moje śniadanie się zjarało a nie mam już chleba tostowego. Wyjąłem z lodówki jakiś jogurt i go zjadłem, w sumie przez tę dziewczynę odechciało mi się jedzenia.
Kilka dni później zaczął się rok akademicki i w sumie bardzo mnie to ucieszył, bo w końcu zobaczę się z moimi kolegami czyli Dexterem i Jacobem. Niestety w wakacje mieliśmy tylko kontakt internetowy, bo nie mieszkali w Cairns. Gdy tylko się zobaczyliśmy wpadliśmy sobie w ramiona, łączyła nas naprawdę piękna przyjaźń, mówiliśmy sobie prawie o wszystkim. Tylko im się mogłem zwierzyć, ale też nie ze wszystkiego, nie należę do osób zbyt wylewnych.
- Co z tą Teresa? - spytał Jacob gdy staliśmy pod salą.
- Idę dzisiaj do niej. To znaczy to spontaniczna decyzja podjęta w drodze tutaj - powiedziałem i mierzyłem wzrokiem ludzi gromadzących się pod salą.
- Od naszej kłótni nie odzywaliśmy się do siebie. Muszę to jakoś odkręcić - powiedziałem.
- Nie spodziewaj się za wiele, wiesz jakie zdanie mamy o Teresie - powiedział Jacob.
- Wiem... Ale jednak no zależy mi na niej - powiedziałem nie do końca pewny tych słów. Czy mi na niej nadal zależy, czy to zwykłe przyzwyczajenie?
Chwilę później skupiłem wzrok na ludziach gromadzących się pod salą. Zawsze liczę, że w nowym semestrze dojdzie do nas ktoś nowy, bo szczerze mówiąc oprócz nas wszyscy tutaj to sztywniaki i patrzą na nas krzywo, gdy podczas wykładu któryś z nas zacznie się na głos śmiać. Nie da się ukryć, że mamy poczucie humoru, Jacob jest najpoważniejszy i najmądrzejszy, Dexter nigdy nie jest poważny i nigdy nie wiedziałem go smutnego natomiast, ja jestem pośredni.
Weszliśmy do sali i oczywiście nie dostrzegłem żadnej nowej twarzy. Zajęliśmy długą poczwórną ławkę na samym końcu i czekaliśmy na wykładowcę.
- Z czego ty tak mordę cieszysz? - zapytałem Dextera, bo ciągle się szczerzył do telefonu.
- Halo? Słyszysz? Poznałeś kogoś? - spytałem głośniej, bo chłopak najwyraźniej nie usłyszał.
- Słuchaj, jest taka dziewczyna i się w niej chyba zakochałem - powiedział podekscytowany.
- Skąd ją znasz? - spytałem.
- Z internetu. Ale jest ładna - powiedział i pokazał mi jej zdjęcie.
- Ja pierdole, przecież to jest jakaś modelka. To nie ona- powiedziałem pod nosem i wyjąłem zeszyt bo wykładowca właśnie wszedł do sali.
Dexter nadal wgapiał się w zdjęcie tej dziewczyny i powtarzał, że to na pewno ona. Ja wiedziałem swoje, on bywa po prostu naiwny i uwierzy we wszystko co mu ktoś powie lub napisze, a szczególnie dziewczyny z internetu.
Po nudnych dwóch wykładach nasz dzień na uczelni się zakończył, pożegnałem się z chłopakami i pojechałem do firmy ojca Teresy, aby na spokojnie rozmówić się z dziewczyną.
Na next zapraszam jutro, bo w piątek i sobotę niestety nie będę miała czasu, żeby dodać wam rozdziały🌈
Ależ mnie ta Teresa wkurza tak swoją drogą XD
CZYTASZ
O zachodzie słońca [DYLMAS]
FanfictionDylan jest chłopakiem prowadzącym zwykłe, spokojne życie. Ma studia, przyjaciół i dziewczynę. Wszystko wywraca się do góry nogami, gdy w jego życiu pojawia się Thomas, który za dnia jest normalnym, nieśmiałym chłopakiem, natomiast o zachodzie słońca...