Gdyby Loki żył na Midgardzie cz.3

496 45 56
                                    

Słyszałem czyjś głos w oddali ,jakby za szybą "Wytrzymaj, jeszcze chwilę" ,a po chwili czyjeś silne ramiona oplotły mnie i podniosły do pionu. Ktoś niósł mnie opartego o własne barki i z trudem biegł w nieznanym mi kierunku. Czułem jego gorący i chrapliwy od zmęczenia oddech na moim karku. Z jednej strony ta niewielka dawka ciepła powinna być dla mnie ukojeniem, ale tak się składa ,że oddech mojego "wybawcy" prosił się o kilka miętówek. Widziałem pierwsze przebłyski światła dziennego ,a w moją skórę uderzył porażający chłód.  Promienie ledwo przebijającego się ,przez chmury słońca kuły moje źrenicy niczym gromy. Mróz natomiast była tak siarczysty ,że zacząłem odczuwać ból, na mojej skórze.  Po chwili wszystkie zmysły zaczęły wracać do normy ,ale widok ,który ukazał się moim oczom nie był pocieszający. Po pierwsze zobaczyłem ,że Kapitan Ameryka ciągnie mnie w kierunku własnego motoru ,Stark obezwładniał celujących w nas żołnierzy ,a ja byłem wiotki niczym klusek. 

-Z twojej lewej- zachichotał blondyn ,na co wywróciłem teatralnie oczami. To Midgardzkie poczucie humoru.

Nagle  otoczyli nas komandosi i byliśmy p r a w i e bez wyjścia, na moje nieszczęście. Uświadomiłem siebie co chce ze mną zrobić Kapitan ,przynajmniej zdążyłem rzucić mu mordercze spojrzenie.

-To jedyne wyjście, podziękuj za nie Thorowi- westchnął blondyn napinając mięśnie

-Zabije cie. Wrócę tu i cię zabije.- syknąłem 

Wtedy poczułem ,że lecę w powietrzu niczym obezwładniony pocisk ,a po chwili z wysoką prędkością zderzyłem się z trzema strażnikami. Mogłem porównać ,że Steve rzuca mną z mniejszą precyzją i siłą w przeciwników ,niż Thor. Padli nieprzytomni ,przygnieceni przez mój ciężar ,niestety sturlałem się z ciał mężczyzn wpadając prosto w śnieg. Byłem zdecydowanie za ciężki ,troszkę mi się przytyło ,ale to tylko dlatego ,że Jane mnie przekarmia.

 Na twarzy czułem płatki białego śniegu. Zimnego. Cholernie lodowatego.

Nie byłem nawet w stanie wypowiedzieć przekleństw i moich pragnień śmierci Kapitana ,przez te drobinki zamarzniętego lodu. Czułem się tak upokorzony jak jeszcze nigdy. Zażenowanie przyprawiło mnie o gorycz w ustach ,a myśl o byciu narzędziem walki, pogarszało mój stan. 

Nagle odzyskałem czucie w dłoni, mogłem nią poruszać ,tak jak po chwili nogami i resztą ciała. Powoli podniosłem się i chwiejnie stanąłem na ziemi. Stopy miałem jak z waty ,a cały świat wokół mnie ,zdawał się jeszcze wirować. Tylko raz miałem podobne uczucie ,jednak to było tylko nic nie warte wspomnienie z dzieciństwa. Nie chciałem rozmyślać o przeszłości, liczy się to ,że jestem na polu bitwy i nie mogę dać się zabić. Wydawało się proste ,ale jeśli wokół ciebie szaleją pociski  z karabinów ,a groźni żołnierze robią wszystko by cię uśmiercić, sprawa staje się innej wagi. 

Spojrzałem porozumiewawczo na kapitana ,musieliśmy dostać się do wnętrza bazy Hydry i wykonać zadanie ,inaczej to nigdy się nie skończy. Po chwili Stark dał nam znak ,że czas ruszać ,więc Steve porzyczył mi własny motor co było naprawdę szokujące. Nie miałem bladego pojęcia jak się używa tego metalowego rumaka ,ale uznałem ,że jest to równie proste co jazda konno. 

Dodając gazu czułem się jak emeryt ,który nie rozumie podstawowych rzeczy ,a jego starania wyglądają śmiesznie. Co chwila zwalniałem i przyśpieszałem ,ledwo hamowałem na zakrętach oraz z poślizgiem omijałem zaspy. Iron man co chwila mnie poganiał ,lecz nie potrafiłem jechać szybciej z jeszcze niesprawnym ciałem. 

 Wtedy wielka betonowa budowla zaczęła rosnąć w moich oczach ,aż stanęła przede mną w całej swej okazałości. Przypominała wielki kamień ,w którym ktoś wyrzeźbił wielki bunkier ,a jej surowy wygląd przyprawiał o ciarki. Na pewno była bardziej strzeżona od reszty terenu hydry ,więc starałem się ułożyć plan działania najszybciej jak to możliwe. Jednocześnie jednak z tyłu głowy wołał do mnie pomysł ,zdrady Avengers i podbicia Midgardu ,ale na razie musiałem odzyskać berło. 

a co вy вyło gdyвy... ◊MARVEL◊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz