Podejrzenie

282 36 4
                                    


Wieczorem zanim przyszła pielęgniarka ze wspomnianą kroplówką zamiast kolacji, Iruka zwinął się w kłębek. Było mu duszno i niedobrze. Bolał go okropnie cały brzuch. Walczył ze sobą, by nie zwymiotować. Kręciło mu się coraz bardziej w głowie. Zemdlał.

- Słyszysz mnie? Hej. Słyszysz mnie?- ktoś zaczął go szarpać próbując obudzić.

- nnn...- jęknął nieprzytomnie jeszcze nie do końca ogarniając co się z nim i wokół niego dzieje.

- Słyszysz mnie? rozumiesz? Co cię boli? Możesz mówić?- głos nie dawał za wygraną.

- brzuch... bardzo... niedobrze...mi...- wydusił wreszcie z siebie.

Lekarz pobiegł do łazienki. wrócił ze sporą miską. położył ją Iruce na kolanach. Podciągnął do pozycji względnie siedzącej. Nachylił półprzytomnego nad miską.

- No, już. Ulżyj sobie. Poczujesz się lepiej jak się tego pozbędziesz. dasz radę?

- Nie... wiem... tak długo... się wstrzymywałem...

- Pomogę ci.- powiedział zakładając lateksowe rękawiczki.

Iruka sam nie za bardzo wiedział co się z nim dzieje. Lekarz otworzył mu usta i włożył palce czym wywołał ostry odruch wymiotny. brunet oddał wszystko, co miał w żołądku a nawet trochę więcej. Blady jak ściany szpitalne zamknął zmęczone oczy. Lekarz odstawił miskę z wymiocinami. Ułożył go ponownie na łóżku. Ciałem Iruki jeszcze przez chwilę wstrząsały suche torsje. Trząsł się w środku. Był nienaturalnie chłodny. Jego prawie przezroczysta, pergaminowa skóra zdawała się nabierać coraz wyraźniejszego, żółtego koloru. Zasnął wyczerpany.

- Siostro!- zawołał

- Tak, doktorze?

- Proszę podać pacjentowi kroplówkę z elektrolitami.

- Miałam mu podać żywieniową.

- Dzisiaj lepiej nie. Pacjent dopiero skończył wymiotować. Podobno nic nie jadł od tygodnia?

- Tak było. Chociaż dzisiaj rano Kakashi-san tu był i poprosił o zupę.

- Hm... to wiele wyjaśnia. Proszę się zastosować. Rano zobaczymy, co się nam tu wykluje. Wcześniej dostawał jakieś żywieniowe?

- Nie. Tylko zwykłe.

- To bardzo niedobrze. Na razie to wszystko.- powiedział zabierając miskę pełną śmierdzących wymiocin.

Pielęgniarka już nic nie mówiła. Wykonała polecenie lekarza. to on się będzie narażał dla Tsunade-sama. Lekarz poszedł do laboratorium. Coś go bardzo niepokoiło. W misce wśród niestrawionych kawałków jedzenia, które w ogóle nie wyglądały na rozdrobnione jakby łykał wszystko w całości. Wygłodniali mają do tego tendencję, ale podobno pacjent wciąż nie odczuwał głodu. A to jest nienormalne. Tak samo jak nitki krwi. Wyglądało to zupełnie tak, jakby kwasy żołądkowe zostały całkowicie zneutralizowane i nie miał czym tego trawić i wszystko jak wpadło tak zalegało.

Wszedł bez słowa do laboratorium i od razu pochylił się nad badaniem próbek. Czuł, że mają naprawdę mało czasu a intuicja jeszcze nigdy go nie zawiodła. W paru próbówkach umieścił porcje wymiocin i dodał do nich rożne odczynniki. Każdą starannie opisał i odstawił na parę godzin, by miały czas zadziałać. Wziął tez próbki do badan, które mógł wykonać od razu. Sporządził szczegółowe notatki z wyników swoich badan. Wyszedł z laboratorium i wrócił do pacjenta. Sprawdził jego stan oraz jaką kroplówkę ma podpiętą. Pobrał mu krew do badania. Używając medjutsu sprawdził czy coś jeszcze może zrobić teraz. Wyczuł niepokojący zator chakry w głównych kanałach w najważniejszym odcinku splot-wątroba. Pobrał, więc próbkę zastałej chakry z tego odcinka do badania. Najwięcej niepokoju wzbudzała okolica wątroby. Uniósł mu koszulkę, by sprawdzić jak sytuacja wygląda wzrokowo. Zobaczył ogromnego krwiaka na skórze wokół narządu. Wyglądało to na porządne obicie. Gdyby pękła albo powstał krwotok wewnętrzny w tym miejscu, pacjent już dawno by nie żył. Środek krwiaka zdawał się być zbyt jednak ciemny nawet jak na krwiak. Przyjrzał się temu miejscu bardzo dokładnie. Miał dziwne wrażenie, że to nie skrzepła krew tylko coś jakby tatuaż albo pieczęć.

Poprawił mu koszulę i wybiegł. Wpadł do laboratorium. Musi zbadać pozyskane próbki i jak najszybciej po otrzymaniu wyników ściągnąć tu Tsunade-sama. Jeśli to pieczęć to tylko ktoś o umiejętnościach sannina może go uratować, a po zboczeńca nigdy by nie posłał. Może i zna się na pieczęciach, ale o leczeniu nie ma kompletnie pojęcia. I pewnie jeszcze by mu pielęgniarki i żeńska część personelu tylko niepotrzebnie stresował.

Może gdyby mu od razu powiedziała, że pacjent jest ninja a nie tylko ważnym człowiekiem, i że brał udział w jakimś ciężkim starciu, to zabrałby się za to inaczej, chociaż w tym przypadku niewiele by to zmieniło. Kto wie? Może tych parę godzin zwiększyłoby jego i tak nikłe szanse na przeżycie?

Świtało a on nie miał jeszcze kompletu. Czuł się już trochę zmęczony. 18 godzin na nogach to dość sporo. Zrobił, więc kwadrans przerwy na mocną kawę i odprężenie pracującego intensywnie umysłu.

Odrobinę pobudzony kofeiną i odświeżonym umysłem zabrał się za opracowywanie ostatnich badań, które bardzo niewesoło się przedstawiały.

Był wczesny poranek, kiedy skończył. Zebrał wszystkie swoje notatki, wnioski i wyniki badań w teczkę. Wybiegł z laboratorium. najpierw zajrzał do pacjenta. Wciąż był nieprzytomny, ale gorączka zdawała się go opuszczać. To właściwie było trochę podejrzane. Podłączył mu kroplówkę z elektrolitami i pobiegł do gabinetu Hokage. Piąta powinna teraz właśnie przysypiać nad papierami albo popijać sake zrzędząc, że musi tkwić za biurkiem wśród śmiertelnie nudnych papierów. Musi pokazać jej jak bardzo ciężkim przypadkiem jest młody mężczyzna, którego mu powierzyła i poprosić o jej pomoc w tej sprawie. Zwłaszcza jeśli chodzi o to, co podejrzewał, że jest pieczęcią. 

Śmiertelna PieczęćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz