20

1.8K 106 9
                                    

Spędziłam u chłopaków kilka godzin. Próbowaliśmy nawet odrabiać lekcję, ale skończyło się to bitwą na poduszki. Nie pytajcie jak. Nie mam pojęcia. Chociaż chyba chodziło o obrażenie ego pana Pottera. Nieważne.

Im bliżej było do pełni tym bardziej czułam, że coś jest nie w porządku. Chciałam ignorować to odczucie, ale nie dawałam rady. Krążyłam po pokoju robiąc dziurę w podłodze. Próbowałam nawet spać ale nie szło mi to zbyt dobrze.
Pół godziny przed pełnią wyszłam z dormitorium. Chłopcy już dawno byli we Wrzeszczącej Chacie. Zakradłam się do pokoju Huncwotów i pożyczyłam pelerynę niewidkę James'a. Raczej nie powinnien mieć o to pretensji. Zakładam, że się o tym nie dowie. Wyszłam na korytarz uważając by nie dać się złapać Filchowi. Nie był mi do niczego potrzebny kolejny szlaban. Skierowałam się do biblioteki. Miałam nadzieję, że tam znajdę jakiekolwiek wskazówki. Drzwi oczywiście były zamknięte, w zasadzie nie spodziewałam się by było inaczej. Przyłożyłam różdżkę do zamka.
- Alohomora - szepnęłam zaklęcie. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Zawahałam się, to co robiłam nie było dobre. Łamałam zasadę. Ale patrząc na to z mojej perspektywy, nie miałam wyjścia.
Zaczęłam przeglądać regały w poszukiwaniu.. sama nie wiedziałam czego. Przekładałam książki, sprawdzałam okładki, tytuły. Nic przydatnego. Kiedy znowu odłożyłam jakąś nie interesującą mnie książkę na miejsce z rozdrażnieniem opadłam na podłogę. Przycisnęłam ręce do twarzy. Poczułam łzy w oczach. Coś mi umykało, bawiło z moją podświadomością, a ja nie miałam pojęcia co robić. Przez wielkie okno wpadło księżycowe światło. Przełknęłam kującą gulę w gardle i wstałam podpierając się o półki. Wolnym krokiem podeszłam do okna. Spojrzałam w panującą ciemność i w tym momencie zesztywniałam. Przez trawnik w kierunku lasu szła trójka ludzi ubranych w ciemne szaty. Zamrugałam pewna, że mam przywidzenia. Niestety, to co widziałam działo się naprawdę. Szybko narzuciłam na siebie pelerynę i opuściłam bibliotekę. Poszłam prosto w stronę wyjścia. Kiedy byłam za ledwie kilka metrów od drzwi usłyszałam kroki. Zatrzymałam się i przywarłam do ściany wstrzymując oddech. Zrobiło się głośniej. Czułam się jakby moje serce biło niczym dzwon w kościele. Głośno i powoli.
- Szybciej Filch - poganiałam go w myślach.- szybciej, proszę.
Mężczyzna minął mnie wolnym krokiem. Doszedł do drzwi i zawrócił przyprawiając mnie o palpitację serca. Miałam szczerą nadzieję, że tego nie słyszał.
Kiedy zniknął za zakrętem odczekałam kilka minut i opuściłam szkołę. Moje stopy w końcu dotknęły dziedzińca, ruszyłam biegiem, modląc się by nie było za późno dla trójki uczniów.
~ Nie o nich powinnaś się martwić- usłyszałam znany mi głos w głowie. Przystanęłam tak gwałtownie, że prawie wywinęłam orła na mokrej od rosy trawie.
- Khalido?
~ Twoi przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Śpiesz się - kobieta nie chciała udzielić mi więcej informacji.
Znowu wystartowałam, a wbiegając do lasu zmieniłam się w wilka. Używając zmysłów starałam się wytropić Syriusza. Coś zaburzało mój węch. Jakiś dziwny, niecodzienny zapach. Warknęłam zła i przyspieszyłam.
Byłam blisko Chaty i wtedy usłyszałam ryk. Tylko jedno imię przeleciało mi przez głowę.
Remus.
Wbiegłam na wielką polanę. Z ulgą zauważyłam, że byli tam tylko Huncwoci. Wilkołak zamachał ogonem na mój widok.
- Mamy problem - odezwałam się.
- Co ty tu robisz?- James nawet jako jeleń wyglądał na złego.
- Później. Widziałam trójkę czarodzieji. Szli w kierunku lasu. Są gdzieś tutaj. Jeśli Remus ich wyczuje.. - nie musiałam kończyć, wszyscy wiedzieliśmy jak by się to skończyło.
- I co teraz?- Syriusz zerknął na biegającego po polanie Lupina.
- Nie wiem. Nie możemy tu zostać, ani wrócić do Chaty - zauważył James.
- Znajdźmy tych ludzi zanim oni znajdą nas.

Po szybkim uzgodnieniu zostawiliśmy Petera i James'a z Remusem, a ja z Syriusz pobiegliśmy w poszukiwaniu nieznajomych. Szukaliśmy nowych zapachów, ale jedyne co poczułam to dziwaczny słodki aromat.
Ktoś chyba nie chcę abyśmy go znaleźli.
Po godzinie poszukiwań zatrzymaliśmy się między drzewami na krótką przerwę. Przybraliśmy ludzkie postacie i opadliśmy na ziemię.
- Myślisz, że szukają czegoś konkretnego?- spytałam normując oddech.
- Pytasz o to czy wiedzą o Remusie? - zauważył trafnie.- nie mam pojęcia.
- Jeśli wiedzą to..
- Spokojnie, nie nakręcaj się. Znajdziemy ich i wszystko skończy się dobrze - uspokoił mnie.
- Mam nadzieję.
Ciszę przerwał głośny krzyk.
- To James - zerwałam się z ziemi. Nie wiele myśląc skierowaliśmy się w kierunku hałasu. Wpadliśmy na polanę w momencie kiedy trzy zakapturzone postacie rzucały zaklęcia na naszych przyjaciół. Potter i Pettigrew byli w ludzkich postaciach i słaniali się pod Cruciatem. Obok nich pod tym samym zaklęciem był wilkołak. Ryczał z bólu i wściekłości. Poczułam oszałamiający gniew. Wystarczyło jedno spojrzenie na brata bym wiedziała, że on również go poczuł. Mieliśmy przewagę bo nas nie dostrzegli. Zakradliśmy się za nich i zaatakowaliśmy. Rzuciłam się na osobę trzymającą pod zaklęciem James'a, ugryzłam go w rękę, tak mocno że upuścił różdżkę. Porwałam ją w zęby i przegryzłam na pół. Szybko podbiegłam do czarodzieja zajmującego się Peter'em i zanurzyłam kły w jego nodze. Krzyknął z bólu i cofnął się. Wykorzystałam okazję i powaliłam go na ziemię przerywając zaklęcie.
Syriusz warknął na poszkodowaną trójkę nieznajomych, którzy rozsądnie postanowili uciec. Kiedy zniknęli między drzewami od razu przybraliśmy własne formy i podbiegliśmy do przyjaciół. Peter i James leżeli obok siebie pojękując.
- Już dobrze - zapewniłam ich dotykając ręki James'a.- wszystko będzie dobrze.
- Bianca - spojrzałam na klęczącego przy Remusie brata.- jest ranny.
- Jak bardzo?- skupiłam się na równym oddychaniu.
Jedno jego spojrzenie wystarczyło bym straciła oddech.

Bianca Black i HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz