Ilość słów: 2473
Ponieważ mieszkanie Harry'ego było w Sunnyside, a restauracja, do której skierował go Liam znajdowała się w Westbury, droga tam zajęła godzinę. Po dwudziestominutowym spacerze z metra do tejże restauracji o nazwie Cozymel's Mexican Grill (przyp.tłum.restauracja istnieje naprawdę), brunet stanął przed nią z torbą przyciśniętą do boku i spróbował złapać oddech.
Wysłał Liamowi wiadomość informującą, że już tam jest. Sekundę później otrzymał odpowiedź, że jest w środku.
Przeszedł zatem pod wielkim szyldem i wszedł do miejsca, które dawno powinien znać. Było całkiem duże i prawdopodobnie tak meksykańskie, jak może być meksykańska restauracja. Uśmiechnął się na myśl, jak bardzo Louis polubiłby to miejsce, ale uśmiech szybko zamienił się w grymas, kiedy przypomniał sobie, w jakim celu tutaj jest.
- Witamy w Cozymels - opalona, zielonooka dziewczyna z życzliwym uśmiechem i kręconymi, brązowymi włosami pojawiła się obok niego. - Spotykasz się z kimś, czy jesteś sam?
- Um. Mam spotkanie - powiedział Harry ze słabym uśmiechem. - Już tutaj jest.
- Oh, może zostawił nazwisko. Możemy go znaleźć - zaoferowała, wyjmując z przedniej kieszeni swojego fartuszka iPada.
- Liam Payne.
Przez kilka sekund stukała w ekran, a potem spojrzała na niego, miło się uśmiechając.
- Proszę za mną - skierowała się w lewo i zaprowadziła ich oboje do kącika z brązowymi siedzeniami i piękną lampą zwisającą nad stołem.
- Dziękuję - powiedział, kiedy wskazała na miejsce, na którym prawdopodobnie siedział Liam Payne.
W niczym nie przypominał wyobrażeń Harry'ego na temat jego osoby (nie był stary i przerażający). Liam Payne był pewnie w tym samym wieku, co on, a jego brązowe oczy były chyba najżyczliwsze z wszystkich o takiej barwie, co było dziwną rzeczą. Miał na sobie czarną koszulkę z długimi rękawami (co było jeszcze dziwniejsze, skoro zbliżał się lipiec), ciemnoniebieskie jeansy i szare adidasy.
Harry oczekiwał, że będzie miał na sobie luksusowy garnitur, a na głowie choć odrobinę siwych włosów.
Gdyby wiedział, nie ubrałby się w garnitur, jakby szedł do pracy. Powinien był ubrać coś, co nie sprawiłoby, że wyglądałby jak przegryw. Teraz czuł, jakby nie pasował.
- Harry - Liam Payne wstał ze swojego miejsca, by uścisnąć mu dłoń. - Miło mi cię poznać.
- Dziękuję za spotkanie - odpowiedział Harry, zająwszy miejsce naprzeciwko niego. - I przepraszam za ten telefon.
- Tak naprawdę nie byłem zaskoczony, gdy uświadomiłem sobie, kim jesteś - Liam wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niego. - Cieszę się, że zadzwoniłeś.
Harry zamrugał z zaskoczeniem.
- Naprawdę?
- Oczywiście. Szkoda byłoby zostawić tę sprawę niedokończoną - oświadczył Liam przyciszonym głosem i z zuchwałym uśmieszkiem.
Brunet szeroko otworzył oczy. Ten koleś jest prywatnym detektywem? - pomyślał. Przez telefon brzmiał na bardzo poważnego. Harry dostrzegł, dlaczego Louis wybrał właśnie jego do pomocy z tych wszystkich (irracjonalnych dupków, jakby powiedział) detektywów.
- Cześć, mam na imię Rodigo i będę was dzisiaj obsługiwał. Zostawiam menu i za kilka minut przyjdę zebrać zamówienie - brązowooki chłopak z kręconymi włosami stanął przy ich stole i powiedział to tak szybko, że ciężko było go zrozumieć z tym meksykańskim akcentem. - Tutaj macie chipsy i salsę - postawił miseczki z chipsami i salsą na stole, a potem położył menu.
CZYTASZ
Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONE
Fiksi PenggemarHarry od pięciu tygodni nie miał kontaktu z Louisem i nie wie, jak sobie poradzić w ich pustym mieszkaniu. Kiedy Louis wraca, by dać mu znać, że wszystko w porządku, przynosi także wiadomość, która zwala Harry'ego z nóg. Harry jest zdolny poruszyć n...