Perspektywa Fiony
- Długo ich nie ma... - słowa księcia sprawiły, że ścisnęłam bandaż nieco za mocno. Mężczyzna syknął cicho.
- Przepraszam - mruknęłam, prędko poluźniając opatrunek na nadgarstku.
- Jesteś zmęczona, Fiono... Lepiej prześpij się w komnacie...
- I mam pozwolić na to, abyś zwiał przy pierwszej lepszej okazji?! Marshall wyraźnie mi rozkazał, abym cię pilnowała - odrzekłam, chcąc aby zabrzmiało to groźnie, ale zamieżony efekt się nie powiódł.
- Ah, tak?
- Żebyś wiedział.
- Fiono, nie chcę się wtrącać, ale właściwie dlaczego wciąż im pomagasz? - ognistowłosy spojrzał na mnie, unosząc brwi.
- To moi przyjaciele - oznajmiłam, zabierając się za obwiązywanie drugiego nadgarstka.
- Wiem, wiem... Ale nie zrozum mnie źle... Po prostu uważam, że twój książę i wampir są nieco...
- Wymagający? Wiem - zaśmiałam się. - Wszystko pokomplikowało się praktycznie w momencie ich ponownego spotkania. Wcześniej była sielanka! Gumballa miałam w zamku. Taki poważny i dumny syn władcy. "Fiono zrób to, pomóż mi w tym, zajmij się tym..." Gdy tylko spełniałam jego prośbę nie miałam już co się prosić o więcej uwagi, ale to mi nie przeszkadzało. Za to z Marshallem przebywałam w klubie. I tak jak nigdy Gum nie wspominał o jakimś starym przyjacielu z dzieciństwa, to możliwe, że Marshall co noc opowiadał o małym, różowym księciu, w którym w dzieciństwie zabujał się po uszy, ale byłam na tyle schlana, że nie pamiętam takich momentów! Zrozum, oni są jak... dzieci we mgle! Jeden się boczy na drugiego za to, że ciągle narusza jego przestrzeń osobistą! Drugi nie potrafi żyć bez naruszania tej przestrzeni! Ciągle się kłócą, wrzeszczą na siebie, a potem się godzą i albo się rozchodzą dla dobra sprawy albo lądują razem gdzieś na kanapie.
Ale szczerze ci powiem, że jakby nie brać pod uwagę tych wszystkich dram, to aktualnie kocham ich takich jakimi są teraz. Książę może nie jest jeszcze idealnym władcą, ale dzięki Marshallowi stał się ludzki. Ma problemy, które ukrywa, a kiedy w końcu dowiaduję się co leży mu na sercu, mogę mu pomóc, bo w Słodkim Królestwie jestem praktycznie jedyną osobą, która wie o ich relacji. I nareszcie czuję się naprawdę potrzebna. Za to Marshall stał się najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi! W końcu ma przy sobie miłość swojego życia. I mimo tego, że Gumball wciąż ma jakieś rozdwojenia jaźni i raz chce a raz nie chce jego bliskości, to on kocha go ponad wszystko... I dałby się pokroić, aby tylko jego książę być w końcu szczęśliwy...- Gumball! Cholera... miałeś, ach! - niespodziewanie doskonale mi znany głos rozniósł się echem po zamku.
- Znowu się kłócą? - spytał Ognisty Książę, lekko podnosząc się z krzesła. - Może powinniśmy...
- Spokojnie - mruknęłam, zmuszając go jednym pociągnięciem do ponownego siadu. - Gumball mu tylko obciągnął...
Moje własne spostrzeżenie sprawiło, że momentalnie uśmiechnęłam się pod nosem. Jeśli to była prawda, to nasz wampirek musiał być w siódmym niebie. Tylko jak do cholery udało mu się namówić Gumballa?!
- Co?! Tak myślisz? Ale... oni przed chwilą...
- Kłócili się? Ha! U nich właśnie tak to działo, płomyczku. Taka wiedza ci się przyda, bo jesteś teraz jednym z nas...
- Jak to?
- Dopóki nie odzyskamy mieszkańców Słodkiego Królestwa, będziesz z nami współpracował czy tego chcesz czy nie - zaświergotałam niesamowicie ucieszona obrotem sprawy.
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Hayran Kurgu- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...