Weekend okropnie się dłużył. Nie działo się podczas nic ciekawego. Polska starał się uśmiechać do Litwy, który jednak odwracał wzrok i widocznie chciał go unikać. Ale przecież to, że się już nie przyjaźnią nie znaczy, że nie mogą być kolegami. A w końcu nadszedł poniedziałek.
Czajnik na wodę stał nietknięty, a krzesła nie odstąpiły od stołu. Taurys i Feliks zaraz stali przebrani w mundurki szkolne przed domem czekając na autobus.
Laurinaitis nie chciał spotkać się wzrokiem z towarzyszem. Już się na niego nie gniewał, a dziwił się tylko, dlaczego Łukasiewicz jest taki szczęśliwy. Czyżby on coś ukrywał? Czy może wręcz cieszył się że słów powiedzianych przez niego kilka dni temu? Pytania zaprzątały mu głowę. Chciał już znaleźć się w szkole, gdzie nie będzie zdany na jego towarzystwo. A nie wiedział, że tam czeka na niego niespodzianka.
Jasnowłosy stał zadowolony i uśmiechał się, jakby nigdy nie zepsuto mu humoru i nigdy nikt nie miał go zepsuć. Tym samym oczekiwał, że Litwa także się ucieszy. I kto wie, może nawet znowu powrócą do swojej przyjaźni?
Tak więc kiedy szkolny autobus zajechał pod ich dom, przepuścił szatyna w przejściu. Widząc, że siada on tam, gdzie zawsze, sam cofnął się siedzenie dalej, zajmując miejsce obok Włoch.
- Witaj Włochy. - powiedział radośnie Polska.
- O, cześć Polsko. - przywitał się Włochy, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
Siedzieli w ciszy aż do następnego przystanku, kiedy do pojazdu dosiadli się jeszcze Rosja, Łotwa i Estonia, który, zauważywszy sytuację, dosiadł się do Litwy. Wtedy zaczęli ze sobą rozmawiać, jak gdyby nigdy nic, o rzeczach, które kiedyś razem czynili, a nawet się śmiali.
- Witam Litwę. - przywitał się Estonia uśmiechając się, jakby się ciesząc, że Feliks dał nareszcie spokój Taurysowi.
- Dzień dobry Estonio. - rzekł Litwa wbijając wzrok w podłoże. - Jak spędziłeś weekend? - zapytał od niechcenia.
- A, robiłem to i tamto z Finlandią i Łotwą. - odparł Estonia. Wyglądał, jakby zaraz miał zacząć opowiadać, ile to rzeczy z nimi i kiedy robił. Potem faktycznie zaczął to opowiadać, nie zważając na Litwę wpatrującego się w okno, którego to nie obchodziło, i widać było po nim, że tego nie słucha. - Może zechciałbyś kiedyś się do nas przyłączyć?
Litwa nie słuchał, a zorientował się, że Estonia się do niego odezwał dopiero po krótkiej chwili ciszy.
- Tak, hahaha. - odparł prosząc w duchu, aby nie odpowiedział właśnie na jakieś pytanie.
- Czyli rozumiem to jako tak. - ucieszył się towarzysz i teraz zaczął opowiadać, jakie rzeczy będą razem robić w następny weekend.
Litwa ucichł ponownie i już wiedział, że wkopał się w bagno, w jakie nigdy nie chciał wchodzić. Może Estonia zapomni do tego czasu, jednak i w to wątpił.
Tymczasem Włochy i Polska rozmawiali o wystrzelających krzesłach w samolotach albo o czymś podobnym, tak głośno, że zakłócali wszelkie inne rozmowy w autobusie, przez co cała rozmawiająca wcześniej reszta przełączyła się na telefony i zaczęła pisać do siebie SMS-y. Zupełnie jakby chcieli kogoś zdenerwować, czego jednakże nie mieli na myśli.
- Hej, przestaniecie się tak śmiać? - Estonia wstał z siedzenia i odwrócił się w ich stronę.
- Śmiech to generalne zdrowie drogi Estonio. - odparł na to Polska nie wiedząc, że wywołał tym uśmiech na twarzy Litwy - A wiesz co jeszcze jest totalnie zdrowe?
- Nie i nie chcę. Uspokójcie się...
- Pasta, ve. - przerwał mu Włochy, jakby wcale go nie słysząc.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanfictionPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...