VII

325 36 3
                                    

Niedziela, 4 lipca 1943r

Gdy Olya nareszcie się pojawiła, oznajmiła, że rodzice zabronili jej zarabiać u Lachów. Wydawała się trochę zasmucona, więc przytuliliśmy ją na pożegnanie.

Przez te parę dni bez przerwy mówiło się u nas o ucieczce. Rodzice zadręczali się, że granica na Bugu jest bardzo dobrze strzeżona i możemy się nie przedostać dalej. Dziadkowie utrzymywali optymistyczną wersję: wszystko się uda, a nawet jeśli nie, udamy się do jakiegoś miasta na Wołyniu. W mieście powinno być bezpieczniej.

Kiedy Niemcy rozpętali wojnę, nikt nie spodziewał się, że teraz będą uważani za „tych lepszych", „tych bezpieczniejszych" od kogokolwiek – a co dopiero od Ukraińców, naszych braci. Teraz naszym planem awaryjnym była... ucieczka w miejsce przebywania hitlerowców. Co ja gadam, naszym planem głównym była ucieczka do hitlerowców.

Życie pisze najdziwniejsze scenariusze.

***

To Tyś mnie wyprowadził z łona mojej matki,
Tyś mnie kładł bezpiecznie na matczynych piersiach.
Od urodzenia Tobie jestem powierzony
od kolan matki Tyś jest moim Bogiem.

Poszliśmy do Łódki od razu po Mszy. Krzysztof wziął po drodze parę kanapek z domu, żeby nie burczało nam w brzuchach.

Dziś chmury przysłoniły słońce całkowicie. Zapowiadało się na deszcz i mama nie chciała mnie puścić, ale Krzysiek zapewnił, że pod Łódką nie zmokniemy.

- Uroczy opis – przyznałam. - Ale czy to nie dziwne, że zapewne jesteśmy katolikami tylko dlatego, że tak nas wychowano?

- Nikt nie może zmusić człowieka do wiary, Haniu. Oczywiście, przez wychowanie możesz być oficjalnie wyznawcą jakiejś wiary, ale prawdziwie zostaniesz nim wtedy, kiedy wejdziesz na wybraną przez siebie drogę i poczujesz to we wnętrzu. Osobiście uważam, że jestem chrześcijaninem z wyboru, a zostałem nim mniej więcej w twoim wieku, kiedy uświadomiłem sobie, jak bardzo Bóg mnie kocha. W innych religiach nie uważa się wszystkich ludzi za dzieci bogów, a my możemy takimi się nazywać. Trochę inną sprawą są odłamy chrześcijaństwa, to już większa kwestia wychowania i logicznego wyboru, nie duchowego.

Chłonęłam każde jego słowo, sycąc się jego wiedzą, dopóki mogłam. Nie obchodziło mnie nawet, czy się nie myli.

Nie oddalaj się ode mnie, bo blisko jest udręka,
a nie mam nikogo, kto by mnie wspomagał!
Otacza mnie mnóstwo młodych cielców, wszędzie pełno byków z Baszanu.
Rozwarły na mnie swą paszczę jak lew, co szarpie i ryczy.

- Zaczyna się – jęknęłam. - Czemu to musi być takie przygnębiające? Te cielce i byki od razu kojarzą mi się...

Urwałam i pokręciłam głową.

- Nieważne. Zgłodniałam, podasz mi kanapkę?

Gdy jadłam, on czytał dalej.

Siły uszły ze mnie jak woda, rozluźniły się wszystkie moje kości. Jak wosk stało się me serce, topnieje w moim wnętrzu.
Moje gardło wyschło jak skorupa, do podniebienia przywarł mi język, a Ty mnie rzuciłeś w proch śmierci.

Przymknęłam powieki i westchnęłam.

- Kontynuować? - spytał z lekkim rozbawieniem.

- Oczywiście.

Zgraja psów mnie opadła, otacza mnie gromada złoczyńców, którzy przebijają moje ręce i nogi.
Mogę policzyć wszystkie kości moje, a oni przyglądają się, sycą się mym widokiem.
Między siebie dzielą szaty moje i o suknię moją los rzucają.

- Autor psalmów musiał mieć ciężkie życie – przyznałam.

- Dawid? Rzeczywiście, miał. Ale jednocześnie wspaniałe.

- Jak można mieć ciężkie i wspaniałe życie jednocześnie...?

Uśmiechnął się.

- Jedz tę kanapkę.

Ty zaś, Panie, nie oddalaj się! Mocy moja, pośpiesz mi z pomocą!
Ocal od miecza moje życie, z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro,
Wybaw mnie z paszczy lwa i od rogów bawolich.

- Mam wrażenie, że Bóg wysłuchuje codziennie miliony takich modlitw – wtrąciłam. - Pewnie miałby ich dość, gdyby nie był Bogiem.

- Miałaś jeść.

Ty odpowiedziałeś mi!
Będę głosił Twoje imię moim braciom, będę Cię chwalił pośród zgromadzenia!
Wychwalajcie Pana, Jego czciciele, niech Go sławi całe potomstwo Jakuba i drży przed Nim potomstwo Izraela!
Bo On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego.

- To nareszcie ta optymistyczna część?

- Owszem. Ośmielę się zauważyć, że jeszcze nie zjadłaś, a wciąż coś gadasz.

A ja będę Cię chwalił na wielkim zgromadzeniu i wypełnię moje śluby wobec bogobojnych.
Ubodzy zaś niech się najedzą do syta; niech sławią Pana ci, co Go szukają.
Oby serca ich żyły na wieki!
Wspomną i nawrócą się do Pana wszystkie granice ziemi, i kłaniać się będą przed obliczem Twoim wszystkie pokolenia narodów,
bo władza królewska należy do Pana i On panuje nad narodami.
Oddadzą cześć i pokłonią się wszyscy możnowładcy. Upadną przed Jego obliczem wszyscy, którzy się w proch obracają.

- Jakiś nieskładny ten psalm. - Przeżułam ostatni kęs kanapki i w porywie czułości przytuliłam się do Krzysztofa.

Jedną ręką mnie objął, drugą trzymał Pismo Święte z polską ściągą w środku.

A moja dusza będzie żyć dla Niego.
Potomstwo będzie mu służyć,
będzie opowiadać o Panu przyszłemu pokoleniu.
O dziełach sprawiedliwości Pana usłyszą przyszłe ludy,
o tym, że Pan uczynił to wszystko.

- Koniec. - Zamknąwszy Biblię, włożył ją do plecaka, a wolną dłonią ścisnął moje palce.

Krople deszczu spadały najpierw powoli i delikatnie, potem coraz szybciej i gęściej.

Krzysztof zaczął robić kciukiem kółka na wewnętrznej stronie mojego nadgarstka. Nie wiem, czemu, ale zawsze mnie to odprężało. Trzymałam nos blisko jego szyi i - chcąc nie chcąc - wdychałam naturalny zapach jego skóry, który przyprawiał mnie o łaskotanie w brzuchu. Deszcz padał coraz mocniej.

- Nie chcę, żebyś umarł – wyszeptałam po dłuższej chwili.

Przełknął ślinę.

- Powiedziałbym, że też tego nie chcę, ale gdyby zastanowić się nad tym głębiej... - Podniósł lekko kąciki ust. - Spotkam Boga i tak dalej.

- Nie mów tak. - Chciałam się wyprostować i popatrzeć na niego z wyrzutem, ale bałam się, że nie wrócę później do poprzedniej pozycji, więc w niej pozostałam.

- W Niebie nie będzie już żadnej nienawiści. Na ziemi osiągnęła swoje apogeum.

- Jesteś potrzebny tutaj. - Powoli spletliśmy swoje palce. - Będziesz odprawiał msze, spowiadał i rozmawiał z ludźmi, pomagając im w problemach. Będziesz opowiadał niedowiarkom, takim jak ja, o tym, jak wspaniały jest Bóg. I tłumaczył Pismo Święte. Jesteś taki mądry i miły, i tak bardzo potrzebny.

Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Akurat zrobił to samo, więc najpierw jak zwykle uciekłam wzrokiem. Ale on przyglądał mi się dalej, więc nie wytrzymałam.

Moje serce trzepotało, a łaskotanie w brzuchu nie dawało spokoju. Nie ze względu na to, że byliśmy tak blisko, ani z zachwytu nad czymkolwiek w jego powoli starzejącej się twarzy. Jego wzrok, łagodny i czuły, a jednocześnie przeszywający na wskroś, doprowadzał mnie do szaleństwa.

Byłam niemal pewna, że domyślał się wszystkiego. Może pewnych rzeczy nie da się ukryć, zwłaszcza jeśli ukazuje się komuś z bliska zwierciadło swojej duszy – w moim przypadku koloru wyblakłej trawy, chronione przez rzadkie, jasne rzęsy, które nigdy mi się nie podobały.

Łania Świtu||Rzeź Wołyńska 1943Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz