To wszystko przeze mnie. To przeze mnie Michael jest teraz w piekle, ale ja się nie poddam. Wyciągnę go stamtąd, gdzie go sam wpakowałem. Tylko jak? Mam poprosić o pomoc archaniołów? To głupie, bo przecież sami tego chcieli, ale on nie morze cierpieć i to przeze mnie. Nie wiem jak to jeszcze zrobię. Nawet jeśli miną lata, wieki, to nie poddam się, przecież my jesteśmy jak bracia. Michael też by to zrobił. Dla mnie. Może Lorenzo mógłby mi pomóc, ale wątpię w to. To kogo ja jeszcze znam, komu mógłbym jeszcze zaufać?
Samuel.
Postanowiłem odnaleźć Samuel'a. Potrwa to długo, ale nie zamierzam się poddawać. Ostatnim razem widziałem go w Los Angeles, on uwielbia to miasto, wątpię żeby stamtąd uciekł. To jest dość długa trasa, potrwa ona dni, a jeżeli Samuel się nie zgodzi to będzie tylko stracony czas.
********
Jestem w drodze do Rose. Mamy spotkać się w jej domu. Zbliżyliśmy się do siebie, ale Rose chyba tego nie czuła, rozmawia ze mną tylko dlatego, że Michael'a nie ma. Nie wiem co powinienem czuć. Po prostu tylko polubiłem Rose, to nic dziwnego.
Pukam do drzwi. Otwierają się.
-Patch.- to dziwne ale lubię jak mówi moje imię.
-Mam chyba dobrą wiadomość.
-Choć. - pokazała gestem, żebym wszedł do środka. Przekroczyłem próg, Rose zrobiła krok do tyłu. Dzieli nas, może z czterdzieści centymetrów. Czuję jej oddech na szyi. jestem od niej wyższy prawie o głowę.
-Są twoi rodzice?- zapytałem. Zrobiła wkurzoną minę.
-To nie są moi rodzice.
-Wiem. Tylko tak powiedziałem.
Od momentu "zniknięcia" Michael'a Rose zrobiła się wybuchowa.
-Dobra.- powiedziała machając głową.- Choć na górę.
Siedziałem na parapecie, a Rose chodziła w kółko, dopiero wtedy, gdy podeszła do włącznika światła i zapaliła zobaczyłem w jakim jest stanie. Całe oczy miała czerwone od ciągłego płaczu, zaczerwienione od tarcia powieki i policzki. Jej włosy są po kołtunione, tak jakby nie czesała ich przez miesiąc i ubrana w te same ciuchy co wdziałem ją poprzednio. Kilka dni temu. Wstałem. Podszedłem kilka kroków w stronę Rose. Zatrzymała się i obróciła się w moją stronę. Chwyciłem ją za łokcie i zmusiłem by jej ręce oparły się o moje biodra.
-Wszystko będzie dobrze. Wyciągniemy go stamtąd.- powiedziałem spokojnym głosem, lecz sam nie byłem tego pewien.
-Patch. Ja się nie poddam dopóki nie wyjmę go stamtąd. On tam teraz cierpi. -jej oczy napełniły się łzami. Jedna łza poleciała jej po policzku.
-Ja też się nie poddam. Obiecuję.- spojrzałem jej prosto w oczy.- Obiecuję.- przyrzekłem.
-Jakie masz wieści?- zapytała odpychając się ode mnie, następnie siadając na swoją granatową pościel.
-Wiem, kto jest godny zaufania. Znam go od bardzo dawna z...- przerwałem.-... z Michael'em.
-Kto to jest?
-Samuel.
-Nie znam go. Gdzie on jest?
-Myślę, że możemy go znaleźć w Los Angeles.
-To daleko!
-Daleko.- potwierdziłem.- Ale on mógłby nam pomóc.
-Dobra. Kiedy jedziemy?
-Wyjeżdżam jutro.- zmarszczyła brwi.
-Jak to ''Wyjeżdżasz''? Sam?- pokręciłem pozytywnie głową.- Oo.. nie. Nie ma mowy. Jadę z tobą.- powiedziała wstawiając z łóżka z wściekłą miną.
-Okej. Jutro o drugiej rano będę czekać przed twoim domem.- oznajmiłem podchodząc do drzwi. Chwyciłem za klamkę i nacisnąłem ją w dół tak, że drzwi się otworzyły.- Tylko wymyśl jakąś wymówkę dla przepranych rodziców.- wyszedłem z jej pokoju, po czym wyszedłem z jej domu.
Byłem w domy, gdy ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem i spojrzałem przez wizjer.
Lorenzo.
Czego on znowu chciał?! Dlaczego on się tak nas uczepił? Chciał stać się mieszańcem? Ciekawiło go to? Ja mu w ty na pewno nie pomogę.
-Patch, wiem, że tam jesteś!- ledwo usłyszałem przez drzwi. Postanowiłem, że otworzę mu te drzwi.
-Czego? Masz mało czasu.- przyjął pozę jakby niczym się nie martwił i nie zamierzał się śpieszyć. To mnie irytowało.
-Em.. Wiem, że masz kłopoty.
-Nie potrzebuję twojej pomocy.
-Czyżby?!- wybuchł głupkowaty śmiechem.
-Jestem tego pewien.
Zamknąłem drzwi przed jego nosem i się nim nie martwiłem.
CZYTASZ
Ciało, a dusza
FantasiJest to historia Michael'a, podupadłego anioła i jego ukochanej Rose, wysłanniczki Lucyfera. Patch, najlepszy przyjaciel Michael'a prosi go o pomoc. Nagle pojawiła się nadzieja, na to by upadły anioł stał się człowiekiem. Ale staje im coś na drodze...