Rozdział LX

109 9 1
                                    

Kyoko właściwie niewiele pamiętała z zakończenia meczu. Razem z drużyną, w okropnych nastrojach, wyczerpani, obolali i kontuzjowani wyszli ze stadionu i wrócili autokarem pod szkołę. Jak przez mgłę pamiętała, że Atsuko i Genda uparcie starali się znaleźć jakieś słowa, by ją pocieszyć, podobnie Kazemaru, choć sam czuł, że coś ściska mu gardło, gdy myśli o tym meczu. Kierowca autokaru zaoferował się odwieść tych, którzy tego potrzebowali, pod Szpital Inazumy. 

Czekając niedaleko wejścia do szpitala, wpatrywała się po prostu przed siebie. Po kilkunastu minutach zjawił się jej ojciec, którego musiała poprosić o przyjechanie po nią. Lekarz zabronił jej grać przez najbliższe dwa tygodnie, a przez najbliższe dni miała poruszać się o kulach, żeby odciążyć kontuzjowaną nogę. Tylko cudem nie wylądowała w gipsie.

Wsiadła razem z ojcem do samochodu i w milczeniu ruszyli w drogę powrotną do domu. Dopiero pod samym domem, mężczyzna się odezwał.

- Nic się nie stało. Zdarza się, nie zawsze się wygrywa.- zabrzmiał zaskakująco łagodnie, jednak w oczach brunetki momentalnie stanęły łzy, które powstrzymała tylko wysiłkiem woli od popłynięcia po jej i tak zaczerwienionych policzkach.

Dopiero jak znalazła się w pokoju i padła na łóżko, pozwoliła sobie na płacz. Po drodze nawet nie zwróciła uwagi na Aiko i minęła ją, nawet nie rejestrując w głowie, co takiego powiedziała do niej kobieta.

W końcu, zasnęła wyczerpana, wciąż jednak czując smutek i dotkliwe uczucie porażki. 

~~~

Kilka dni później, Kyoko szykowała się na trening. Nie mogła grać, podobnie spora część drużyny, ale trener poprosił, by wszyscy się zjawili. Brunetka tak czy siak zamierzała przyjść, nieważne czy może trenować. W międzyczasie, Jiro wrócił do domu i teraz razem z niebieskooką wsiadał do samochodu.

- Na pewno możesz iść na ten trening? Jeśli ma cię boleć ta noga, to lepiej, żebyś została w domu.- zapytał chyba po raz siódmy brat dziewczyny.

- Tak. Nic mi nie będzie, jeśli już, to poczuję się lepiej.- zmusiła się do słabego uśmiechu i zapięła pasy.

Dojechali na miejsce kilka minut później, a brunetka wypakowała się z auta wraz z kulami, które miały jej towarzyszyć jeszcze przez kilka dni. Ruszyła powoli w stronę szkolnej bramy i dalej, na boisko, gdzie już czekała mniej więcej połowa zespołu. Od razu rzuciło jej się w oczy, że zarówno Kurimatsu, jak i Megane wylądowali w gipsach, pierwszy z nich na lewej nodze, drugi na prawej ręce. Gouenji również był o kulach, jednak na szczęście skończyło się tylko na usztywniaczu, podobnie sytuacja miała się u Endou, który nadgarstek miał porządnie owinięty bandażem elastycznym. Pozostali, cali w sińcach i zadrapaniach, byli w nieco lepszym stanie, choć co niektórzy również mieli na sobie wszelkiego rodzaju usztywnienia i bandaże.

Jeden mecz. To był tylko jeden mecz. Kyoko otrząsnęła się z ponurych myśli i pokuśtykała w stronę siedzącego niedaleko Kazemaru. Zajęła miejsce koło niego.

- Jak twoja noga?- zapytała, nie podnosząc wzroku znad ziemi.

- W porządku. Prawie już nie boli.- chłopak starał się podnieść nastolatkę na duchu, jednak z marnym skutkiem.- A ty jesteś cała? Nie odnowiła ci się kontuzja, prawda?

Brunetka pokręciła głową.

- Przez dwa tygodnie nie mogę grać. 

Chwilę żadne się nie odzywało, a na boisku stopniowo zjawiali się kolejni gracze. W końcu na spotkanie dotarł cały zespół oprócz Naokiego. Chwilę potem zadzwonił telefon Aki.

- A... Okej. Do zobaczenia.- powiedziała po dwóch minutach rozmowy i rozłączyła się. Zwróciła się do pozostałych.- Nao nie przyjdzie, dopiero za trzy dni może opuścić szpital.

Ta wiadomość wyraźnie zasmuciła zebranych. Do samego końca mieli nadzieję, że nikt nie wyląduje na dłużej w szpitalu, okazało się jednak, że jest inaczej. Po chwili na boisku zjawił się trener. Stanął przed siedzącymi na ławce i trawie zawodnikami.

- Nie ukrywam, Strażnicy byli silniejsi niż sądziliśmy. Nie byliście w stanie ich pokonać, nie zamierzam jednak mówić, że nie wygracie z nimi następnym razem. Mimo wszystko, jesteście wicemistrzami tegorocznej Strefy Futbolu. Na razie nie możecie trenować, ale to się nawet dobrze składa. Wasze menadżerki wpadły na pewien pomysł i przez ostatnie dni zajmowały się wszystkimi pracami organizacyjnymi, związanymi z owym pomysłem.

Kyoko i chłopcy popatrzyli zaciekawieni i zaskoczeni na trójkę menadżerek, siedzących między nimi. Te jednak nie miały zamiaru zdradzać, co wymyśliły, wszyscy więc ponownie spojrzeli na trenera.

- Za cztery dni, pojedziemy drużyną na tygodniowy obóz. Bez piłki, bez treningów. Macie odpocząć, a przede wszystkim znowu uwierzyć, że jesteście w stanie wygrać ze Strażnikami. Bo jesteście w stanie to zrobić. Może nie teraz, ale po odpowiednim treningu, jesteście w stanie zrobić wszystko. Do starcia z nimi i tak nie dojdzie, dopóki nie uznacie, że dacie sobie radę i chcecie spróbować. Dzięki temu tygodniowemu odpoczynkowi, zregenerujecie się, a potem, ci którzy będą mogli wrócić do treningów, zaczną trenować, reszta dołączy później. Możecie ćwiczyć nawet miesiącami, nie goni was czas, jeśli tego potrzebujecie, zmierzycie się z nimi choćby i za kilka lat. Ale znowu z nimi zagracie i tym razem udowodnicie im, jak bardzo się mylili, myśląc, że już skończyli z Raimonem. Czy to jasne?

W miarę jak mężczyzna mówił, po twarzach zawodników przebiegały kolejne fale emocji, a ich usta mimowolnie układały się w lekkie uśmiechy. Gdy trener skończył mówić, wszyscy ochoczo pokiwali głowami, kilkoro nawet wydało radosne okrzyki na znak zgody z tym, co mówił mężczyzna.

- Tak samo, jak walczyliście z Akademią Aliea, raz po raz próbując i robiąc wszystko co w waszej mocy, by jednak z nimi wygrać, tak teraz, możecie do skutku walczyć ze Strażnikami.- trener uśmiechnął się szeroko.- Lepiej jednak, żebyście się pospieszyli, bo jeszcze Kageyama się rozmyśli i zrezygnuje z bycia ich trenerem.

Teraz wszyscy zgodnie krzyknęli, już nie mogąc się doczekać powrotu do treningów.

- Właśnie, zaczniemy ćwiczyć i wygramy! Przecież nie ma takiej siły, która mogłaby nas powstrzymać przed walką z nimi, nieważne ile razy będziemy musieli próbować!- wrzasnął Endou, szczerząc się tak szeroko, jak tylko on potrafił.- Będziemy trenować i...

- Ale dopiero po zakończeniu obozu.- przerwała mu stanowczo Natsumi.

- A ty nawet później.- dodała Otonashi, uśmiechając się delikatnie.

- No tak, jasne...- zaśmiał się brunet, a spora część zawodników również zaczęła się śmiać, znowu widząc swojego kapitana w dobrym nastroju. Kiedy Endou nie miał humoru, nikt w drużynie go nie miał, w końcu to bramkarz zawsze ich motywował, jeśli nawet on zaczynał się poddawać, oni też nie potrafili uwierzyć w zwycięstwo.

- W takim razie, spotykamy się tu za cztery dni, dziewiąta rano i ani myślę, żeby się ktoś z was spóźnił.- zakończył trener, a odpowiedział mu kolejny zgodny krzyk.

Przeszłość zawsze wraca ~ Inazuma Eleven ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz