Nie wierzyłam Samuel'owi, ale w ufam Patchowi. Miałam mieszane uczucia do tego wyjazdu. Może rzeczywiście powinnam zostać w domu. Ale gdyby mógł nam pomóc, to chciała bym być przy tym. Jest dopiero północ, a ja zaczynam w to wszystko wątpić. Poddawać się, ale przyrzekłam sobie, że się nie poddam. Dla Michel'a. Pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Jeszcze nie wymyśliłam wymówki. Może napiszę wiadomość dla rodziców, że potrzebuję trochę czasu, bo przez pewien czas coś u mnie się pozmieniało.Jeszcze mam czas na wymyślenie lepszej wymówki, ale nie mogę się skupić, łzy co chwila spływały mi po policzku. Mam całe spuchnięte policzki od przecierania, a oczy całe zaczerwienione od płaczu. Związałam włosy w warkocz, tak by mi nie przeszkadzały. Położyłam się na łóżko i pierwszy raz od paru dni zasnęłam. W piekle czas płynie inaczej. Szybciej.
-Rose!- poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Szybko wstałam na nogi, lekko się ugięły.
-Przepraszam, zasnęłam.- wytłumaczyłam się.
-Okej. Więc chodźmy, jest już po drugiej. Masz wymówkę?
Kompletnie o tym zapomniałam, ale nie zamierzałam o tym mówić Patchowi.
-Tak, zostawiłam im wiadomość.- ominęłam jego wzrok.
-Okej, chodźmy.- wskazał okno.
-Chodźmy.- powiedziałam sama do siebie.
Na podjeździe stał samochód. Nie znam się na samochodach, ale ten był raczej drogi.
-Skąd masz takie pieniądze?
-Przecież nie żyję krótko.- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Skierował się w stronę drzwi kierowcy. Chwycił za klamkę.
-Zostajesz?- powiedział z rozbawieniem.
Skierowałam się w stronę drzwi pasażera. Jednocześnie wsiedliśmy do samochodu zamykając drzwi.
-Dobra.- powiedział sam do siebie.- Jedziemy.
Spojrzał do tyłu, żeby zobaczyć czy niczego niema. Wycofał się i skierował się do drogi. Jechaliśmy dość szybko. Jest to raczej sportowy samochód. Mało jest w nim miejsca, ale potrafi przyśpieszyć w kilka sekund do 100 km/h. Ciszę przerwał Patch.
Coś poczułam. Tak jakby, ktoś grzebał mi w umyśle.
-Rose, wszystko w porządku?- spojrzał na mnie. Pokręciłam głową.
-Coś jest nie tak, ktoś tu jest.- zamknęłam oczy próbując wywalić tego kogoś z mojego umysłu.
Patch spojrzał do lusterka.
-Ktoś jedzie za nami.
-Skręć tu.- pokazałam palcem na uliczkę.
Skręcił. Samochód zrobił to samo.
-Chyba mamy problem. Kto to mógłby być?
-Nie wiem. - powiedziałam szczerze, choć chyba się domyślałam.
-Zatrzymać się?- zapytał.
-Nie, pojedziemy inną drogą. Jedź szybciej.rozkazałam.
Zrobił to co ja powiedziałam. Spojrzałam na lusterko. Samochód się oddalał, ale wciąż go dobrze widziałam.
-Nie znam dobrze tej drogi.- ostrzegł.
Samochód, który nas śledzi przyśpieszył, wyminął nas i gwałtownie zahamował.
-Co jest!!- wykrzyknął hamując.
-Nie hamuj, jedź!- rozkazałam.
Wyruszyliśmy a samochód za nami.
-Nie możemy jechać tam, gdzie chcemy. Musimy się zatrzymać. - powiedział Patch opanowanym głosem.
-No... okej.
Zatrzymał się na uboczu, drugi samochód zrobił to samo. Ktoś wysiadł z strony kierowcy. Ja wraz z Parchem zrobiliśmy to samo. Spojrzałam na wysokiego chłopaka. Ma na twarzy podstępny uśmiech.
-Kim jesteś?- zapytałam zatrzymując się. Patch ustał obok mnie. Wysoki chłopak zatrzymał się kilka kroków od nas.
-A czy to ważne...Rose...- zdziwiłam się. Zna moje imię.- Powinniśmy trzymać się razem.
-Jesteś demonem?- odezwał się Patch.
-Możliwe.- spojrzałam na Patcha, potem na chłopaka.
-Czego chcesz?- zapytał już zdenerwowany Patch.
-Chcę czegoś od Rose.- powiedział, a następnie spojrzał na mnie z uśmiechem.- Wracasz?
-Nigdy.- odparłam z pogardą.
-Jest u nas twój chłopak i Lucyfer tego nie marnuje. Wyjątkowo cierpi.- na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Czego chcesz?!- coraz bardziej się denerwowałam. Michael cierpiał i to przeze mnie.
-Michael dostał propozycję. Jeśli ją przyjmie uwolnimy go.... tak jakby.- przeczesał włosy ręką.- I mamy też dla ciebie propozycję.
-Mów. - spróbowałam mieć obojętny głos, ale chyba nie udawało mi się to, za bardzo się martwiłam.
- Jeśli zrobisz coś dla nas, Michael będzie wolny.
-A jaką Michael dostał propozycję?- Patch nie mógł w to uwierzyć.
-Też zrobi dla nas parę rzeczy i jest jeszcze coś cięższego, ale mam nadzieje, że sobie z tym poradzi.- spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Co to za rzecz?- zapytał z zaciekawieniem Patch.
-A tego nie powiem.
-A jaką masz propozycję dla mnie?
-Spotkaj się z Lucyferem to się dowiesz.
-Ja nie wiem, czy może czai się za tym coś więcej niż tylko spotkanie.- powiedziałam z podejrzliwością.
-Czemu mi nie ufasz?- wykrzywił usta w sztucznym smutku.
-Gdzie mam się zjawić?- zignorowałam jego pytanie.
-U niego.- wyprostował się, jest ode mnie wyższy o prawie dwie głowy.- No to czekamy. Miło się gawędziło.- odwrócił się od nas i ruszył w stronę swojego samochodu. Po chwili odjechał.
-Chyba tam nie pójdziesz?
-Muszę.- skierowałam się w stronę samochodu.- Wracajmy.
-Nie! Michel by tego nie chciał. Nie chciał byś zadawała się z nimi.
-Z nimi? Czyli z demonami?! Ja też jestem taka sama jak oni! Nie zmienię tego!
-Teraz jesteś inna.- powiedział ze spokojem.
-Wcale, że nie!-odparłam.- Codziennie ledwo nad tym panuję. Jestem demonem czy tego chcę, czy nie! Zabiłam z trzy razy więcej ludzi od ciebie i nie żałuje tego! Nadal myślisz, że się zmieniłam?- wyrzuciłam to z siebie. Pokręcił głową.
-Nie znam cię zbyt dobrze, ale Michel...
-Nie mów o Michael'u! Tu nie o to chodzi. Nie zmieniłam się.- zaczęły mi szczypać oczy przez łzy.- Codziennie udaję dobrą osobę, ale taka nie jestem. Tyle razy mnie kusiło, żeby wrócić.
-Ale tego teraz nie chcesz, prawda?- miał niepokój w oczach.
-Muszę to zrobić, dla Michael'a.- wytarłam o rękaw łzy. Zbliżył się do mnie, chwycił mnie za rękę i otulił ją swoimi rękami.
-Znajdziemy inny sposób.- wciąż miał nadzieję.
-Wracajmy. Proszę.- kolejne łzy spływały mi po policzkach.
-Dobra.- puścił moje dłonie otwierając mi drzwi, wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi. Patch był już na siedzeniu obok mnie. Odpalił silnik i zawrócił.
CZYTASZ
Ciało, a dusza
FantasyJest to historia Michael'a, podupadłego anioła i jego ukochanej Rose, wysłanniczki Lucyfera. Patch, najlepszy przyjaciel Michael'a prosi go o pomoc. Nagle pojawiła się nadzieja, na to by upadły anioł stał się człowiekiem. Ale staje im coś na drodze...