Rozdział 21

727 59 19
                                    

  Larissa rozpędziła się na dywanie, na którym przed chwilką wylądowała i skoczyła w stronę Warrena. Jedna z jego stóp już zanurzyła się w lawie, gdy Nobody z całym impetem wpadła na niego, rzucając ich oboje na platformę po drugiej stronie pomieszczenia. Runęli na kamienną posadzkę. Białowłosa syknęła, gdy zimne podłoże obiło jej żebra i rękę, jednak już chwilę później zerwała się na nogi i pochyliła się nad stopą Warrena. Usunęła resztki skórzanego buta z nadpalonej kończyny, w tym celu posługując się nożem. Potem podwinęła nogawkę. Warren był przytomny, chociaż cały czas jęczał z bólu. Starała się mówić do niego spokojnym głosem, cały czas opowiadając mu o czymś jak najmniej związanym z jego aktualnym problemem. Mówiła o polityce, religii, o tym, jak pięknie słońce oświetla morze i góry w Walii. Paplała, co tylko jej ślina na język przyniosła. Chyba nigdy w życiu nie powiedziała tylu słów naraz. Jednak widziała, że w pewien sposób sprawia mu to ulgę. Gdy wyjęła ze swojej sakwy maść, reszta drużyny zaczynała powoli zmieniać postacie i podbiegać do leżącego. Vanessa złapała go za rękę i wyręczyła Larissę w mówieniu, co było całkiem miłe, gdyż dzięki temu mogła się bardziej skupić. Noga była w bardzo złym stanie. Nabrała na dłoń trochę maści i zaczęła smarować osmaloną kończynę towarzysza. Bolesne odgłosy z ust Warrena powoli cichły. Po paru kolejnych minutach zrobiła już wszystko, co mogła, by jak najlepiej opatrzyć jego nogę. A raczej to, co z niej zostało. Otarła czoło, bardziej z przyzwyczajenia niż z konieczności i uniosła lekko głowę, by spojrzeć na Dale'a. Wpatrywał się w nią intensywnie. Na widok pytania w jego oczach wzruszyła ramionami. „Nie wiem, ale przykro mi" chciała powiedzieć, jednak żadne z tych słów nie opuściło jej ust. Po chwili wstała.

- Ta platforma jest wystarczająco duża, żeby była w miarę bezpieczna. Zatrzymamy się tu póki co. - Odeszła w róg pomieszczenia i usiadła po turecku, obserwując jak Dale i Vanessa doglądają chorego. Kendra i Paprot usiedli przy ścianie i szeptali coś do siebie cicho, a Seth... Seth zniknął. Zamknęła oczy i wyczuliła inne zmysły. Szedł do niej. Nie wiedziała po co i nie była tym szczególnie zachwycona. Trącił jej nogę, gdy klapnął na ziemię, pojawiając się.

- Nie chciałem im przeszkadzać – powiedział po chwili niezręcznej ciszy.

- To zrozumiałe. - zauważyła kobieta.

- Myślisz, że z tego wyjdzie?

- On tak, jego noga – zobaczymy. Zjedz coś lepiej. Zobaczymy, kiedy będzie do tego następna okazja. Chłopak wyjął ze swojego plecaka pakunek i otworzył go.

- Super. Ale co to jest? - spytał, patrząc na jego zawartość.

- To – kobieta wskazała na małe białe kulki przypominające kostki lodu – dostarcza całkiem sporo wody i innych składników odżywczych. A to jest coś w rodzaju suszonego miejsca. Jeżeli będziesz je wystarczająco długo żuł, to stanie się miększe. Jest całkiem smaczne – pocieszyła szesnastolatka białowłosa, widząc jego minę. Chłopak włożył do ust kawałek suszonego mięsa i z cierpiętniczą miną zaczął je przeżuwać. Po chwili jego twarz pojaśniałą nieco.

- Małaś acje – wyznał z pełnymi ustami.

- Wiem. - gdy Seth skończył jeść kawałek mięsa, uniósł dwoma palcami kulkę. - Po prostu wsadź ją do ust – poradziła Larissa. - Przecież cię nie ugryzie. - chłopak zrobił to, co mu poradziła i aż otworzył szerzej oczy ze zdumienia. Lód zaczął rozpuszczać się w jego ustach, uwalniając wielki miks smaków. Był orzeźwiający i chłodny, a gdy wypił całą kulkę, czuł się jakby był to co najmniej litr wody. Ziewnął szeroko i oparł głowę o ścianę.

- Skąd je masz? - spytał.

- Kiedyś – zaczęła cicho Larissa – gdy podróżowałam przez lasy równikowe, pewna kobieta nauczyła mnie je robić. Były i nadal są niezwykle przydatne w ciepłym klimacie. Pozwalają przetrwać. Gdy wrócimy do waszych dziadków, może pokażę wam jak je wyrabiać – zadeklarowała cicho. Nagle poczuła, że coś opada na jej ramię. Zerknęła w lewo i zauważyła, że głowa nastolatka leży na niej. Wzdrygnęła się i przez chwilę zamierzała ją zrzucić, jednak powstrzymała się i przez parę kolejnych godzin nie ruszyła się ani o milimetr.  


Hej! Co sądzicie o rozdziale i o relacjach Larissy z resztą drużyny? Dajcie znać! Do następnego! ~ Mrs. Hate

Strażniczka (Baśniobór ff) ~ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz