→ ONE!
◜ be careful what you wish for ◞
AMBER ODETCHNĘŁA GŁĘBOKO PRZEZ NOS. Gruba książka leżała wygodnie na jej kolanach. To był kolejny normalny dzień w Nowym Jorku, a Amber siedziała sama w sanktuarium, czując szczęście w niezwykle cichym budynku. Krzesło, na którym siedziała, było schowane w cieniu, ukrywając ją przed ludzkimi oczami. Jej różnokolorowe oczy powoli badały stare strony książki, a jej umysł tańczył ze słowami, które czytała pod nosem. Powoli przesunęła palcem wskazującym do krawędzi strony. Palcem szybko przewróciła kartkę i kontynuowała czytanie.
— Abel.
Tym samym palcem zagięła kawałek strony, aby zaznaczyć, gdzie skończyła czytać i podniosła wzrok na wzywający głos. Stephen Strange — Mistrz Sztuk Mistycznych, stanął przed nią, w nowych szatach — jak zauważyła. Jego zwykłe ponure spojrzenie, opadło na ostre rysy twarzy Amber.
— Strange — przywitała się chłodno, lekko przechylając głowę w prawo. Jej brwi uniosły się w dziwny sposób, kiedy oczekiwała, na odpowiedź na pytanie — dlaczego Doktor zakłócił jej popołudniowe czytanie.
— Mamy gościa — powiedział Stephen stanowczo, dezorientując ją. Jej oczy rozejrzały się po pustym pokoju, szukając kogoś w nim, ale bezskutecznie. Z wahaniem spojrzała w oczy Stephena.
Jej palce uderzyły gwałtownie o kartki książki, wydzielając przytłumiony łomot. Jej usta zacisnęły się mocno, a oczy zwęziły się w skupieniu.
— Ciekawe. Powinniśmy się przygotować na jego przybycie? — Stephen zatrzymał się, unosząc w powietrzu palec w skórzanej rękawiczce.
— Powinien przybyć o... — Jego słowa przerwało donośne pukanie w drzwi. — Teraz. — Amber znów uniosła brwi, po czym zamknęła książkę, odkładającą ją w odpowiednim miejscu na półce z książkami.
— Czy znamy tego gościa?
— No cóż — zaczął Stephen, przeciągając słowo na tyle, aby Amber uniosła brew w podejrzeniu — w pewnym sensie.
— W pewnym sensie?
— To nordycki bóg, słyszałaś kiedykolwiek o Thorze Odinsonie, bogu Piorunów?
— Łał — powiedziała z podziwem, powoli kiwając głową. — Cóż, przyprowadź go.
Stephen kiwnął głową, płynnym ruchem machając rękami w powietrzu. Nagle Amber podniosła się z krzesła w kącie pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła, że Stephen zniknął. Bóg piorunów stał przed drewnianymi schodami, wyglądając na niesamowicie zmieszanego.
— Thor Odinson. — Dziwnie głęboki głos Stephena odbił się echem po całym sanktuarium, ujawniając obecność gościa. Unosił się nad schodami, lecąc w stronę boga. — Bóg piorunów.
Thor podniósł parasol w defensywie, patrząc na Stephena.
— Możesz odłożyć parasol — powiedział Stephen, patrząc na jego akcesorium. Thor uśmiechnął się smętnie, a spoglądając na bok, zobaczył uchwyt na parasol i umieścił w nim swoją broń.
Gdy tylko parasol zetknął się z podłogą, został przetransportowany do innej części pokoju, nagle powitany przez dwie osoby. Stephena i Amber. Kobieta oparła się o ścianę, trzymając luźno splecione ręce na piersi.
Przed Thorem stał stół. Na stole stała obudowa z metalu w kształcie rombu; jeden z wielu relikwii przechowywanych w Sanktuarium. Podszedł do stołu i podniósł kawałek metalu.
CZYTASZ
✔ | GLADIATORS ▹ RAGNAROK | Tłumaczenie
Fanfiction• ° . * : .⋆ 𝓖𝙻𝙰𝙳𝙸𝙰𝚃𝙾𝚁𝚂 ᵎ ❛❛ 𝖼𝖺𝗇 𝗐𝖾 𝗃𝗎𝗌𝗍 𝗆𝖺𝗄𝖾 𝗍𝗁𝗂𝗌 𝗊𝗎𝗂𝖼𝗄, 𝗉𝗅𝖾𝖺𝗌𝖾 ? ━━━ ੈ ♡ ‧ ₊˚ 𝗆𝗒 𝗍𝖾𝖺 𝗂𝗌 𝖻𝗋𝖾𝗐𝗂𝗇𝗀 ❜❜ ▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆▆ 𝙄𝙉 𝙒𝙃𝙄𝘾𝙃 . . . 𝗍𝗁𝗈𝗋'𝗌...