Rozdział Pierwszy

2.2K 154 57
                                    

Dzieciaczki, prośba - nie zgłaszajcie do recenzji. Mamy już jedną u ___IvyClaw___ i drugą u tallbreeze_, tyle nam wystarczy.



Młody uczeń biegł za swoim mentorem przez pole. Ciepły wiatr targał jego futro, a do nozdrzy wlatywały zapachy kwiatów, które dopiero zakwitły. Nic dziwnego, w końcu była pora młodych liści. Zapowiadało się na koniec ciężkiego okresu, w którym koty głodowały. Klan Słonecznika czekały obfite dni.

- Pospiesz się trochę!- krzyknął młody kocur o czarnym futrze z mało widocznymi pręgami. To Jaskiniowa Skóra, mentor Sroczej Łapy.- Nie mamy całego dnia, a zaplanowałem coś fajnego.

Kot w plamy przyspieszył tak, by się zrównać z Jaskiniową Skórą.

- Nie możesz mi powiedzieć co zaplanowałeś?- spytał ciekawie uczeń.
W złotych oczach starszego pojawił się wesoły błysk. Nie odpowiedział, lecz Srocza Łapa nie gniewał się na niego. Bo jak się gniewać na tak wspaniałego mentora? Pozostali uczniowie mu go zazdrościli. Sam Srocza Łapa wiedział, że miał niesamowite szczęście. Jaskiniowa Skóra był młody i uczył dopiero drugiego ucznia, lecz dawał mu dużo swobody, rozmawiał z nim podczas treningów i przekazywał całą swoją wiedzę w sposób atrakcyjny dla obu stron. Co prawda, był nieco wymagający, a kary od niego na pewno były ciężkie (Srocza Łapa jeszcze się o tym nie przekonał i nawet nie zamierzał), ale to tylko kilka minusów w porównaniu do wszystkich jego zalet. Podejście czarnego kocura pozwoliło mu zaprzyjaźnić się z swoim uczniem i po kilku księżycach już nikogo nie dziwił widok ich dwóch razem na każdym kroku.

- Już jesteśmy- miauknął po chwili Jaskiniowa Skóra, zatrzymując się.
Srocza Łapa nie zauważył tego, zatracając się w pędzie i stanął dopiero kilka długości lisa za mentorem, przy okazji przewracając się i brudząc białe plamy na czarnym grzbiecie. Jaskiniowa Skóra parsknął rozbawiony.

- Uważaj trochę.

- Przepraszam...- mruknął młodszy.- To co będziemy robić?

- Pójdziemy na spacer.

- Co?- To było nietypowe nawet jak na Jaskiniową Skórę. Tyle tu biegli na... spacer? Żadnego treningu?

- No nie patrz tak na mnie... Poznasz teren poza naszym terytorium. Może nawet uda się nam zobaczyć Dwunożnych.

Srocza Łapa przekrzywił głowę i po chwili ruszył z mentorem naprzód. Przeszli po obalonym drzewie tworzącym most nad rzeką i po chwili byli już przy Drodze Grzmotu wyznaczającej koniec terytorium Klanu Słonecznika. Srocza Łapa położył uszy na kark i skulił się, widząc przejeżdżającego potwora.

- Musimy przez nią przejść- poinformował Jaskiniowa Skóra. Widząc niepewność ucznia, dodał:- Spokojnie, dasz sobie radę.

- Ale potwory...- Spojrzał z obawą na mentora, a następnie przeniósł wzrok na Drogę Grzmotu.- Co jeśli... jeśli nas potrącą?

Po chwili starszy kocur zrozumiał skąd się bierze strach młodzika. Jak mógł zapomnieć o Lawendowym Sercu?

- Srocza Łapo, posłuchaj...- zaczął spokojnie, siadając.- Wszyscy pamiętamy co się stało z Lawendowym Sercem, wiemy, że ty i Gronostajowa Łapa bardzo to przeżyliście. Ale nie możesz wiecznie bać się z tego powodu Drogi Grzmotu. Bardzo lubiłem waszą mamę i wiem, że na pewno nie chciałaby, żebyś się bał. Czegokolwiek. Ja też tego nie chcę i sądzę, że ty też. Mam rację?

Uczeń kiwnął nieśmiało głową.

- W takim razie uspokój się i przejdźmy przez Drogę, to nie takie straszne. Ja wiem, że dasz sobie radę. Teraz tylko ty musisz się tego dowiedzieć. Gotowy?

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz