Rozdział II

304 16 1
                                    

Lucyfer wszedł do swojej sypialni, gdzie zastał upadłe anioły, które zaczęły zmieniać pościel. Jeden z nich, osobnik męski podniósł Avenidę i ostrożnie z ogromną delikatnością trzymał ją w ramionach. Wcześniej były archanioł poczułby bolesny skurcz widząc to i teraz też tak było, lecz w przeciwieństwie do przeszłości w tej chwili był pewny wierności dziewczyny. Ona z pewnością nigdy go nie zdradzi, co do czego miał całkowitą rację. Jednakże nawet on nie znał w pełni przeszłości. Tylko niegdyś Michał... Ale on już chyba w pełni stracił swój dar.

Wprawnym i zręcznym istotą tak prosta czynność nie zajęła dużo czasu, więc po chwili władca grot Ciemności mógł odpowiedzieć na postawione mu wcześniej pytanie.

-Teraz sprawa ma się całkiem inaczej- zaczął.- Nawet jeśli Saru zacznie szybko rosnąć i zajmie mu to tyle czasu co tobie, to nie od razu ruszy do walki. Najpierw musi pobrać odpowiednią naukę i to trochę potrwa. Nie tylko musi dobrze poznać świat ludzie, lecz także dowiedzieć się jak najwięcej o Wszechmogącym, aniołach światłości i Edenie. Oczywiście wszelka wiedza zdobyta przez ludzi bardzo mu się przyda, a wszelkie niedostatki uzupełnią anioły chwały, które zresztą od początku będą jego nauczycielami. Same to zaofiarowały i chyba nie ma nikogo lepszego do tego zadania. Jak zatem sama widzisz nasz syn otrzyma naprawdę gruntowne wykształcenie. Najważniejsza jest jednak z tego umiejętność odróżniania dobra od zła. Przed decydującą walką z Wszechmogącym, nie może zabić żadnej żywej istoty. To skaziłoby jego duszę, a ona musi pozostać czysta. Właśnie dlatego ja cały czas przy nim będę.

-Innymi słowy masz być tym, który utoruje mu drogę do Wszechmogącego. Nawet jeśli będzie musiał iść po ciałach aniołów...- dodała z obrzydzeniem. Nie podobał jej się ten pomysł, a już na pewno obraz, który miała przed oczami.- W takim razie chcę być razem z tobą- dodała ku jego bezgranicznemu zdziwieniu.- Nie będę dobrze się czuła pod bezpieczną opieką na samym końcu naszych oddziałów- Specjalnie użyła słowa „naszych". Lucyfer jej nie poprawił. Uznała to za dobry znak. Nie pomyślała jednak, iż po prostu nie zwrócił na to uwagi, zaskoczony tym, co wcześniej powiedziała.

-Zdajesz sobie sprawę, że tam będzie najbardziej bezpieczniej? To my będziemy musieli utorować drogę naszemu synowi, więc...

-Mówisz „my"- przerwała mu.- Kogo masz na myśli. Kto jeszcze będzie iść na samym początku?- zapytała patrząc na niego z podejrzliwością.

-Herior, a za nim niewielki oddział aniołów zagłady, Melome, być może Raquel, Matiss...- zawahał się.- To chyba wszyscy. Początkowo plany wyglądały całkiem inaczej, lecz wtedy był jeszcze Baar- nie mogła nie zauważyć jego bólu, gdy wymawiał to imię- a nikt nie wiedział jak też potoczą się losy Niry. Oczywiście twój ojciec chce ją ochraniać i pierwotnie miał także znaleźć się w tyle razem z tobą, lecz jest teraz najsilniejszym z czarnych aniołów i dlatego nie mogłem na to pozwolić.

-To wspaniale!- wykrzyknęła z entuzjazmem, którego nie pojmował.- Mam taką samą moc jak ojciec, a być może jestem potężniejsza od niego głównie za sprawą dziedzictwa aniołów światłości, zatem ja pójdę na jego miejsce, a on będzie mógł ochraniać matkę- wyjaśniła jednym tchem, po czym szybko dodała, chcąc uniknąć jego protestu- Kiedy przyjdzie Michał?

Nigdy nie przyzwyczaiła się nazywać go dziadkiem i właściwie nic w tym dziwnego. Trudno bowiem nazywać w ten sposób kogoś kto wygląda bardzo młodo, najwyżej na kilka lat więcej niż wnuczka. Jednakże gdyby porównać ich rzeczywisty wiek, byłoby to jak porównywanie wieczności z zaledwie sekundą. Avenida żyła wszak zaledwie kilka miesięcy. Jeszcze nie miała pierwszych urodzin, lecz zastrzegła uprzednio by nikomu nie przyszło do głowy świętować ich jako roku jej życia. Wolała udawać, iż w rzeczywistości jest całkiem inaczej.

Wojna aniołów. T. III - Dziecko nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz