Rozdział V

147 10 0
                                    

O dziwo ciąża u Niry trwała krócej niż u jej córki. Właściwie kolejny poród niczym nie różnił się temu, podczas którego narodziła się Avenida. Oczywiście tym razem Baar nie musiał poświęcać swego życia, a nawet gdyby zaszła taka potrzeba, to i tak nie mógłby tego zrobić, o czym nikt dyplomatycznie nie wspominał. Kolejną bardzo ważną zmianą było miejsce porodu. Tym razem Nirze nie udało się przekonać nikogo do opuszczenia Grot Ciemności. W czasie dojrzewania Avenidy wiele się zmieniło. Anioły światłości zachowywały jeszcze większą czujność i nawet jeśli dość licznej grupie udałoby się opuścić swoja siedzibę, to bardzo szybko zostaliby zmuszeni do powrotu. Dlatego też nie pomagały zaklęcia, których uczył ją ojciec, a nawet wewnętrzna bezbronność bardzo często wykorzystywana przez nią w świecie ludzi podczas swoich zadań. Tak więc kolejne dziecko miało narodzić się wśród upadłych aniołów, otoczone przez czarną perłę.

Spór trwał do samego końca. Wspólny front tworzyły dwie nazbyt nieodpowiedzialne istoty, czyli Nira wraz z córką. Avenida z pełną premedytacja wykorzystywała to, co czuje do niej Lucyfer, lecz jej uczucia wobec niego pozostawały takie same, dlatego niewiele udało jej się zyskać. Najczęściej, gdy miał błagać ją o odrobinę czułości i ostateczne zaspokojenie, co sprytnie wymyśliła, sama lgnęła do niego. Tak więc plan zdobycia jego słowa podczas namiętnych chwil w sypialni okazał się nieskuteczny.

Avenida naturalnie na tym nie poprzestała. Cały czas dręczyła Lucyfera, by się zgodził i wysłał kilkoro czarnych aniołów do świata ludzi. Wiedziała już, że kilku dobrowolnie się zgłosiło, a sama także zamierzała towarzyszyć matce. Podczas tych rozmów, czasami kłótni, nie docierało do niej prawdziwe zagrożenie, które Lucyfer stara się jak najlepiej jej wyjaśnić. Niestety stanął przeciwko dwóm upartym istotom, które nie chciały zrozumieć co czeka w świecie ludzi. Już przebywanie jednego wysłańca Grot Ciemności było bardzo niebezpieczne, o czym wielokrotnie mogła się przekonać na własnej skórze Nira. Pomimo tego nie docierały do niej żądne argumenty, a jedynym powodem, dla którego nic nie wskórała była przewaga sił strony przeciwnej. Nawet Raquel popierał władcę Grot Ciemności.

Avenida nie byłaby naturalnie sobą, gdyby do samego końca nie starała się przekonać męża. Nawet w drodze do domu matki nie przestawała go prosić, a później niemal błagać o zmianę decyzji. Gdy jednak oboje dotarli do rodzącej kobiety, dziewczyna zamilkła. Zrozumiała bowiem, iż nie ma już czasu na żadne przenoszenie kobiety. Wycofała się zatem ze smutkiem z powodu zawodu sprawionego matce. Sama wprawdzie nie kochała do tego stopnia świata ludzi, lecz była wszak wychowana wśród upadłych aniołów i od zawsze otoczona czarną perłą. Świat ludzi pamiętała jedynie jako coś okropnego.

Kilkugodzinny poród zakończył się pomyślnie. Tym razem interwencja Michała nie była potrzebna, lecz od ostatniego czasu Nira wiele się od niego nauczyła, a także, co najważniejsze, zdała sobie w pełni sprawę z tego kim jest. Dlatego też pomiędzy jej kolejnymi krzykami, słychać było przepiękną pieśń. Słowa wypowiadane z ogromnym naciskiem tyleż pięknym co łagodnym głosem rozchodziły się po Grotach Ciemności. Nikt nie rozumiał słów, lecz i tak wszystkim się ona podobała. Jedynie Michał wiedział, co w rzeczywistości robi jego córka. Zaklinała... Sam nauczył ją tego zaklęcia, a słowa pamiętał od bardzo dawna.

Niech świat pokocha swe dziecię

I otoczy je wieczną opieką

On bowiem dzierży w rękach przeznaczenie

A wszystko co bezdomne jego się stanie

Zrodzony z niewiedzy i tajemnicy

Dla niego otworzą się wrota nieznanego

Żywioły pokochają swego pana

I razem z nim zaznają ukojenia

Wy, zapomniani bogowie dziejów

Złóżcie swe dary na ołtarzu wszechmocnego

Służcie mu swoją nieśmiertelną siłą

I chrońcie przed nieuniknionym

Niech zniknie przeznaczenie

A dziecko dnia i nocy zyska klucz

On wszak jest bezlitosnym czasem

Pobłogosławionym przez ten świat

Ostatniej zwrotki nie znał, a już na pewno nie uczył jej Nirę. Domyślił się zatem, że sama musiała ją wymyślić, gdyż zaklęcie błogosławieństwa było przeznaczone także dla normalnych ludzi. Nagle zdał sobie sprawę jak doskonale słowa opisują dwoje dzieci narodzone niemal jedno o drugim. Ciąża Avenidy trwała dłużej, a jej dziecko zdawało się dorastać normalnie, tymczasem Nira ponownie urodziła dziecko po zaledwie niecałych trzech miesiącach.

Jego rozmyślania przerwał krzyk dziecka. Znajdował się niedaleko, więc doskonale słyszał czuły głos Raquela. Nie musiał czekać, by dowiedzieć się jaka jest płeć potomka jego córki. Już od dawna to wiedział, chociaż starał się zapomnieć. Tak bardzo chciał przestać pamiętać swoją przepowiednię, ofiarowaną Lucyferowi przed laty. Niestety nie był w stanie zmienić przyszłości. Nie można tego robić. Dlatego tak bardzo martwiło go to co nieuniknione. Przestał się jednak na chwilę zamartwiać i przypomniał sobie fragment przepowiedni.

Narodzi się cień- strażnik tego co przeznaczono Ziemi. I dopełni bliźniaczą gwiazdę. Córka i syn czarnego anioła, których przeznaczenie jest inne. Jedno z nich wyda na świat niepokonanego, drugie dotrze do serca Edenu.

Westchnął zmęczony i wrócił do Tristii, nieświadomy tego jaka radość zapanowała w domu rodziców. Oczywiście gdyby narodziła się córka, nikt nie miałby nic przeciwko temu. Oczywiste było, iż mimo wszystko musiałaby ochraniać Saru. Każdy jednak myślał to samo: jak dobrze, że narodził się chłopiec.

Drugie dziecko Niry i Raquela, chłopiec niezwykle podobny do ojca, wyglądający jak brat bliźniak Avenidy, otrzymał imię Akazu. Początkowo dziewczyna protestowała przeciwko temu, lecz ostatecznie się poddała i zgodziła na wyeksponowanie ich podobieństwa. W końcu to ciekawe mieć brata bliźniaka młodszego od siebie o kilka miesięcy. Ta myśl bawiła ją do tego stopnia, że zaczęła się śmiać. Początkowo cicho, a później coraz głośniej. Musiała wyjść, gdyż coraz więcej osób patrzyło na nią ze zdziwieniem.

Zamykając za sobą drzwi powiedziała coś, czego nikt nie usłyszał, tak jak nie zwrócił uwagę na to, iż przestała się śmiać.

-Biedne dziecko- wyszeptała cicho, a te dwa słowa wyrażały więcej niż tysiąc gestów czy wiele tłumaczeń. Ona wszak poznała siłę przeznaczenia i jeśli naprawdę ono istnieje, to obawiała się tego, co napisano w przepowiedni. Nic dobrego nie czekało dwójkę dzieci wybranych do walki z wszechmogącym. Chociaż... Pojawiało się małe światełko w tunelu. Świadomość, a raczej pragnienie czegoś było tak niepewne, że wolała nawet o tym nie myśleć. Gdyby jednak się tak stało...

Po chwili dołączył do niej Lucyfer. Nic nie powiedział na temat zachowania dziewczyny. Rozumiał ją aż za dobrze, dlatego położył rękę na jej ramieniu w geście pocieszenia. Od razy się do niego przytuliła. Powstrzymywała płacz do momentu powrotu do ich domu zmienionego przez Lucyfera na życzenie Avenidy. Gdy tylko przekroczyli jego próg, zaczęła płakać, niemal wyć nie powstrzymywana przez nikogo.

Żadne z nich nie zauważyło bystrych oczu wraz z zamkniętej w nich miłości. Niebieskie tęczówki z umieszczonymi pośrodku czarnymi źrenicami wpatrywały się z zainteresowaniem i smutkiem w głąb cierpiącej duszy Avenidy. I on sam był tego powodem. Jego obecność, tak wyczekiwane przez wszystkich narodziny sprawiały ból jego matce- kobiecie, którą pokochał od samego początku.

Przestał przyglądać się rodzicom i położył się na miękkim materacu w kołysce. Pomimo swojej wiedzy oraz niezwykłego pochodzenia, zasnął od razu jak zwyczajne niemowlę. W jakimś stopniu nim był. Jednakże posiadanie takich rodziców uniemożliwiało mu w pełni normalność. Czy jednak warto tak za nią tęsknić? Zanim zdążył poznać odpowiedź na swoje pytanie, zmógł go sen.

Wojna aniołów. T. III - Dziecko nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz