Wdech i wydech. Cios... A po chwili następny. Z prawej, a potem z lewej. I noga! Teraz ci sekundę a może pół? Biłam worek treningowy bez przerwy. Uderzenie za uderzeniem.
Minął już trzy tygodnie od pogrzebu. Carlos z Mią żyją normalnie, Vanessy nie widuje, Jeff przygotowuje się z Westem a ja? Całymi dniami albo leżę w łóżku ze smętną muzyką, albo na siłowni. Nie chcę o tym myśleć. To dla mnie za dużo.
Już ledwo dawałam radę, ale nie przestawałam okładać worka. Przez ten cały czas bez treningów z Simsonem... Po prostu strasznie to zaniedbałam. Moja kondycja jest na poziomie minus zero a siła jak dla dziesięciolatka.
Jak się budziłam, tylko czułam pustkę. Nie chciałam wstawać ani zrobić coś produktywnego. Chciałam leżeć i płakać. Przez kilka dni tak było, ale potem postanowiłam ćwiczyć i wyszło mi to na zdrowie. Tak jakby. Mniej o tym wszystkim myślę, ale zakwasy i obolałe mięśnie mówią same za siebie.
Już nie mogłam i po ostatnim ciosie padłam na ziemie. Leżąc na brzuchu, oparłam ręce o mój szybko poruszający się brzuch. Cały dzień ćwiczyłam różne techniki walki, które pamiętałam. Jest po dwudziestej pierwszej. Mój organizm nie dawał rady.
W końcu postanowiłam usiąść i oparłam się o ścianę. Ściągnęłam rękawice i zacisnęłam powieki.
Zawsze jak zamykam oczy, widzę jego twarz. Już nie ma go przy mnie... Już nie mogę go przytulić czy się mu zwierzyć. W dodatku z osobą, z którą miałam najlepsze kontakty, nie są już takie wspaniałe. Bardzo się z Jeffem od siebie oddaliliśmy przez jego kilku dniowe wyjazdy i moją niechęć do świata i życia. To moja wina...
Podkuliłam nogi i schowałam twarz w ręce. Po chwili już nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
Tak bardzo tęsknię za Aronem, przez nią widzę teraz jak bardzo mi na nim zależy. Z dnia na dzień czuję się zaraz gorzej. Tak bardzo chce powiedzieć komuś o moich uczuciach, ale nie mogę. Jeffrey ma już dużo na głowie, bardzo dużo pracuje i nie chce dodawać mu problemu. Udaje przy nim, że się z tym pogodziłam i że tak bardzo nie boli. Nie chce zadręczać innych moimi problemami.
Objęłam rękoma nogi i schowałam twarz, płacząc. Dalej siedziałam na tej zimnej podłodze.
To właśnie czas pokazuje nam, ile dana osoba dla nas znaczy. Nie wiem, co czeka mnie dalej w życiu. Na następnym zakręcie. Wszyscy mówią, zapomnij. Ale jak?! Ciężko jest zapomnieć o przeszłości. Wspomnienia nigdy nie umrą.
Nie mogłam przestać płakać. Nie potrafiłam.
Wybaczyłam mu wszystko. Po prostu wszystko. A on nadal nie wraca. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, jaki był dla mnie ważny? Może sama tego nie rozumiałam.
Z transu wyrwał mnie czyjś dotyk. Jeffrey usiadł obok mnie i mnie przytulił. Nic nie myśląc, wtuliłam się w niego. Po chwili miał już całą mokrą koszulkę od moich łez. Posadził mnie na swoich kolanach i dalej obejmował. Pozwolił mi się wypłakać na jego ramieniu. Kurczowo się jego trzymałam.
Nie chciałam go stracić. Nie chciałam stracić mojego jedynego światełka w tunelu, które jeszcze trzymało mnie na tym świecie. Gdy by nie on nie było mnie teraz tu.
Po około dziesięciu minutach się uspokoiłam, więc wstał i trzymając mnie w stylu panny młodej, wyszedł z pokoju. Nie byli dużo osób na korytarzu o tej godzinie, ale i tak schowałam twarz w jego pierś, zakrywając się włosami. Nie chciałam, żeby ktoś oglądał mnie w takim stanie. Po niedługiej chwili byliśmy już w naszej sypialni. Delikatnie posadził mnie na łóżku i usiadł osób mnie. Zaczął rozmowę.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak. Wiedziałem, że cierpisz, ale nie że aż tak - Po moim poliku poleciała łza, wytarł ją dłonią, a potem mnie w niego pocałował - Słyszałem twoje myśli... - złapał mnie z rękę
Zdziwiona na niego popatrzyłam. Nie chciałam, żeby o tym wiedział. Wolałam udawać, by go nie martwić.
- Wiem jak się czujesz, bo kiedyś przechodziłem to samo co ty - objął mnie ramieniem, a ja położyłam na nim głowę - Miałem starszego brata. Miał już swoją matę. Nie znałem jej zbytnio, bo rzadko do nas przychodziła. Po jakimś czasie zachorowała na raka. Nie było dla niej ratunku. Siedział przy niej do ostatnich chwil. W końcu umarła. James nie wytrzymał - w jego oczach widziałam łzy oraz cierpienie - Po miesiącu popełnił samobójstwo...
Objęłam go rękoma w pasie. On pocałował mnie we włosy i przytulił.
- Więc wiem, co czujesz. Nie można zapomnieć. Trzeba to przecierpieć. Czas leczy rany. Ważne jest, by się wtedy nie poddać i iść dalej. Sabrina, dasz radę. Nie takim rzeczą już dawałaś radę. Wierzę w Ciebie - mocniej ścisnął moją dłoń - Moja mama była jedną z osób, które mi wtedy bardzo pomogły. Była dla mnie jedyną nadzieją. Jedyną osobą która pomogła mi przez to przejść - położył głowę na mojej - Teraz ja chce być dla ciebie taką osobą.
- Dziękuję... Kocham Cię - odwróciłam się do niego przodem
- Ja Ciebie też...
Szepnął i delikatnie pocałował mnie w usta...
______________________________________
Eloo. Przepraszam za małe opóźnienie ale choroba mnie zażarła.
CZYTASZ
Alpha, My Baby...
Novela JuvenilKSIĄŻKA ZAKOŃCZONA ONA - Nigdy nie była posłuszna ON - Chciał żeby wszyscy byli posłuszni "Mężczyzn już nie było... Zostałam sama. Nic nie widziałam. Powoli wstałam i wyciągnęłam przed siebie ręce. Gdzie są kraty? Krok do przodu... Ściana. W prawo...