Oparłam nogi o kierownicę kuląc się w za dużej na siebie bluzie i zaciągnęłam się mocno papierosem.Wydychając powoli trujący dym z płuc czułam jak ulatuje ze mnie stres.Przymknęłam na chwilę oczu czując bul pulsujący w skroniach.
Obróciłam głowę w jego stronę i wbiłam w niego wzrok.Poplątane i posklejane ciemne kosmyki opadały mu na bladą twarz.Rzęsy rzucały cień na zapadłe policzki ,a z pomiędzy spękanych warg wydobywał się spokojny oddech przez ,który zaparowała część szyby.
Nie miałam planu,pomysłu niczego tak na dobrą sprawę prócz chęci przejechania przez Szwecką granicę i zaszycia się w przygotowanym domu.Chciałam stracić rachubę czasu,przedawkować kofeinę i zapalić.
Obserwowałam jak otępiały brunet powoli otwiera oczy.Wbił we mnie wzrok matowych szaro-niebieskich oczu.Siedzieliśmy tak chwilę po prostu wpatrując się w siebie.
-Cześć-chcąc nie chcąc wypuściłam dym w jego stronę uśmiechając się przy tym.
Zachłysnęłam się powietrzem gdy jego ciało po opanowaniu kaszlu z impetem przygwoździło mnie do fotela.Bioniczna ręka natychmiast unieruchomiłam moje nadgarstki nad głową, a druga sprawnie wyjęła pistolet zza mojego paska.Jednak mimo ciężkiej sytuacji ...
Nie upuściłam szluga!
-Kim jesteś?-spytał zachrypnięty celując w moją głowę.
-To zabawne że najpierw prosisz o pomoc ,a potem celując mi pistoletem między oczy-powiedziałam czując jego oddech owiewający moją twarz-Jeśli będziesz tak postępował notorycznie wkrótce przestaniesz mieć osoby ,które mógłbyś prosić.
Nie strzelił.
-Jak mnie nazwałaś?-spytał na chwilę wstrzymując oddech.
-James-spojrzałam na niego przekrzywiając głowę-Nazywasz się James Buchanan Barnes ,tak? Czy nie?-uniosłam brew.
Jego pewność siebie szlag trafił.Widziałam jak w jego oczach ,które wyrażały złość i determinację pojawiła się krztyna zwątpienia.Jednym prostym stwierdzeniem wybiłam go z rytmu.Pistolet idealnie pasujący do jego ręki nie był już tak pewnie trzymany.
-Z chęcią jeszcze porozmawiam ,ale jesteś ciężki-uśmiechnęłam się na dowód poruszając biodrami-I za chwilę coś przypalę ,a oszczędzę ci zachodu związanego z zabijaniem mnie.
Nie puszczając broni wstał z moich kolan siadając na swoim pasażera.Oparł się o drzwi obserwując mnie.Wypuściłam powietrze z płuc prostując się i biorąc ostatniego bucha.Wyrzuciłam peta za okno.
-Co o mnie wiesz?-spytał.
-Mordowałeś dla Hydry Zimowy Żołnierzu-powiedziałam opierając się na dłoniach.
Oblizałam wargi uważnie lustrując jego zachowanie.
-Ty nic nie pamiętasz-stwierdziłam-A jeśli już to strasznie mało.Ile ?
-Ostatnie 24 godziny-odpowiedział.
Wsunęłam palce we włosy i zaciskając powieki.Próbowałam przetrawić to co powiedział i ocenić czy to prawda.Ale cholera.Jeśli by pamiętał byłabym martwa.
-Zrobimy tak-przekręciłam kluczyki-Pojedziemy do mnie ,a ja postaram się zdobyć o tobie więcej informacji ,okey?
-Dlaczego miałbym ci ufać?-był nieufny.
-Bo nie masz teraz nikogo prócz mnie-na odpaliłam wybuchając śmiechem.
*****
Przepraszam że tak przynudzam ,ale w następnych rozdziałach akcja powinna się rozkręcić.
Mam nadzieję że wam się podoba.
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanfictionOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.