Rozdział 2

24 3 0
                                    


*SHAWN*

To chore,ale pomagam rodzicom w przeprowadzce do nowego domu.Pracuję nad wydaniem,mojej drugiej solowej płyty,ale szczerze nie mam żadnego natchnienia.W sumie zawsze piszę,gdy jetem z osobami na których mi zależy,bo inaczej piosenki wychodzą mi za przeproszeniem do dupy.A nie chce śpiewać nie swoich piosenek.To dziwne jak wykonuję nie swój utwór,czuję wtedy,że kradnę duszę tej osoby.Muzyka to życie to dobro i zło,to moje życie opisane dzięki słowom.

-Shawn!-krzyknęła moja siostra

-Czego jędzo?

-Ty tak na prawdę myślisz,że nikt Cię nie zna?Kapelusz i wąs?Co to scooby-doo?-zaśmiałem się na jej słowa-No co?Albo bawisz się w aktora

-Mam chodzić bez tego?-pytam

-Tak,bo i tak każdy wie,że ja to Aaliyah Mendes,siostra młodego piosenkarza i pięknego chłopaka Shawn'a Mendes'a

-Młoda...

-A nie tylko nie młoda!-zaprotestowała,ona z decydowanie myśli lepiej ode mnie.Zaplotła ręce na klatce piersiowej i z oburzona miną wyszła z domu 

-Co ja Ci zrobiłem?!-krzyknąłem i zdjąłem mój wąsik z okularami,kładąc je na stoliku 

-Shawn na miłość boską weź tak się nie drzyj-mówi moja mama przekraczając próg domu,a w ręce trzymała karton

-Daj to-wziąłem od niej pudło-Gdzie?

-To doniczki i inne pierdółki do ogrodu

-Oki

Dobra raz kozi śmierć.Pierwsze wyjście bez moje śmiesznego przebrania.Otworzyłem drzwi balkonowe,które prowadzą na taras,a później na dość spory ogród.Aaliyah już mówiła,że chce trampolinę i basen,więc nie długo będzie tu pusto,ale  chyba nie jest świadoma tego,że i tak tu jest basen troszkę w inną stronę w która na pewno nie patrzyła.Z dwóch stron mamy sąsiadów,znaczy moi rodzice mają,bo ja tu będę raz na jakiś czas przyjeżdżać,ale teraz zamierzam tu zostać i im pomóc.Po lewej stronie widzę w oddali drugi dom,biały z czarnymi dachówkami.Po prawej troszkę bliżej jest kolejna posesja,ale jest znacznie większa niż ta na której stoję czy ta obok.Ta willa jest mega duża.Poszedłem trochę dalej niż miałem,ale chciałem się porozglądać.

Odwróciłem automatycznie głowę jak usłyszałem czyjś głos.Popatrzyłem się w tamtą stronę i dzięki Ci bogu,że te krzewy nie są jeszcze tak rozrośnięte,zobaczyłem dziewczynę,ciemną blondynkę,która biegła w stronę drzew,obróciła się w stronę (prawdopodobnie) wejścia do domu.

-Gdzie Ty biegniesz?!-krzyknął tym razem męski głos

-Na moją huśtawkę!-odkrzyknęła i zaczęła biec w kierunku za pewnie owej huśtawki

Ujrzałem na jej twarzy śliczny uśmiech.Taki piękny,szczery i przede wszystkim prawdziwy.Czekaj co?

-Ivan,chodź,a nie!-zawołała,a ja chwilę później zobaczyłem jego postać

Nigdy nie zapomnę/S.MWhere stories live. Discover now