Marc Anciel POV
W nocy obudził mnie chłód ciągnący mnie po stopach wystających spod kołdry. Wstałem, więc niechętnie z cieplutkiego i miłego łóżka zamykając uchylone okno. Kiedy wracałem do łóżka z cienia wyłonił się chłopak, którego oczy żarzyły się czerwienią. Powolnym krokiem zaczął się kierować w moją stronę, więc ja zacząłem się wycofywać jednak w końcu zatrzymała mnie ściana. Księżyc oświetlił postać czerwonookiego ukazując jego szalony uśmiech.
-PO...-Chciałem kogoś zawołać, ale osobnik ścisnął moje gardło dusząc z okrutnym uśmiechem na twarzy. Próbowałem uwolnić się z jego uścisku, ale... bezskutecznie.
-Jesteś uroczy. Podobają mi się twoje oczy.-Stuknął swoją laską w podłogę i w chmurze płomieni znaleźliśmy się... na Wierzy Eiffla. Porywacz puścił moją szyję, przez co upadłem na zimną ziemię kaszląc i po woli odzyskując normalny oddech. Drżałem w ciele z zimna i ze strachu. Błagam. Niech ktoś mi pomoże. Mnie nie powinno tu być. Powinienem teraz spać sobie w swoim ciepłym i wygodnym łóżku, a nie być zakładnikiem jakiegoś wariata, czarodzieja.-Mmm. Twój lęk ładnie pachnie, a dusza... istne delicje.-Pedofil?-Aaa. No tak. Ja jestem Libris demon. Czasem, a raczej często rymuję kiedy tego potrzebuję. Ale do rzeczy, bo czas nasz śpieszy. Twej duszy mi potrzeba jak nędznym ludziom chleba.-Ja tu nie mogę umrzeć! Nie teraz! Jestem za młody. Demon złapał mnie za włosy i sprowadził do pozycji stojącej. Jego krwisto czerwone oczy błyszczały niczym nowe monety. przybliżył swoją twarz do mojej twarzy. Na jego oku pojawił się pentagram z piórem. Delikatnie rozchylił swoje i moje usta. Poczułem się jakby ktoś wypompował mi powietrze z płuc, a ja samemu był w próżni.
Libris POV
Mmmmm. Pyszności. A może połamię mu kości. Traci przytomność, lecz przestaje czuć panującą wokoło chłodność. Nie wchłonę całej jego duszy jest w gównie po uszy. Ja będę w siłę rosnąć, a on słabnąć i powoli wymierając. Gdy się pożywiłem moje oczy stały się zielone od demonicznej czerwieni oddzielone. Muszę stąd znikać, by wrogów swych wkrótce zsiekać.
Następnego ranka w szkole
Michaelis POV
Libris wytoczył ciężkie działa. Wchłonął większość duszy Marca Anciela przez co chłopak trafił do szpitala w stanie skrajnego wycieńczenia, wychłodzenia i z niewydolnością oddechową. Zanim przyjechałem do szkoły zajechałem swoim Mercedesem do szpitala i trochę się dowiedziałem od jego rodziców. Co ciekawsze od wczoraj w sieci krąży filmik, na którym to Libris objaśnia swój plan i przy okazji grozi Paryżowi. Ehh. Kiedy przemawiał miał kocia zielone oczy co oznacza, że jest w pełni sił, lecz by być wszech potężny musi on zabić Marca. Mam teraz z moją klasą wychowawczą, więc nie będę im dziś marudził. Zadzwonił dzwonek, a do klasy weszli moi podopieczni zajmując swoje miejsca.
-Tę lekcję możecie przeznaczyć dla siebie.-Wszyscy zaczęli prowadzić rozmowy ze swoimi kolegami i koleżankami. Nathaniel nachylił się nad swoją ławką i zaczął chyba coś rysować. Wstałem i podszedłem do niego patrząc mu dyskretnie przez ramie co rysuje. Na kartce powstawał zarys mnie za skrzydłami. Ten chłopak ma wielką wyobraźnię, ale brakuje mu chęci do nauki. Wróciłem do biurka i wyjąłem telefon. Zacząłem pisać na messengerze z moją dziewczyną. No cóż. Przecież luźniejsza lekcja. Nawet do Chloe się na tej lekcji nie będę czepiał. W pewnym momencie do mojego biurka podeszła Marinette z prośbą czy może coś ogłosić.
-Klaso!-Większość oczu skierowała się na mnie.-Wasz koleżanka chce coś ogłosić.-Nastolatka stanęła przed biurkiem i zaczęła ogłaszać.
-W sobotę za tydzień będzie dyskoteka szkolna i chętnych proszę o zgłoszenie się do mnie to wpiszę na listę.-Z sali dobiegły pytania typu "O której?" i "A ile trzeba zapłacić?"-Już mówię. Wpłacić trzeba mi 4 euro do piątku tego tygodnia. Impreza będzie od 17.00 od około dwudziestej z możliwością lekkiego przedłużenia. Dziękuję.-Przewodnicząca usiadła do swojej ławki, a wokół niej zgromadzili się uczniowie chcący, by wpisano ich na listę. Przyda im się trochę rozrywki i przecież młodzież musi się wyszaleć. W pewnym momencie rozległo się pukanie do klasy, po którym drzwi otworzyły się i stanął w nich urodziwy młodzieniec, po którym na pierwszy rzut oka było widać, że ćwiczy. Miał zielone oczy.
-Dobry. To jest klasa 2 A?-Przytaknąłem, a chłopak wszedł do klasy zamykając za sobą drzwi.-Tak więc jestem pana nowym uczniem. Nazywam się Daniel Plume i od dziś będę się tu uczył. Zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. teraz Francuzki z moją kochaną klasą. Przynajmniej mogłem odsapnąć, bo ta współczesna młodzież jest strasznie hałaśliwa.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanficCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.