Nadzieja matką głupich

17 4 1
                                    

Maria wyjrzała za okno biblioteki i zdała sobie sprawę, że jest południe, a słońce jeszcze nie wstało. Coś było nie tak. Mocno nie tak. Koło niej stał Karol i patrzył w tym samym kierunku co ona.

- Widzę kłopoty - powiedział ze zdenerwowaniem w oczach. -  Nie spodoba mu się to...

- Komu? - zapytała zdezorientowana.

- Arkadiuszowi - poprawił się chłopak.

Maria przekrzywiła głowę.

- A czemu miałoby mu się to nie spodobać? - spytała. Miała przeczucie, że ta ciemność za oknem mogła mieć coś wspólnego ze zniknięciem Pawła.

- Oho, widzę że się się onieśmieliłaś - chłopak wyszczerzył się szeroko.

Dziewczyna nabrała nagłej ochoty, żeby walnąć Karola w twarz, ale ten zręcznie się uchylił.
Maria rzuciła mu piorunujące spojrzenie i zaczęła dalej przeglądać książki w bibliotece. Była tam cała masa dzieł historycznych, z których dziewczyna wybrała kilka o Dżinie Dnia i Dżinie Nocy. Wzięła również książki o historii Miasta Tysiąca Życzeń, ale nie pogardziła też kilkoma romansidłami.

- Widzę, że ktoś tu lubi moje klimaty - wymruczał Karol.

Maria się zaczerwieniła i wrzuciła mu na ręce wszystkie książki, które wybrała.

- Czy możemy je zabrać do mojego pokoju?

Karol uginając się pod ciężarem, który zrzuciła na niego Maria skinął głową.

***

Stali przed wielkimi drzwiami, które prowadziły podobno do jadalni tego wielkiego zamczyska. Na dworze wciąż było całkiem ciemno, za wyjątkiem kilku gwiazd świecących na firmamencie.

- Gotowa? - szepnął jej zmysłowo do ucha Karol.

Maria podniosła wyżej podbródek i skinęła głową. Chłopak popchnął drzwi, które otwarły się pod jego naporem. W środku stał długi złoty stół. Znajdowały się na nim najróżniejsze potrawy: zupy, mięso, a nawet... ryby. Maria przypomniała sobie, że ma zdobyć zaufanie Arkadiusza i spojrzała przed siebie. Przy końcu stołu siedział Arkadiusz. Na jego szyi wił się wąż i jadł coś co właśnie dał mu mężczyzna. Włosy Dżina Nocy nie były zwyczajnie przylizane na żel, a rozwiane. Miał czarną koszulę niedopiętą na ostatni guzik i wpatrywał się Marii w oczy.

- Spóźniliście się, ale tylko odrobinę. - powiedział Dżin Nocy nie odrywając wzroku od dziewczyny.

Karol wskazał Marii miejsce po drugiej stronie stołu niż siedział Arkadiusz po czym usiadł obok niego.

Dziewczyna spojrzała na całe mnóstwo jedzenia i ledwo powstrzymała jęk. Nigdy nie widziała takiej ilości takiego wytwornego jedzenia tylko dla niej. Dwa lata głodowały, a potem... potem zjawił się Paweł i jego ryby. Nie płacz - upomniała siebie - Nie teraz!

- Smacznego - powiedział Dżin Nocy.

- Tobie też Arkadiuszu. - odparła Maria.

Mężczyzna spojrzał na nią, a ona nie umiała rozczytać wyrazu jego twarzy.

- Mam nadzieje, że się wyspałaś i podoba ci się zamek - powiedział.

Maria przywołała na twarz nieszczery uśmiech.

- Och tak, ten zamek jest piękny. A twoi służący bardzo mili. Szczególnie Karol.

Chłopak zakrztusił się zupą którą właśnie jadł, ale nic nie powiedział.

- Widzę, też że humor Ci
dopisuje. - powiedział jadowicie Arkadiusz.

- Ależ oczywiście Mój Panie. - odparła Maria, której krew powoli zaczynała się gotować ze złości.

- A teraz się najedz Moja niewolnico. - Powiedział Arkadiusz.

Maria wstała z hukiem od stołu. Karol aż się skulił.

- Ty...Ty.. - czuła jak jej oczy rzucają iskry w kierunku Dżina Nocy.

- Ja? Ja? - powiedział, a na jego obliczu zatańczył uśmieszek - Po co mamy coś udawać? Przecież oboje wiemy, że wcale mnie nie lubisz, bo zabiłem twojego nieskazitelnego Pawełka...

Dziewczyna patrzyła na niego gniewnie. Ale posłuchała, Arkadiusz dotknął tam gdzie nie powinien...

Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz