11. Frustacja.

1.1K 128 42
                                    

Kiedy następnego dnia Nico wygramolił się z łóżka, doznał szoku.
Jego, zazwyczaj prawie puste, cztery ściany, były wypełnione zbyt dużą ilością ludzi. Will stał przy kuchence, po raz kolejny robiąc jakieś jedzenie. Percy i Ben rozmawiali z nim, siedząc przy blacie, oczywiście jak najdalej od siebie. Natomiast Lily i Hazel zawzięcie coś rysowały na stoliku w salonie, ignorując skaczącą wokół nich, i szczekającą, Panią O'Leary.
Za oknem świeciło mocno słońce, zwiastując kolejny, ciepły, letni dzień.

Od jakiegoś czasu Nico nie narzekał na brak towarzystwa, ale w tej jednej chwili miał ochotę zrobić w tył zwrot i zaszyć się w pokoju. Nim jednak zdążył wcielić plan w życie, jego spojrzenie skrzyżowało się z tym Bena i już wiedział, że nie było odwrotu.

—Dobry, śpiąca królewno.

Spojrzał na McRoya spode łba, wzrokiem dając do zrozumienia, co myśli o takich odzywkach i usiadł na krześle, obok Percy'ego.

— Dobrze spałeś? — zainteresował się Percy, na co chłopak wzruszył ramionami. Co miał mu powiedzieć? Że nie mógł zasnąć, zbyt pochłonięty myśleniem i tym, co próbowali przed nim ukryć? Na szczęście w tym samym momencie Will postawił przed nim talerz z jajecznicą, więc czym prędzej zajął się jedzeniem, zyskując przy tym zmartwione spojrzenie Solace'a.

Po przyjeździe pod apartamentowiec, Nico nie miał wielkiego wyboru jak przenocować Percy'ego i Bena. Był zaskoczony, że nie pozabijali się, śpiąc w jednym pomieszczeniu - Ben jednak uparł się, że nie zostawi Nico samego z Percy'm, jakby stanowił jakieś zagrożenie. Tymczasem Nico miały ochotę po prostu wyrzucić ich za drzwi i nigdy więcej nie musieć na nich patrzeć.

Okłamali go.

Zaufanie nie przychodziło mu łatwo, ale byli pierwszymi ludźmi, których zobaczył po obudzeniu. Po tym, jak dowiedział się, że jego pamięć jest uszkodzona. Zachowywali się jak jego przyjaciele, z wyjątkiem Bena, który wskoczył kilka szczebelków wyżej, więc uwierzył im, że to, co mu pokazywali, było prawdziwe. Że są jego przyjaciółmi, McRoy jest jego chłopakiem, Bianca nie żyje. A potem w jednej chwili zrujnowali całe jego zaufanie. To nie było w porządku.

— Jak tam poszukiwania Franka? — spytał Willa, na co ten odwrócił się ku niemu, wcześniej wyłączając gaz.

— Przepadł jak kamień w wodę — westchnął. — Przekonaliśmy jego babcię, żeby zaangażowała w to policję, ale niechętnie na to przystała. Gdyby nie chodziło o dziecko, pomyślałbym, że młody może mieć problemy z prawem — zaśmiał się, rozdając talerze z jedzeniem pozostałym.

— Jak dla mnie, to po prostu szukacie zwłok — oświadczył na to Ben, wbijając widelec w kawałek jajecznicy, by po chwili włożyć go do ust.

— Ben! — Na pełny oburzenia okrzyk, którego autorem był Will, McRoy tylko uniósł brwi.

— No co? Ile dni go szukacie? Tydzień? Dwa? Zakładając, że nikt go nie porwał i nie sprzedał, nie mógł przeżyć tyle sam. — Wzruszył ramionami. — W dodatku, nikt go nie widział? Serio? Czy on jest niewidzialny?

Nico mimowolnie przewrócił oczami, słysząc frustrację w głosie McRoya. Tymczasem Percy skrzywił się i odłożył widelec.

— Jak możesz tak mówić? — Jego głos był pełen irytacji. — Nawet jeśli ktoś go porwał, nie ma pewności, czy nie żyje. Nie można zakładać takich rzeczy z góry!

— Właśnie, że można, Jackson! — odparł na to Ben, a Nico i Will wymienili porozumiewawcze spojrzenia, gotowi interweniować. — Takie są realia! Manhattan nie jest aż tak dużym miejscem, żebym policja przy pomocy cywili nie mogła znaleźć jednego dziecka!

✓ Love Me || PercicoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz