W Paryżu zdecydowanie przestawałam być tą samą Aileen co w Londynie.
We Francji nie liczyło się nic oprócz dobrej zabawy-żadnych papierów, obowiązków, profesjonalizmu.
Zresztą, nigdy nie byłam zbytnio przywiązana do Anglii. To wynikało z mojej natury podróżnika. Byłam Brytyjką w stu procentach, ale zdecydowanie wolałam przebywać w innych krajach.
George był taki sam i to dlatego przeprowadził się do Paryża.Spędziliśmy tutaj ponad dwa wspaniałe tygodnie. Można powiedzieć, że zaczęłam traktować to miasto jak Londyn. Nauczyłam się go na pamięć.
Na szczęście znałam francuski, chociaż, gdy mówiłam było słychać brytyjski akcent.Wracaliśmy właśnie z wyjątkowo śmiesznej komedii w kinie, gdy George włączył telefon.
Od razu zobaczyłam na ekranie 24 nieodebrane połączenia.-Pewnie Babette-mruknął mój brat pod nosem.
-Ha, więc jednak masz dziewczynę!-krzyknęłam triumfalnie.
Georgie zmarszczył brwi zły na samego siebie i odplokował smartfona.
Po chwili na jego twarzy pojawiło się szczere zdumienie. Myślałam, że chodzi o jakąś propozycję ze strony tej całej Babette.-Aileen, wyciągnij telefon-polecił brat, a ja z lekkim rozbawieniem podałam mu swoją komórkę.
Włączyłam ją i zaraz potem dostrzegłam jeszcze więcej nieodebranych połączeń niż u Georga.
Przejrzałam rejestr. Kilkanaście połączeń od taty, następne kilkanaście od jego sekretarki i asystentki-Julie i kilka od...
...Mycrofta.
Mój brat zajrzał mi przez ramię i spytał:
-Kim jest Mycroft?
-Kolega z pracy-odparłam szybko.
Zadzoniłam na numer taty, ale nic. Zero reakcji. Włączyła się po prostu poczta głosowa.
Nie chciałam dzwonić do Julie. Chociaż pracowała z moim ojcem, ja nigdy szczególnie za nią nie przepadałam.
W końcu zadzwoniłam do Mycrofta.
Po zaledwie dwóch sygnałach odebrał.-Mycroft Holmes, słucham?
-Witaj, Mycroft. To ja, Aileen. Czemu dzwoniłeś?
Mój głos lekko drżał. Byłam zaskoczona, ale też lekko przestraszona.
-Aileen, dzwoniła do mnie asystentka twojego ojca. Twierdziła, że to jedyny numer jaki znalazła w twoim pokoju-wytłumaczył Holmes.
-W moim pokoju?!-oburzyłam się-Co Julie robiła w moim pokoju?!
-Dzwonił do niej twój ojciec. Błagał, żeby przyjechała.
George z zainteresowaniem przysłuchiwał się mojej rozmowie.
-Adam Bennet nigdy o nic nie błaga...-warknęłam, odruchowo dumnie unosząc głowę-On po prostu bierze.
-Brał...Aileen...Strasznie mi przykro, ale twój ojciec nie żyje.
W słuchawce zapanowała cisza, w którą wsłuchiwałam się conajmniej kilka sekund.
-Jak to? Gdybyś miał jakiekolwiek poczucie humoru, uznałabym to za żart. Ale ty nie masz poczucia humoru. Co to ma być?
Na twarzy mojego brata pojawiło się zmartwienie.
-Aileen, ja nie żartuję-odparł Mycroft.
-Wiem.
-Twój ojciec naprawdę nie żyje.
Odsunęłam telefon od ucha i wbiłam wzrok w chodnik. Nie wiedziałam co powiedzieć. To było za dużo. Czułam się pusta w środku.
W końcu znowu odezwałam się do Mycrofta.
-Dziękuję.
Rozłączyłam się natychmiastowo i wsunęłam telefon niedbale do kieszeni.
-O co chodzi?-spytał George, a ja spojrzałam na niego swoimi brązowymi oczami, w których już zaszkliły się łzy.
-Tata nie żyje. Wracamy do Londynu.
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
FanfictionWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.