Uwaga, wylewam swój chory umysł na kartkę, nie odpowiadam za wszelkie efekty uboczne
Kiku na szczęście był zbyt zajęty Polską i Litwą, by zauważyć moment, w którym zniknęli Niemcy i Włochy. Cierpliwie czekali na odpowiednią chwilę, by się niepostrzeżenie wymknąć na ogród. Woleli to załatwić tylko między sobą jak Francis i Arthur.
- Chyba się udało...- uśmiechnął się Feliciano, siadając na krańcu tarasu. Ludwig kiwnął w odpowiedzi głową, stając obok niego.
- Na to wygląda...- westchnął, spuszczając wzrok na ziemię. Obawiał się tej rozmowy... Głupie, prawda? On, potężny Niemcy, bał się zwykłej rozmowy. Rozmowy, przez którą znów może go stracić... Feliciano spojrzał na niego, wiedząc, że coś go gryzie. Powoli chwycił jego dłoń i lekko ją uścisnął, na znak, że jest przy nim. I zawsze będzie, niezależnie od tego, co tu się za chwilę stanie.
- Jeśli bardzo nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać...- wyszeptał, ale Niemcy pokręcił głową.
- Musimy to zrobić- Feliciano spuścił wzrok, słysząc te słowa. "Musimy". Słowo, które Feli słyszał za często. I nie chciał go słyszeć. Nie muszą. Nikt im nie karze. Jednak tylko westchnął, próbując nie przejmować się tym faktem.
- Tylko w czym leży problem? Jesteśmy razem, kochamy się.... nawet nie musisz mi tego mówić, a ja nie muszę mówić tobie. Obydwoje dobrze to wiemy- powiedział cicho Włoch, spoglądając w oczy kochanka.- Więc co jest problemem, Luddy? Co cię niepokoi?- na chwilę usta Niemca zacisnęły się w wąską kreskę, a przez oczy przemknął strach, ale to szybko zniknęło, zostawiając czyste zmartwienie. Ludwig westchnął, po czym również spojrzał na Feliciano.
- Ja.... ja nie jestem tego wszystkiego pewien. Znaczy, oczywiście, kocham cię, ale... - tu na chwilę zawiesił się, nie potrafiąc wymusić z siebie tych słów.- Martwię się, że gdy świat się o tym dowie, wyśmieją nas- Niemiec zacisnął usta, nie chcąc mówić nic więcej. Nie chciał tego zepsuć. Ale się bał. Bał się odrzucenia. Nagle Feliciano uśmiechnął się smutno, po czym lekko się zaśmiał. Ludwig ze zdziwieniem i lekkim oburzeniem spojrzał na niego, ale wyraz twarzy Włocha był zrazem smutny i zamyślony, jakby wspominał odległe czasy.
- Pamiętasz jak Ci powiedziałem, że moja pierwsza miłość był chłopcem? On też się wahał... Zawsze był taki zdenerwowany w mojej obecności! Nie wierzę, że się go wtedy bałem...- Włochy uniósł twarz ku niebu, przyczyniając oczy i uśmiechając się smutno.- Ale wszystko było dobrze. Węgry była taka szczęśliwa widząc nas razem, a pan Austria zawsze się wtedy ciepło uśmiechał... Byliśmy razem szczęśliwi. Pan Roderich, Elizabetha, Świętek i ja...
Tę imię wyryło się w umyśle Ludwiga niczym wypalone ogniem. Świętek. To imię...
Będę czekać, Świętku. Zawsze będę czekać!
Przed jego oczami stanął obraz dziewczynki stojącej na brukowanym placu. Jej zielona sukienka powiewała na wietrze, tak samo jak brązowe włosy wystające spod chusteczki zawiązanej na głowie. Ludwig nie mógł dostrzec jej twarzy, ale wiedział, że płacze. Coś głęboko w nim się obudziło, zabolało. Jednak Feliciano nagle zaśmiał się smutno, wyrywając Niemca z wizji.
- Dalej mnie bawi to, że kiedyś praktycznie wszyscy myśleli, że jestem dziewczynką...- Włoch uśmiechnął się na wspomnienia, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w ziemię.- Miałem taką ładną sukienkę w kolorze trawy... Świętek bardzo ją lubił....- nagle Feliciano posmutniał.
- Jednak pewnego dnia musiał wyruszyć na wojnę... To było najtrudniejsze rozstanie w moim życiu. Jednak obiecał mi, że wróci. A ja obiecałem, że będę na niego czekał. Ale nie wrócił. Minęło tyle lat... Już dawno straciłem nadzieję....- westchnął. Nagle ból w sercu Ludwiga się nasilił, a myśli wypełniła niepokojąca świadomość. Ta dziewczynka... obiecał jej coś. Ale... nie dotrzymał obietnicy. Myśl ta bolała go niczym cierń tkwiący głęboko w jego sercu. Niszczyła go od środka. Feliciano powoli potrząsnął głową, otrząsając się ze smutnych wspomnień. Powoli uniósł głowę, po czym spojrzał na swojego kochanka. Nie spodziewał się tego, co zobaczył. Ludwig patrzył się na niego pustym wzrokiem, po jego policzku powoli spływały łzy.
- Luddy? Coś nie tak?!- zmartwił się Feliciano, chwytając jego ręce. Były zimne.
Wrócę. Obiecuję ci, że do ciebie wrócę!
- Przepraszam...- wychrypiał nagle Ludwig, zupełnie nie słysząc Feliciano.- Ja tak bardzo przepraszam...- Niemiec nie widział nic poza łzami toczącymi się po policzkach dziewczynki. Ból w jego sercu narastał z każdą chwilą, poczucie winy rozrywało jego umysł na strzępki. On był przyczyną jej łez. Obiecał jej. Obiecał jej, po czym nie dotrzymał danego słowa. Ludwig nie czuł łez skapujących na jego kolana. Nie słyszał wołań wystraszonego Feliciano. Za to Włochy zaczął naprawdę panikować. Co się stało? Czemu Ludwig nagle zaczął płakać?! Czy to wszystko przez historię? Historię.... nagle w głowie Feliciano na nowo zaświtała pewna myśl. "Przepraszam". Feliciano już wiedział za co Luddy przeprasza. Wiedział kim on jest. Nareszcie go odnalazł! On wrócił!
- Świętku!- krzyknął Włoch, kurczowo chwytając partnera w swoje ramiona. Po jego policzkach toczyły się łzy.- Proszę, nie przepraszaj! Nie masz za co! Nie przepraszaj!-
- Ja... to ja złamałem obietnicę... to ja nie wróciłem... to wszystko moja wina...- wydusił z siebie Ludwig. Jednak Feliciano tylko jeszcze mocniej go przytulił, jakby to była ostatnia rzecz jaką miał zrobić.
- To nic!- krzyknął, kręcąc głową.- To nie twoja wina! Z resztą wróciłeś do mnie! Wróciłeś! Wróciłeś wtedy, gdy potrzebowałem cię najbardziej! A co najważniejsze zostałeś! Zostałeś przy mnie i mnie wspierałeś! TI AMO, LUDWIG!- Ludwig powoli spuścił głowę. Uczucia się ulotniły, pozostawiając pustkę i zmęczenie. Słabo uniósł ręce i oplótł się wokół szyi kochanka. Tkwili tak w ciszy przerywanej łkaniami Feliciano.
Kiku znalazł ich pół godziny później, śpiących razem na ławce. Oboje uśmiechali się lekko przez sen, ich palce były splecione. Nie wiedział co między nimi zaszło i trochę tego żałował, ale był pewien, że to nie koniec. Wręcz przeciwnie, nareszcie mogą spokojnie pójść razem przed siebie.
CZYTASZ
Ty chyba żartujesz
Fiksi PenggemarCzy mieliście kiedyś tak, że obudziliście się w nie swoim łóżku? Możliwe. A nie w swoim ciele? W przeciągu paru godzin świat przewrócił się do góry nogami i szybko się nie odwróci. Oto przed nami łańcuszek nieszczęść i nieśmiesznych żartów, który mo...