10. Zimna zima, czyli dlaczego lepiej myśleć, nim coś powiesz.

1.1K 108 167
                                    

Nim ktokolwiek się obejrzał, nadeszła zima. Była ona niezwykle zimna, a śniegi niekiedy sięgały i po kolana, dodatkowo ich płatki cały czas pruszyły z nieba.

Prawie nikt nie wychodził z domów – chyba, że za jakąś poważną potrzebą – i nikt nie lepił bałwanów, mimo że każdy wcześniej narzekał na to, że wcześniejsze zimy były marne i bałwana można było budować z błota, jak już.

Mimo chłodów dyrektor szkoły nie zamknął, a tylko jeszcze wręcz rozkazywał do niej chodzić. Dobrze przynajmniej, że była ogrzewana, a na długiej przerwie każdy dostawał kubek gorącej czekolady.

Wszyscy chodzili w grubych kurtkach i pledach, by choć trochę się ocieplić. Szkolny autobus często spóźniał się do szkoły, przez śliskie i zaśnieżone drogi. Ciężka zima była tego roku, chyba pierwsza na to stulecie.

Litwa nie wiedział jeszcze, co ma czynić. Polska nie wiedział jeszcze o grożącym im niebezpieczeństwie. Ale z drugiej strony nie wychodziłby wieczorem z domu w taki mróz, więc Taurys za bardzo nie musiał się martwić o niego. Tak, martwił się, ale tylko czasem. Może i się z nim nie przyjaźni, ale dobry współlokator powinien pomagać drugiemu. Wciąż przecież go tolerował.

Dziś dzień był czwartek, już po szkole. Uczniowie przepychali się do autobusu, aby jak najszybciej dostać się do swoich domów i pozasiadać przed kominkami. Jednak autokar bardzo był opóźniony i nim ostatnia osobą z niego wysiadła, minęło z półtora godziny.

Litwa wyszedł z pojazdu za Polską, który, posiadając klucz, otworzył drzwi zostawiając klucz w zamku. Laurinaitis więc je wziął i zamknął dom. Ściągnął kurtkę, buty i czapkę, po czym poszedł do swojego pokoju, gdzie dodatkowo założył gruby sweter. Kilka nauczycieli zadało zadanie domowe na weekend, ale szatynowi nie chciało się teraz ich robić, zrobi je w sobotę, bo nie są przecież na jutro. Położył się pod kołdrą na łóżku wraz z jedną ze swoich książek, którą zaczął czytać. Dostał ją kiedyś na urodziny, ale nigdy nie miał jeszcze okazji jej przeczytać, teraz zatem miał zamiar to uczynić.

Na ten weekend Estonia znowu go zaprosił, on jednak grzecznie odmówił, broniąc się zimnem i katarem, bo lekki miał. Nie wiedział, co pozostała trójca ma zamiar robić, zasłyszał, że będą hasać po podwórku i chodzić po zamarzniętym jeziorze. To tym bardziej go zniechęcało do przybycia tam. Mogą przecież w ten sposób zrobić sobie krzywdę, a to już nie sprawa Litwy.

Taurys zagłębił się w lekturze. Książka opowiadała o zimie, jakiejś dziewczynie i chłopaku, takie tam sprawy. Przyznać trzeba, że takie powieści lubił czytać, bardzo go ciekawiły, zawsze miały szczęśliwe zakończenie i były pełne tajemnic.

Zapomniał o wszystkim podczas czytania. Nie interesowała go nawet dziwna cisza w całym domu i późna godzina. Czytał tak sobie już długo, a książkowa historia bardzo go zainteresowała. Wtem, kiedy przewrócił stronę, z książki wypadła mała koperta. Odłożył powieść na komodę i chwycił w dłonie odkryty przedmiot. Przyjrzał się mu z obu stron, nie widniał jednak na nim żaden napis czy podpis, mówiący, od kogo jest koperta i co w sobie ma. Pchany ciekawością, otworzył ją, po czym wyjął z niej zgiętą w cztery zdobioną kartkę. Rozłożył ją, by zaraz przeczytać z niej słowa:

Z okazji urodzin Lici – jedynego w swoim rodzaju i totalnie najlepszego przyjaciela na świecie – wszystkiego co generalnie dobre, spełnienia wszelkich marzeń i tysiąca, i więcej lat życia w naszej przyjaźni
                                                  Życzy Polska.

No tak, to prezent urodzinowy od Feliksa. Ofiarował mu tę książkę na trzynaste urodziny, czy coś około tego. Nie pamiętał dobrze, a na liściku nie było daty.

| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz