Rozdział 6

7.6K 194 1
                                    

Olivia

Obudziłam się wieczorem mając nadzieję że to co się dziś stało było tylko i wyłącznie moim snem, niestety myliłam się, bo zaschnięte łzy na moich policzkach oraz sklejone rzęsy wskazywały że nie był to sen a gorzka rzeczywistość.

Sprawdziłam godzinę na telefonie i okazało się że jestem spóźniona z odebraniem małej od Elizabeth.

Szybko się zabrałam i pojechałam do Elizabeth, nie przejmując się że pewnie wyglądam jak wrak.

Weszłam schodami na piętro Elizabeth i otworzyłam drzwi kluczem który zawsze chowa pod wycieraczkę. Weszłam do środka, spojrzałam do salonu gdzie nie było małej a sama Elizabeth.

-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam. Kobieta się chyba wystraszyla bo podskoczyła na siedzeniu.

-Csss- powiedziała z palcem przy ustach.
-Nadia śpi- powiedziała i wskazała miejsce obok siebie gdzie leżała mała dziewczynka słodko pochrapując.

-Jak mogłam wcześniej nie zauważyć- powiedziałam i skierowałam się do kuchni. Elizabeth skierowała się zaraz ze mną po czym usiadła na krześle przy stole.

-Co się stało?- zapytała kobieta. Wzruszyłam ramionami mówiąc ,,Nic się nie stało".
-Przecież widzę- powiedziałam wskazując na mnie ręką.
-Wyglądasz jak siedem nieszczęść- powiedziała a ja skrzywdziłam się lekko. Znałam prawdę, byłam rozdarta, znalazły mnie mroki przeszłości, więc jak miałam się cieszyć i udawać że jest świetnie!?

-Mam być pozytywnie nastawiona kiedy cały świat mi się znów wali?- zapytałam bez krzty radości. Wewnątrz chciało mi się płakać. Wszystko znów wróciło, nie jestem pewna czy związek z Troy'em jest dobry, nie jestem już niczego pewna.

-Co się dzieje moje dziecko?  Zapytała kobieta. Zawsze mi pomagała, była moim oparciem kiedy nie było przy mnie rodziców, a od czasu związku z Troy'em nie ma ich już w cale. Nie odwiedzają mnie ani Nadii, a to tylko dlatego że nie akceptują Troy'a.

-Dziś odwiedziła mnie osoba od której starałam się uciec- powiedziałam spadając koło kobiety na krześle przy stole.

-Kto taki?- zapytała zaskoczona.

-Ojciec Nadii- powiedziałam, kobieta zszokowany patrzyła na mnie wyczekująco, a ja patrzyłam tępo w ścianę.

-Co ci zrobił?

-Nie, oczywiście że nie- zaprzeczyłam od razu.
-Nic mi nie zrobił.

-To co się stało?- zapytała kobieta.

-Kiedy otworzyłam mu te drzwi i kiedy go ujrzałam to wszystko wróciło, szczęście ale i smutek, ból i łzy- powiedziałam opuszczając głowę. Było mi wstyd opowiadać komuś o moim życiu i uczuciach, nawet rodzicom nigdy się nie zwierzałam.

-Co teraz czujesz?- zapytała kobieta. Zastanawiałam się w czym miało by mi pomóc to pytanie ale odpowiedziałam.

-Smutek, ból i wyrzuty sumienia- zaczęłam.
-Smutek bo wiem ile dla mnie znaczył, ból za to jak mnie traktował a wyrzuty sumienia bo go zostawiłam kiedy on chciał zacząć od nowa- powiedziałam na co kobieta wzięła moją rękę i uścisnęła ją.

-Zastanów się nad tym czy nadal coś do niego czujesz, jeśli tak, nie możesz wyjść za Troy'a- powiedziałam i wstała od stołu. Stanęła w drzwiach, odwróciła się do mnie i powiedziałam.

-Lepiej żeby Nadia została dziś u mnie- powiedziałam po czym poszła. Chciałam zaprzeczyć niestety nie zdążyłam. Wyszłam z bloku i skierowałam się w stronę auta.

YOU LOOK LIKE HER ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz