Rozdział 2

527 41 3
                                    

- Hej, Jason! - uniosłem wzrok na drzwi sklepowe.

- Witaj, Puppet... Kim jest twoja towarzyszka? - wyszedłem zza lady i stanąłem na ich drodze.

Dziewczyna uśmiechnęła się w równie sympatyczny sposób do mojego. Miała długie, czarne włosy, lekko szarawą cerę, zapewne przez nieoglądanie światła dziennego. Dziewczyna miała także ciemnoniebieskie oczy i wzrostem przypominała swojego kolegę, z którym przyszła. Wyglądała na dosyć buntowniczą dziewiętnastolatkę, która lubi uciekać z domu.

Podeszli do mnie oboje. Na przywitanie ukłoniłem się i musnąłem wargami dłoń dziewczyny, która podała mi ją, raczej na inny rodzaj przywitania.

- Emma, to jest Jason, facet, z którym mieszkam ale nigdy nie ma go w domu - popatrzałem po nim z dezaprobatą. - Jason, to jest Emma, moja dziewczyna - z uniesionymi brwiami popatrzyłem po tym, jak stoi.

Wypiął dumnie pierś do przodu i jak kogucik objął ramieniem dziewczynę, która widocznie, jeszcze nie widziała go tak nastroszonego. Zachichotałem pod nosem i wróciłem do obserwowania wszystkiego zza lady.

- Co was do mnie sprowadza? - zapytałem Puppeta, gdy Emma przeglądała półki.

- Chciałem wiedzieć, jak ogarnąłeś się w tym sklepie... Jak ci poszła przeprowadzka - powiedział, rozglądając się za czarnowłosą.

- Wypakowałem się i siedzę. Na razie nic się nie dzieje szczególnego, więc... czekam na coś, co mnie zainteresuje - oparłem się o blat.

- Nie mów, że żadnej sobie nie znalazłeś - zmarszczyłem brwi. - No tak! Jak się siedzi dwadzieścia cztery godziny w sklepie, to się nikogo nie poznaje! - uśmiechnął się ubliżająco.

- Teraz ty mi będziesz o tym mówił?! Wczoraj Candy przyszedł i chciał ze mną konwersować na temat podrywu! Czy wy naprawdę uważacie, że jeśli nie mam nikogo, to nie potrafię kogoś oczarować?! - przełknął ślinę i spuścił głowę.

- No... - spojrzałem na niego z szokiem. Zamrugałem parę razy i w ostateczności usiadłem na krześle. - No, bo od ostatniej trochę minęło i...

- I dlatego uważacie, że wyszedłem z wprawy?! Może ja po prostu nie chcę mieć następnej?!

- Jason - uniosłem wzrok na jego oczy. - Każdy facet chce mieć dziewczynę - posłałem Emmie pojedynczy wzrok.

- Zarzucasz mi brak męskości?! - zniżyłem podbródek, zabijając go wzrokiem.

- Co? Nie! - cofnął się o krok, masując kark. - Ja tylko mówię, że też masz swoje potrzeby i...

- I ty chcesz je zaspokajać, mam rozumieć? - oczy chciały wylecieć mu z orbit, a skóra niemal się zarumieniła.

- Jason... - zaczął przerażony. - Co ty wczoraj z Candym robiłeś? - zmarszczyłem brwi.

- Właściwie nic... Jak usłyszałem o tej propozycji, to wyrzuciłem go ze sklepu... Dlaczego pytasz? - odwrócił wzrok.

- A tak... Bez powodu... - pomasował sobie kark z zakłopotaniem. - Zachowujesz się dzisiaj, jakbyś został - zaczął kaszleć - gejem - odkaszlnął.

Po tym naprawdę chciałem zabić go spojrzeniem. Chłopak musiał zrozumieć, że jeden ruch i się na niego rzucę, i biorąc dziewczynę za rękę wyszedł ze sklepu... Wyszedł albo nawet uciekł... W każdym razie zniknął z pomieszczenia sklepowego razem z Emmą. Parę minut po wyjściu zdołałem się uspokoić i udać, że nie było tej rozmowy.

Najpierw Candy... dzisiaj Puppeteer... co ich napadło? Nagle wszyscy zaczynają się mną przejmować... i to w tym niewłaściwym kontekście. Rozumiem, że jeśli się nie ma nikogo od paru ładnych lat, może dla znajomych być to zaskakujące, ale moi przyjaciele powinni być przyzwyczajeni. Candy w ogóle nie powinien się upominać po tym, co robił z ostatnią! Teraz jeszcze będzie mówił, że oczekuje następnej... Ten błazen ma naprawdę wielki tupet... i naprawdę durne pomysły.

Wizyta Puppeta przypomniała mi o moim nowym długu, który zaciągnąłem, poniekąd przez niego. Zadłużyłem się u Bena i raczej prędko tego nie spłacę... Ech... Przynajmniej miałem powód, dla którego mogłem ciągle przesiadywać w sklepie. Niestety brak snu moje ciało zaczęło odczuwać. W lustrze widywałem u siebie worki pod oczami, ciągle byłem na kawach... Czasem odnosiłem wrażenie, że się przewrócę... Tak... Taki potwór jak ja może być najwyraźniej przepracowany i zmęczony. Co jak co... ale zmęczenie mogliby mi odebrać razem z czuciem jakiegokolwiek bólu! W ogóle kto potrzebuje takiego uczucia jak zmęczenie?

Perfect for Each Other (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz