Rozdział 4

513 37 3
                                    

  Kolejny nudny dzień... Kolejny identyczny dzień... Kolejni uśmiechnięci klienci... I jeden biedny, znudzony swoim dotychczasowym życiem Jason... Brzmi to wszystko jednocześnie tak źle i tak prawdziwie... A jest prawdą. Siedzę kilka godzin dziennie i już zaczyna mi się tu nudzić. Może to nowe miasto wcale nie było takim dobrym rozwiązaniem? Niby zarobki mam większe, ale... W sumie, to jest tak samo jak w poprzednim mieście... Tylko przesiaduję tutaj i czekam na klientkę albo przesiaduję na zapleczu. Będę musiał wrócić do pracy dwanaście godzin na dobę i odpoczynku w domu... To będzie najrozsądniejsze rozwiązanie.

Drzwi do sklepu zostały otwarte przez kolejną osobę, którą mogłem obsłużyć na dwa sposoby... Jeden był tradycyjny i popularny w innych sklepach, a drugiego nikt inny nie stosował. Jednak w wieczór nie miałem już ochoty używać tego drugiego sposobu, więc uśmiechnąłem się sztucznie i uniosłem wzrok na drzwi.

Wchodziła przez nie osoba, której wcześniej nie widziałem. Nie widziałem nawet, żeby przechodziła obok mego sklepu. Dziewczyna miała rozwiane, brązowe włosy z czerwonymi pasemkami. Sięgały jej lekko za łopatki i nie były w żaden sposób ułożone. Żyły własnym życiem, a właścicielka nie specjalnie się tym przejmowała. Od wejścia dostrzegłem jej ciemnobrązowe oczy. Głębia odbijała światło w sposób, którego dotychczas nie spotkałem. Jej skóra była lekko opalona, a rzęsy gęste i długie. Miała wąskie, ciemne usta w głębokiej eozynie i na pierwszy rzut oka widać było, że nie ozdabiała swojej twarzy makijażem.

Nosiła na sobie zwykłe lekko starte dżinsy, czarną koszulkę z koronkowym golfem i na to czarną marynarkę. Jej buty miały drewnianą podeszwę, która w tych czasach jest raczej rzadko wybierana przez młodzież. Były prawdopodobnie wykonane na zamówienie. Trzy rodzaje skóry posiadały jasno beżową sznurówkę. Była ubrana w ciemne kolory, a na dworze jeszcze panowało słońce. Nie każdy byłby zdolny przejść się w dwóch warstwach czerni w pełnym słońcu. Miała na sobie słuchawki, z których dobiegała piosenka, którą kojarzyłem z melodii, ale kompletnie nie pamiętałem słów.

Gdy wchodziła przez drzwi, na jej twarzy malowała się tylko obojętność. Po zobaczeniu arsenału sklepowego miała na niej lekki uśmiech. Jednak przechodząc przez cały sklep zatrzymała się tylko i wyłącznie przed jedną lalką. Na inne nawet nie raczyła spojrzeć. Uwagę skupiła tylko na pracy, którą skończyłem dosyć dawno... Jeszcze przed wprowadzeniem się tutaj.

- Mogłabym? - zapytała, przerywając w sklepie niezręczną ciszę zagłuszaną przez piosenkę.

Mówiąc to wyciągnęła dłoń w stronę zabawki i odwróciła głowę w moją stronę. Lalka miała długie brązowe włosy. Jej lewa tęczówka była jasnozielona, a prawą pochłaniała krwista czerwień. Przyznaję, nie był to zamierzony kolor, ale raz nawet najlepszemu zdarza się pomylić, prawda? Miała oliwkową cerę, na którą pracowałem bardzo długo.

- I'm gonna change you, like a remix then I'll raise you, like a phoenix... Wearing all vintage misery. No i think it looked a little batter on me... - rozbrzmiewał głos wokalisty razem z akompaniamentem gitar, perkusji i wielu innych instrumentów.

- Proszę - odpowiedziałem niemal mechanicznie, zapominając o jakimkolwiek uśmiechu w jej stronę.

Zmęczony już tym całym obserwowaniem wszystkich klientów, nawet nie posłałem jej wzroku. Wiem, że zachowałem się niestosownie i poniekąd nieuprzejmie. Powinienem każdemu klientowi poświęcać całą uwagę, ale dziś jestem zmęczony na tyle, że nie dbam o żadne zachowania. Szczerze mówiąc, to mam tylko ochotę wrócić do domu i wypocząć parę godzin. Z tego, co zauważyłem, to dziewczyna nie zareagowała na moje zachowanie negatywnie...

Perfect for Each Other (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz