Cześć!Na wstępie chce poinformować, że nie mam pojęcia czy rozdziały będą regularnie (teraz już nie są, wiem o tym), i czy będą chociaż raz w tygodniu z dwóch powodów:
Po 1. Szkoła. Jestem teraz w klasie maturalnej i nie wiem czy będę miała czas na pisanie, bo wypadałoby się chociaż trochę uczyć, co nie? 😂
Po 2. Brakuje mi motywacji. Piszę co prawda, cokolwiek, ale brakuje mi chęci by to publikować i dzielić się z wami, może dlatego, że jest was chyba coraz mniej?
Do końca października postaram się skończyć jedno z opowiadań, które obecnie pisze, by było mi łatwiej pisać chociaż jedno i żeby było ono lepsze jakościowo.
To opowiadanie prawdopodobnie będzie miało drugą część tylko nie wiem czy będzie ona od razu po zakończeniu tej czy po chwili przerwy.
To tyle z ogłoszeń parafialnych!
A teraz zapraszam do czytania jednego z trzech rozdziałów, które dodam dziś ;)
---
*Wieczorem*
/Luke/
Cały dzień myślę o tym telefonie Evie do Agnes.
Skąd ona miała odwagę by do niej zadzwonić?
Numer wiedziałem skąd ma, ale odwagę?
Tego w ogóle nie wiedziałem.
Zastanawiałem się też nad tym co ona ode mnie chce, ale musiałem to w sobie zwalczyć. Nie mogłem się do niej odezwać.
Po prostu nie mogłem.
Przed wyjściem z mieszkania Agnes przebieram się i kiedy jestem gotowy po prostu wychodzę.
Widzę zdziwione spojrzenie brunetki.
- Nie chce się już ukrywać, nie chce udawać.- mówię poprawiając koszule w kratę, która obecnie jest rozpięta i ani mi się myśli ją zapiąć.
- Czyli to jest prawdziwy, Luke? Porwane spodnie, czapki z daszkiem, koszulki z superbohaterami...
- To co widzisz to w stuprocentach prawdziwy ja.- wsuwam ręce do kieszeni i uśmiecham się - Nareszcie nie muszę chodzić w tym drogim gównie, bynajmniej nie tak jak ktoś chce. Mogę je już ubierać jak chce. Rany, jakie bycie singlem jest zajebiste.- patrze na dziewczynę, a ta kręci głową z rozbawienia.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - sama się do mnie uśmiecha - Ale jeśli naprawdę chcesz iść ze mną do pracy to musimy się troszeczkę pośpieszyć.
- Przecież jedziemy autem. Więc spokojnie.- mówię - Masz telefon?
- Mam i mam też twój nowy numer.- mówi od razu.
- Dobrze. To tylko na wszelki wypadek jakbym na chwile gdzieś poszedł, tak?
- Nie traktuj mnie jak dziecko.- mruczy.
- Nie będę.
- Mam nadzieję, bo narazie traktujesz mnie jednak jak dziecko.
- Co z ręką?- pytam zmieniając temat, a ona pokazuje mi zabandażowaną rękę ukryta pod rękawem rozciągniętej bluzy.
- Teraz chyba martwisz się o to bardziej ode mnie.
- Wiem po prostu jak ważne jet dla ciebie to by widziało to jak najmniej osób.
Dziewczyna tylko potakuje i zasłania rękaw.
- Będzie ok.- obejmuje ją lekko ramieniem.
Robie to bardzo ostrożnie, myśląc, że mnie odepchnie.
- Wiem. Bardziej zastanawia mnie kwestia tego, że będziesz mnie cały czas obserwował.
- Będę siedział przy barze i z tobą gadał lub nawet pomogę ci za barem.- wzruszam ramionami.
- Nie ma mowy.
- Nie masz się czego bać. Idziemy? - zabieram swoje ramię.
- Tak.
Wychodzimy z kawalerki. Dziewczyna zamyka ją na klucz i idziemy do auta.
- Nadal nie wierzę, że chcesz mnie pilnować.- odzywa się, gdy siedzimy już w moim samochodzie.
- Trzeba cię chociaż trochę pilnować. Nie możesz pić alkoholu, a to jedyny sposób jaki mi przychodzi do głowy, żeby cię powstrzymać.
- Mógłbyś mi zakleić usta.- mówi poważnie - Wyszło by niemal na to samo.
- Nieee... było by gorzej, bo musisz rozmawiać chociaż trochę z ludźmi w pracy.
- Przeżyli by bez moich odpowiedzi.
- Agnes...
- No co?
- A może ja chcę posłuchać twojego głosu?
Dziewczyna dziwnie na mnie patrzy, a ja dopiero teraz uświadamiam sobie jak to zabrzmiało.
- Po prostu lubię z tobą gadać, ok?- mówię lekko zirytowany i zaciskam trochę mocniej ręce na kierownicy.
Brunetka tylko przytakuje i odwraca wzrok.
Po chwili jesteśmy pod barem, czy tam klubem. Nigdy nie ogarnąłem tego nazewnictwa co chodzi o to miejsce, bo raz jest klubem, a raz barem. Przecież to głupie!
Wysiadamy z samochodu nic się do siebie nie odzywając.
Wchodzimy do budynku.
Dziewczyna od razu idzie za ladem i na zaplecze. Wiem, że tam jest pełno alkoholu więc idę za nią, chociaż nie do końca mogę.
- Pomóc? - pytam gdy ona bierze butelkę wody - Mogę?- mówię i wyciągam rękę w kierunku butelki.
Dziewczyna uważnie patrzy na moją rękę i na butelkę przez chwile, aż w końcu się odzywa.
- Serio myślisz, że zamiast wody mogłabym mieć tu alkohol?- patrzy na mnie marszcząc brwi.
- Muszę być pewien, że tam nic nie ma. Pokażesz mi ją?
Widzę jak się waha, ale w końcu daje mi butelkę i odwraca wzrok, a ja wiem już, że coś jest z tą wodą nie tak.
Wącham szyjkę butelki i od razu nie pasuje mi zapach. Woda w końcu nie ma zapachu.
Pachnie mi to jakimś napojem i procentami.
Upijam łyk chcąc żebym się mylił.Niestety, "woda" okazuje się wygazowanym, bezbarwnym napojem z wódką.
- Agnes...- syczę przez zęby jej imię czując zawód.
Myślałem, że będzie miała więcej samokontroli i, że będzie łatwiej. Myślałem, że zrobiliśmy postępy, ale teraz widzę, że w sumie jesteśmy nadal w tym samym miejscu.
- Ja... Po prostu muszę się napić.- widzę łzy w jej oczach.
Zaciska powieki, a po jej policzkach lecą łzy.
- Muszę, Luke.- zaciska swoje maleńkie dłonie w pięści.
- Nie możesz.- podchodzę do niej i zaczynam pocierać jej ramiona.
- Muszę!- wrzeszczy.
- Agnes, nie możesz. Miałaś nie pić.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić.- fuka na mnie.
- Agnes...- przyciągam ją do siebie, a ona się sprzeciwia - Musisz z tym walczyć.
- Ja nie chce pić, ale muszę.- chowa twarz w moją koszulkę i zaczyna płakać. Nie obejmuje mnie, ani mnie nie przytula, ale pozwala mi siebie objąć.
- Wiem.- wplatam palce w jej włosy, a ona się wzdryga, ale nic nie mówi, ani się nie odsuwa - Myślałem, że udało nam się już trochę to pokonać, ale teraz wiem, że stoimy w jednym i tym samym miejscu.
- Przepraszam, że i ciebie zawiodłam. Każdy jest mną rozczarowany i mnie zostawia...- zaczyna mocniej płakać.
- Ja cie nie zostawię.- mocniej ją obejmuje.
CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
FanfictionOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...