2/3
---
/Agnes/
Stoję i jak głupia po prostu płacze w jego koszulkę.
Zawiodłam go.
Myślał, że coś nam się udało już osiągnąć, a ja po prostu obaliłam te myśli.
Mimo zapewnienia, że mnie nie zostawi, zaczynam płakać mocniej nie będąc tego pewna. Każdy mnie zostawił, rodzice spisali mnie już na pewno na straty, więc czemu i on miałby tego nie zrobić?
- Zostawisz mnie pewnie jak reszta.- odsuwam się od niego.
- Nie, mam zamiar dotrzymać te obietnice.- łapie moją twarz w swoje dłonie i kciukami wyciera moje łzy - Nie płacz. Będę tu, obiecuję.- odgarnia mi włosy z twarzy za uszy i zdejmuje czapkę ze swojej głowy - Nigdy nie wątp, bynajmniej we mnie i moje obietnice.- zakłada mi na głowę czapkę, daszkiem do tyłu i całuje mnie w czoło - Pomogę ci. Chodź, musimy sprawdzić czy wszystko jest gotowe na przyjście klientów.- uśmiecha się lekko, widząc szok na mojej twarzy.
Chłopak mnie pocałował, co prawda w czoło, ale wykonał dość intymny gest, na który sama do końca nie czuje się gotowa.
Mój chłopak to często robił.
Znów z moich oczu zaczynają płynąć łzy.
Chłopak robi tyle gestów wobec mnie na które nie czuje się gotowa, bo ktoś kto to robił mnie skrzywdził i zostawił z problemem.
- Przepraszam...- chłopak zagryza wargę.
- Nie... Ja po prostu nie jestem na coś takiego gotowa, Luke. Wiem, że nie robisz tego by mi zaszkodzić, ale...
- Nie myśl o tym, że ktoś cię skrzywdził, bo ten ktoś musiał być idiotą.- uśmiechnął się.
- Nie był idiotą, po prostu zrobił to co zrobił, bo tak było mu łatwiej.- czuje ukucie w sercu.
- Nadal go kochasz?
Patrze zdziwiona na blondyna i od razu kręcę głową.
- Był dla mnie tylko kimś ważnym, ale go nie kochałam.
- Znajdziesz kogoś lepszego od niego.
- Ja nie chce nikogo. Chodźmy do pracy.- wycieram łzy z twarzy i odwracam czapkę blondyna daszkiem do przodu i zasłaniam daszkiem twarz.
- Agnes... To wszystko chyba za bardzo cie przerasta. Jeśli chcesz to mogę chociaż trochę się wycofać i działać wolniej.
- Nie ma czasu na działanie wolniej...- szepczę i wychodzę z zaplecza.
- Słuchaj, kruszyno. Przestajesz wierzyć.- mówi idąc za mną.
- Ja nie wierzyłam, ale przy tobie odzyskałam nadzieje.- zatrzymuje się, a za chwilę czuje jego obecność za sobą.
- Ładnie ci w mojej czapce.- zmienia temat i zasłania mi oczy daszkiem.
- Ej!- śmieje się poprawiając czapkę.
- Wszystko będzie ok.
- Chciałam bym być tego tak pewna jak ty.
- Kiedyś będziesz. Dobra... To co robisz zawsze przed otwarciem?- pyta opierając się tyłkiem o blat i krzyżując ręce.
- Sprawdzam stan alkoholi w butelkach i stan alkoholu na zapleczu, później sporządzam listę, robię to o ile Mike tego nie zrobił.- schylam się pod lade - Zrobił to przed wyjściem.- mówię wyjmując kartkę gdzie są wypisane alkohole i czytając przyczepioną małą żółta karteczkę do listy - Muszę je tylko zamówić...- patrze na zegarek - Mógłbyś wyczyścić lade? Krzesłami zaraz zajmą się kelnerki, które niedługo przyjdą.
- Nie będzie problemu.- przytakuje, a ja biorę swój telefon i dzwonie do dostawcy przy Luke'u, żeby nie martwił się czy coś wypije.
Kiedy kończę rozmowę Luke trochę wkurzony podchodzi do mnie. Wiem czym jest spowodowana jego złość, przed chwilą kelnerki próbowały z nim flirtować.
- Nie mamy tu menadżera, który ogarniałby zamówienia i załogę? - skrzywiony wskazuje skinieniem głowy na dziewczyny.
- Niestety.
- Będę musiał chyba zaproponować to naszemu szefowi, bo to co one robią nie jest normalne.
- Ostatnio podobało ci się jak jedna z nich się rozbierała...- mówię patrząc na niego.
- Patrzenie na kobiece ciało, a bycie skazanym na irytujące zachowania laski to dwie inne rzeczy.
- Dobrze, dobrze. Rozumiem. Siadaj już przy barze, a ja podam ci coś do picia.
- Pomogę ci za barem.- mówi od razu - I to ja przyniosę nam coś normalnego do picia.- nim zdarzę zaprzeczyć chłopak znika za drzwiami zaplecza.
Po chwili wracam i podaje mi jedną butelkę coli, a sam ma drugą.
- Wbij to na kasie, ja zapłace, żeby się wszystko zgadzało.- mówi i kładzie banknot na lądzie.
- Dobrze.- mówię i robie tak jak on mi polecił, a raczej powiedział.
- Kto dziś zostaje po pracy żeby ogarnąć cały syf?- słyszę pytanie, gdy odkręca butelkę.
- Hm?- patrze na niego i się zastanawiam - Ja.- mówię i upijam łyk gazowanego napoju.
- Raczej my.
- To moja praca.
- Ja ci tylko pomagam i to za darmo.
- Każdy by chciał darmową pomóc w pracy.
- Ja nie chciałbym. Taka osoba by mi bardziej przeszkadzała niż pomagała.
- Jesteś po prostu wyjątkiem.
- Nie. Mam prace, która jest przyjemna w pojedynkę.
Kiwam tylko głową.
- Mimo wszystko nie przeszkadza ci to, że będę się tu kręcił i ci pomagał?- pyta, a mnie za to zaskakuje.
Najpierw nalega, a teraz nagle liczy się dla niego moje zdanie.
- Nie.
- To dobrze.
Cały wieczór Luke mi pomaga za barem.
Później, przed wyjściem, sprzątamy bar i idziemy do mojego mieszkania.
CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
FanfictionOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...