Ilość słów: 4654
- Co? - wydusił szeptem. Louis postąpił kilka kroków naprzód, by stanąć tuż przed nim.
Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom - chciał go dotknąć, by upewnić się, że stoi tuż przed nim prawdziwy. Minęło tak długo, więc nie miał pojęcia, jak sobie z tym radzić.
- O czym do cholery myślałeś, Harry? Co robiłeś w Yorkville? - zapytał oskarżycielsko Louis. Harry szeroko otworzył oczy, zdziwiony, że ten się o tym dowiedział. - Mówiłem ci, żebyś nie robił nic głupiego!
Brunet powoli zamrugał. Głupie łzy zalały jego policzki i usta.
- Ty - Louis. Nie było cię tak długo i - Harry nie mógł nawet sformułować poprawnego zdania, bo tak trząsł mu się głos. Zaśmiał się gorzko, a potem wziął głęboki oddech z zamkniętymi oczami. Otworzył je i począł intensywnie wpatrywać się w szatyna. - Tak zamierzasz się do mnie odzywać? Robiąc ze mnie kretyna?
- Harry-
- Jak się w ogóle o tym dowiedziałeś? I czemu snujesz się po tym mieszkaniu i mnie straszysz?! - wykrzyknął, dając emocjom upust. Zupełnie jak ostatnim razem, odepchnął chłopaka za ramiona, wściekły jak cholera. Louis spojrzał na niego z bólem w oczach, ukrytym za płonącą złością. - Odszedłeś tylko po to, by wrócić i nazwać mnie głupkiem, bo próbowałem ci pomóc?!
- Harry, mówiłem, żebyś trzymał się od tego z daleka - Louis mocno złapał za jego nadgarstki i przyciągnął mocno do siebie. Ich twarze dzieliły centymetry. - Nie chcę, by coś ci się stało! Nie rozumiesz tego? Jak mogłeś pomyśleć, że wyprawa do Yorkville będzie dobrym pomysłem?
- Nie obchodzi mnie to! - Harry próbował wydostać się z jego uścisku, ale tym razem Louis był silniejszy, zważywszy na to, że brunet stał się zapłakanym bałaganem. - Nie obchodzi mnie, że kazałeś mi się trzymać z daleka. Nie było cię i byłeś w niebezpieczeństwie, więc co myślałeś, że zrobię?!
- Co masz na myśli, mówiąc w niebezpieczeństwie? Harry, wszystko dobrze. Jestem cały i nikt mi nic nie zrobi. Ja-
- Dostałem wiadomość od kogoś, kto wyraźnie ci groził. Jak miałem uważać, że wszystko dobrze? Przyszedłeś tutaj i od razu odszedłeś. Co do cholery mam o tym myśleć?!
- Dostałeś wiadomość? - Louis mocno ścisnął jego nadgarstki, zyskując bolesny jęk.
- Przestań. To boli - wyszeptał brunet, sprawiając, że niższy puścił go i odsunął ręce.
- Przepraszam - powiedział. Harry zauważył, że jego oczy się zaszkliły, ale nie powiedział nic. - Wciąż dostajesz wiadomości?
- Dostałem tylko jedną - odpowiedział Harry, prawą dłonią pocierając lewy nadgarstek, by przestał tak boleć. Szatyn obserwował jego ruchy smutnym wzrokiem. - Musiałem coś zrobić.
- Nic nie może ci się stać, Harry. Proszę. Proszę, nie rób już nic - poprosił szatyn, gdy ich wzrok spotkał się ponownie. - To głupie z twojej strony, że poszedłeś tam zupełnie sam.
- Przepraszam, że chciałem pomóc - powiedział sarkastycznie Harry. - I przepraszam, że pracowałeś z gnidą.
- Co? - Louis zmarszczył ze zdziwieniem brwi.
- Znalazłem w notesie numer do Liama Payne i zadzwoniłem do niego. Powiedział, że pracował z tobą i to on wskazał mi na Yorkville.
- Harry - Louis westchnął i sięgnął po jego dłoń. Brunet odsunął się jednak. - Pracowałem z nim, ale on nie jest gnidą. Bardzo mi pomógł.
CZYTASZ
Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONE
FanficHarry od pięciu tygodni nie miał kontaktu z Louisem i nie wie, jak sobie poradzić w ich pustym mieszkaniu. Kiedy Louis wraca, by dać mu znać, że wszystko w porządku, przynosi także wiadomość, która zwala Harry'ego z nóg. Harry jest zdolny poruszyć n...