7. Wróć do domu, bo czekam na ciebie 2/2

233 33 2
                                    

Ilość słów: 4654

- Co? - wydusił szeptem. Louis postąpił kilka kroków naprzód, by stanąć tuż przed nim.

Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom - chciał go dotknąć, by upewnić się, że stoi tuż przed nim prawdziwy. Minęło tak długo, więc nie miał pojęcia, jak sobie z tym radzić.

- O czym do cholery myślałeś, Harry? Co robiłeś w Yorkville? - zapytał oskarżycielsko Louis. Harry szeroko otworzył oczy, zdziwiony, że ten się o tym dowiedział. - Mówiłem ci, żebyś nie robił nic głupiego!

Brunet powoli zamrugał. Głupie łzy zalały jego policzki i usta.

- Ty - Louis. Nie było cię tak długo i - Harry nie mógł nawet sformułować poprawnego zdania, bo tak trząsł mu się głos. Zaśmiał się gorzko, a potem wziął głęboki oddech z zamkniętymi oczami. Otworzył je i począł intensywnie wpatrywać się w szatyna. - Tak zamierzasz się do mnie odzywać? Robiąc ze mnie kretyna?

- Harry-

- Jak się w ogóle o tym dowiedziałeś? I czemu snujesz się po tym mieszkaniu i mnie straszysz?! - wykrzyknął, dając emocjom upust. Zupełnie jak ostatnim razem, odepchnął chłopaka za ramiona, wściekły jak cholera. Louis spojrzał na niego z bólem w oczach, ukrytym za płonącą złością. - Odszedłeś tylko po to, by wrócić i nazwać mnie głupkiem, bo próbowałem ci pomóc?!

- Harry, mówiłem, żebyś trzymał się od tego z daleka - Louis mocno złapał za jego nadgarstki i przyciągnął mocno do siebie. Ich twarze dzieliły centymetry. - Nie chcę, by coś ci się stało! Nie rozumiesz tego? Jak mogłeś pomyśleć, że wyprawa do Yorkville będzie dobrym pomysłem?

- Nie obchodzi mnie to! - Harry próbował wydostać się z jego uścisku, ale tym razem Louis był silniejszy, zważywszy na to, że brunet stał się zapłakanym bałaganem. - Nie obchodzi mnie, że kazałeś mi się trzymać z daleka. Nie było cię i byłeś w niebezpieczeństwie, więc co myślałeś, że zrobię?!

- Co masz na myśli, mówiąc w niebezpieczeństwie? Harry, wszystko dobrze. Jestem cały i nikt mi nic nie zrobi. Ja-

- Dostałem wiadomość od kogoś, kto wyraźnie ci groził. Jak miałem uważać, że wszystko dobrze? Przyszedłeś tutaj i od razu odszedłeś. Co do cholery mam o tym myśleć?!

- Dostałeś wiadomość? - Louis mocno ścisnął jego nadgarstki, zyskując bolesny jęk.

- Przestań. To boli - wyszeptał brunet, sprawiając, że niższy puścił go i odsunął ręce.

- Przepraszam - powiedział. Harry zauważył, że jego oczy się zaszkliły, ale nie powiedział nic. - Wciąż dostajesz wiadomości?

- Dostałem tylko jedną - odpowiedział Harry, prawą dłonią pocierając lewy nadgarstek, by przestał tak boleć. Szatyn obserwował jego ruchy smutnym wzrokiem. - Musiałem coś zrobić.

- Nic nie może ci się stać, Harry. Proszę. Proszę, nie rób już nic - poprosił szatyn, gdy ich wzrok spotkał się ponownie. - To głupie z twojej strony, że poszedłeś tam zupełnie sam.

- Przepraszam, że chciałem pomóc - powiedział sarkastycznie Harry. - I przepraszam, że pracowałeś z gnidą.

- Co? - Louis zmarszczył ze zdziwieniem brwi.

- Znalazłem w notesie numer do Liama Payne i zadzwoniłem do niego. Powiedział, że pracował z tobą i to on wskazał mi na Yorkville.

- Harry - Louis westchnął i sięgnął po jego dłoń. Brunet odsunął się jednak. - Pracowałem z nim, ale on nie jest gnidą. Bardzo mi pomógł.

Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz