{ PEETA }
Wrzucałem na oślep rzeczy do torby, nie widząc tak naprawdę, ani rzeczy, ani torby. Widziałem srebrne oczy brata, jego omdlewającą rękę i siniaki na twarzy. Drzwi się otworzyły. Z hukiem i rozmachem. Haymictch.
- Słyszałem o Jake'u.
A ja słyszałem, jak bierze wdech. Biorę kolejne rzeczy. Przechodząc obok kominka, wrzucam do niego płyty. Nikt już nie będzie oglądał filmów.
- Słyszysz, powiedziałem, że bardzo mi przykro.
- Super – uciąłem, zamykając torbę. – Możemy już jechać?
- Gdzie się niby wybierasz? – warknął. – Powinieneś zostać z rodziną. Potrzebują Cię teraz. Jake też.
Zatrzymałem się przed nim. Obawiałem się, że jego też będę musiał skrzywdzić, żeby móc stąd wreszcie wyjść. Pachniało tu Sophie. Wszystkimi kłamstwami, które mi powiedziała.
- Tournee Zwycięzców – odpowiedziałem obojętnie. – Chyba że zamierzasz je odwołać ze względu na moją sytuację?
Haymitch pokręcił pewnie głową. Kolor jego oczu przypominał pękającą butelkę jego ulubionej whisky. I Jake'a.
- Możesz przekazać Sophie – dodałem.
Spuścił wzrok. Nie wiem, co widział w moich oczach, bo moje oczy widziały cały czas to samo. Zielony. Niebieski. Srebrny. Przyczyna i skutek. Prawda i fałsz.
Chciałem być sam, bo zrobiłem to też sam. Porwałem wnuczkę Snowa, zabiłem Glimmer, oszukałem na Igrzyskach, a potem nie trzymałem się planu. Pytałem Jake'a kto mu to zrobił, ale znałem odpowiedź. To byłem ja, w rekach Rebeliantów, Strażników Pokoju, czy dzieciaków ze Złożyska, to cały czas byłem ja. I jeśli chciałem, żeby moje prośby się spełniły, musiałem przestać być sobą.
Proszę, Jake, wyjdź z tego, proszę. Wyobrażałem sobie, że wstaje z łóżka, ściska nam ręce, wodzi oczami po pokoju, i jest silniejszy niż my wszyscy razem wzięci. Musiałem to sobie wyobrażać, inaczej bym tego nie zrobił.
{ SOPHIE }
Haymitch siedzi naprzeciwko mnie i do mnie mówi. Wiem co do mnie mówi. Rozumiem każde słowo. Każde cholerne słowo, które jest niczym sztylet wbijający się w moje ciało. Ale znajduje się za mgłą. On. To co do mnie mówi. Mgła otacza tę część mnie, która by teraz spanikowała. Która zaczęłaby płakać. Która winiłaby siebie. Wzięłam o jedną ... o dwie ... o trzy ... o ileś za dużo. Ale teraz, dzięki nim, nie panikuję. Po prostu siedzę. I przyjmuję to co do mnie mówi.
Jake został pobity. Przyjęłam.
Nie jest z nim dobrze. Przyjęłam.
Nie wiadomo, kiedy, jak albo nawet czy z tego wyjdzie. Przyjęłam.
Widzę kątem oka, że Peeta wchodzi do pociągu. Siada obok mnie. On też jest za mgłą. Ale za podwójną. Jedną, którą stworzyłam ja. I drugą, którą stworzył on.
— Musimy na coś wpaść. To się zdarzyło i będzie się zdarzało. A wy jesteście w tym pociągu na zawsze.
Na zawsze. Oni nie wiedzą. Ja już tu nie wrócę. Nic nie jest na zawsze. Wszystko się kończy. Kończy się taniec. My się kończymy. Każdy pociąg się kiedyś zatrzymuje.
{ PEETA }
Szedłem cicho, tak jak tata. Nie chciałem, żeby mój chód alarmował kogoś przed moim przyjściem. Nie chciałem się nikomu kojarzyć z dźwiękiem pazurów pum wbijających się w ziemię. W RAMIĘ. Nic nie czuję.
Haymitch tłumaczył coś Sophie przyciszonym głosem. Gdy siadałem obok niej, właśnie mówił:
—Musimy na coś wpaść. To się zdarzyło i będzie się zdarzało. A wy jesteście w tym pociągu na zawsze.
Nie musiałem tu siedzieć wcześniej, żeby wiedzieć o czym rozmawiali. O Jake'u. O tym, dlaczego został pobity. I o tym, co możemy zrobić, żeby temu zapobiec.
Tak cholernie się boję, że to nie wystarczy.
— Możemy się pobrać —powiedziałem.
Haymitch spojrzał na mnie. Sophie na pewno też. Przez chwilę słuchałem dźwięku kół sunących po szynach.
Oparłem łokcie na kolanach, tak samo, jak wtedy, gdy zostałem w łóżku sam.
— Jesteśmy w tym pociągu na zawsze, więc to i tak się stanie — wzruszyłem ramionami. — Więc dlaczego nie teraz?
Dlaczego nie teraz, kiedy jestem pewny, że już nigdy Cię nie pokocham, bo przez to mój brat walczy o życie,
i,
dlaczego nie teraz, gdy jestem pewny, że nigdy mnie nie pokochasz, bo zniszczę Twój dom, Twoją rodzinę i Ciebie.
Niech żyje Rebelia.
CZYTASZ
❝RAZEM❞ II PIONKI
FanfictionHaymitch prychnął. - Co więc zamierzacie zrobić? Dać się zabić? - To właśnie robimy - zauważyłem, odwracając się do Sophie. Poczułem na ręce coś ciepłego. {Czasem jedna, nieznaczna rzecz, potrafi zatrzymać czas. Spojrzenie, słowo, dotyk dłoni. }...