Ilość słów: 2018
Louis, trzy miesiące wcześniej
Zmęczenie przepełniało Louisa aż do kości – czuł każdy poddający się mięsień w ciele, kiedy poruszał ramionami, by zdjąć z siebie choć trochę denerwującego napięcia, budującego się na karku i plecach. Był tak strasznie zmęczony, że nie mógł nawet słuchać tego, co mówi do niego kapitan Weber, gdy szli do pokoju przesłuchań. Tkwił tam mężczyzna, który zaledwie dzień wcześniej próbował zabić Louisa.
Szatyn nie zbyt się rwał do ponownego oglądania jego twarzy, ale nie mógł zrobić nic innego, niż wejść do tego pomieszczenia i zadać pytania, na które i tak w ogóle nie otrzyma odpowiedzi. Ten dzień i tak był już spisany na straty, a nie było nawet wpół do trzeciej po południu.
Myślał o delikatnych pocałunkach Harry'ego na jego posiniaczonej szyi dzień wcześniej i o tym, jak bardzo chce być w jego ramionach, kiedy kapitan Weber po raz kolejny wypowiedział jego imię i skrzywił się, kiedy stanęli oboje przed drzwiami pokoju przesłuchań.
- Jeżeli nie możesz się skupić na dłużej niż pięć sekund, będę musiał samemu przesłuchać tego faceta – powiedział surowo kapitan, wpatrując się w Louisa twardym wzrokiem.
- Przepraszam, kapitanie – odpowiedział szatyn ze zmęczonym westchnięciem. - W nocy nie spałem zbyt długo.
To nie było kłamstwo – mimo iż Harry wiele razy w ciągu nocy go uspokajał, cicho mrucząc ulubione kołysanki i całując jego głowę, Louis nie mógł spać. Było już grubo po drugiej w nocy, kiedy wreszcie przymknął oczy na dłużej niż godzinę, tylko po to, by obudzić się bez oddechu i ze strachem, że znowu jest duszony. Harry ponownie mruczał kołysanki z ustami przyciśniętymi do jego szyi, ale wtedy nadszedł czas, by wstawać i przygotować się do pracy.
- Rozumiem, że wciąż jesteś roztrzęsiony po wczorajszych wydarzeniach – powiedział ze zrozumieniem kapitan Weber. - Ale będziesz musiał poudawać, że tak nie jest dla dobra tego przesłuchania. Cały czas będę z tobą, gdybyś potrzebował pomocy.
- Dziękuję, kapitanie.
Kapitan Weber pokiwał krótko głową i wskazał drzwi.
- Jesteś gotowy? - zapytał.
Louis przełknął i schował swoje drżące dłonie do kieszeni jeansów, przytakując. Kapitan Weber otworzył drzwi, odsłaniając mężczyznę z wąsem, siedzącego przy stole ze skutymi rękoma i znudzonym wyrazem twarzy.
- Nareszcie, wieki czekam – powiedział mężczyzna najcięższym francuskim akcentem, jaki Louis kiedykolwiek słyszał. Szatyn natychmiast znienawidził go jeszcze bardziej. Oczywiście, że z takim wąsem facet mógł być Francuzem. Teraz, kiedy Louis miał dużo czasu i przestrzeni między nimi, mógł dostrzec, że mężczyzna rzeczywiście wygląda jak Francuz i to nie tylko z powodu wąsa (nie wszyscy mężczyźni z wąsami są Francuzami, oczywiście. Po prostu wąs przypominał Louisowi Francję, mimo że nigdy tam nie był).
- Twój prawnik wkrótce tu będzie – powiedział kapitan Weber do mężczyzny, zyskując w odpowiedzi wywrócenie oczami. - Czekając, chcielibyśmy zadać kilka prostych pytań.
- Cokolwiek – odrzekł facet z postawą, która jedynie jeszcze bardziej rozwścieczyła Louisa.
Walnął więc dłońmi w stół. Głośny dźwięk rozległ się echem po pomieszczeniu i zdjął ten głupi wyraz twarzy Francuza. Kapitan Weber usiadł na jednym z krzeseł naprzeciwko mężczyzny, podczas gdy Louis postanowił stać. Patrzył na faceta, marszcząc brwi. Był tak zmęczony, że zasnąłby, gdyby usiadł.
CZYTASZ
Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONE
FanfictionHarry od pięciu tygodni nie miał kontaktu z Louisem i nie wie, jak sobie poradzić w ich pustym mieszkaniu. Kiedy Louis wraca, by dać mu znać, że wszystko w porządku, przynosi także wiadomość, która zwala Harry'ego z nóg. Harry jest zdolny poruszyć n...