8.

533 35 10
                                    

Leon's POV

- Jesteśmy na miejscu - oznajmiłem, zatrzymując się z szatynką przed jabłonią. Jako pierwsza wyciągnęła swoją dłoń z mojej. Wyciągnęła z koszyka koc i sama go rozłożyła. Byłem nieco zaskoczony jej zachowaniem, ale pozwoliłem jej być samodzielną.

- Na co czekasz? Siadaj - poklepała miejsce obok siebie. Odzyskałem świadomość i usiadłem obok niej. - Co jest w środku?

- Jedzenie. Podpytałem kucharki co lubisz i to przygotowałem.

- Sam?

- Sam. Umiem gotować, a ty? - pokręciła przecząco głową na co delikatnie się uśmiechnąłem. - Nauczę cię, jeszcze będziesz w tym lepsza ode mnie.

- Nie sądzę żeby matka mi na to pozwoliła - westchnęła.

- O nic się nie martw - odpowiedziałem i zacząłem wyciągać picie oraz jedzenie z koszyka. Przypatrywała się temu dokładnie na co zacząłem się cicho śmiać.

- Nie śmiej się ze mnie - mruknęła, na co ja zaśmiałem się głośniej. - Leon!

- Tak, księżniczko? - patrzyłem jej w oczy z uśmiechem. Miała piękne brązowe oczy. Wpatrywała się również we mnie dopóki jedno, młode jabłko nie postanowiło spaść mi prosto na głowę. Dziewczyna od razu zaczęła się ze mnie śmiać, a ja złapałem się za bolące miejsce na głowie. - Nie śmiej się ze mnie.

- Bozia pokarała, książę - uśmiechała się szeroko. Moje serce zabiło szybciej, a ja nie wiedziałem o co chodzi. Po wypakowaniu wszystkiego, usiadłem wygodnie i oparłem rękę o kolano.

- Smacznego, Violetto - uśmiechnąłem się w jej stronę, a ona przytaknęła, uśmiechając się delikatnie. Wzięła kanapkę i zaczęła ją konsumować. Spoglądała w gwiazdy. - Coś ciekawego tam widzisz? - spytałem, biorąc również jedną kanapkę.

- Nie, po prostu patrzę beztrosko w gwiazdy - odpowiedziała i wzięła kolejnego gryza. - Ci ludzie, tacy, którzy sami zarabiają na swoje szczęście, też w nie teraz patrzą?

- Patrząc na godzinę pewnie już śpią - zażartowałem, ale kiedy dziewczyna się nie zaśmiała, zrozumiałem, że pytała całkowicie poważnie. - Tak, widzą je. Jak każdy inny człowiek. Może nie te same, bo gwiazd jest ogromnie dużo.

- Chciałabym kiedyś obejrzeć je z kimś nie na dworze królewskim czy na balkonie z pałacu. Chciałabym poczuć się wolna, uciec stąd i posmakować takiego życia.

- Wybacz, ale nie sądzę żebyś dała sobie radę - spojrzała na mnie z aluzją - wiem co mówię. Wychowujesz się od urodzenia w pieniądzach, dobroci, miłości. Inni nie doświadczyli tego co ty. Gwarantuje ci, że niedługo dowiesz się co to prawdziwe życie.

- Nie wierzę w to Leon, dla mnie prawdziwe życie inaczej wygląda.

- Opisz to w piosence. Przelej to co widzisz i czujesz na papier. Pasji do muzyki nikt nie jest w stanie ci odebrać - spuściła wzrok i odłożyła kanapkę.

- Nie mogę pisać. Ostatnim razem przy pomocy Diego, moja matka znalazła moje teksty piosenek i na moich oczach je potargała. To zniszczyło moje serce.

- Pomogę ci - pochyliłem się delikatnie w przód, chcąc zobaczyć jej oczy. Była smutna. - Nie bądź smutna, Violu - położyłem dłoń na jej i zacząłem delikatnie gładzić. - Nikt nie może ci odebrać tego co kochasz, rozumiesz? Nikt nie ma do tego prawa. I nie rozumiem królowej dlaczego traktuje cię w ten sposób. Pomogę ci, proszę pozwól mi - drugą dłonią uniosłem delikatnie jej podbródek do góry.

- Leon... - szepnęła cicho, dalej nie patrząc mi w oczy.

- Spójrz w moje oczy - uniosła wzrok do góry, a tam pokazały się łzy - jesteś człowiekiem, nie robotem. Masz uczucia i swoje zdanie. Nie przejmuj się królową i spełniaj się w tym co kochasz, obiecuję ci, że pomogę - patrzyła na mnie i słuchała. Nic nie mówiła.

- Nie mogę tego zrobić...

- Możesz! Pozwól mi sprawić, że będziesz szczęśliwa - westchnęła cicho i przytaknęła, odsuwając delikatnie ode mnie.

- Zgadzam się. Możesz spróbować, ale proszę... nie zawiedź mnie.

- Obiecuje - uśmiechnąłem się delikatnie i powróciłem do jedzenia.

***

Wróciliśmy praktycznie nad ranem. Królowa o niczym nie wiedziała, przy dobrym ugadaniu ze służbą i strażnikami, nie dowiedziała się. Z tego co panna Castillo również mnie poinformowała dzisiaj nie ma żadnych zajęć. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, odnośnie jej piosenki.

Może i to nie będzie odpowiednie, ale przydałoby mi się trochę odpocząć od Ludmiły. Blondynka zrobiła sobie nadzieję - na jak się domyślam - związek ze mną. Traktuje ją jako dobrą przyjaciółkę i nie wyobrażam sobie tego, że mogłaby zostać moją dziewczyną, może i potem narzeczoną, a następnie królową. Widzę również jak Federico na nią patrzy i muszę jej w delikatny sposób, wskazówkami uświadomić, że ja do niej nic nie czuję, ale Federico owszem.

- Hej, Leon - obok mnie pojawiła się Ludmiła. Westchnąłem wewnętrznie i zacząłem grać dobrą minę do złej gry.

- Cześć - uśmiechnąłem się delikatnie, a blondynka od razu poszerzyła swój uśmiech.

- Jak ci minął wczoraj wieczór? - nieco skrzywiłem się. Nie wiedziałem, że nikt jej o tym nie powiedział.

- Byłem... - nie zdążyłem dokończyć, ponieważ obok mnie pojawił się Diego, który położył dłoń na moim ramieniu i z szyderczym uśmiechem powiedział:

- Przyjacielu, jak tam twoja wczorajsza randka z Violettą? - pierwszy raz w życiu miałem ochotę kogokolwiek uderzyć. Skurwysyn...

- Dziękuje, że pytasz, ale zostawię moje wrażenia dla siebie i mógłbyś przestać się o mnie opierać - warknąłem w jego stronę, a on wziął ręce i podniósł je w geście obrony po czym śmiejąc się odszedł. Spojrzałem na Ludmiłę, która teraz stała smutno przede mną. - Wybacz, Ludmiła, nie chciałem żeby tak to wyszło. Federico poprosił Violettę żeby ze mną spędziła wieczór, aby z tobą mógł pójść na randkę.

- Nie tłumacz się przede mną, nie musisz - powiedziała cicho.

- Tylko... wybacz jeszcze raz, że tak dosłownie to powiem, ale widzę jak na mnie patrzysz. Wiem, że ci się podobam. Tylko... ja patrzę na ciebie jak na przyjaciółkę i lepiej będzie dla ciebie jeśli zaczniesz patrzeć na mnie również jak na przyjaciela.

- Rozumiem - przytaknęła delikatnie. - Może i masz rację. Postaram się, Leon - uniosła głowę i popatrzyła na mnie, uśmiechając się smutno. Odwzajemniłem delikatnie uśmiech, a następnie odszedłem od niej, kierując się do komnaty księżniczki Violetty. Jestem niemalże pewny, że nawet nie otwarła jeszcze powiek.

Skinąłem głową do straży, że sobie poradzę po czym zapukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi więc wszedłem do środka, a na wejściu zobaczyłem śpiącą Violettę. Mimo wszystko na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech. Przypomniałem sobie w tamtym momencie jej piękny wygląd twarzy nocą. Oczy, które odbijały światło gwiazd, usta, które cały czas się śmiały i te piękne włosy, które mieniły się. Usiadłem na końcu łóżka i uniosłem dłoń po czym zacząłem delikatnie gładzić jej włosy. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem ją w policzek. Pięknie pachniała. Kiedy zobaczyłem, że się poruszyła wziąłem automatycznie speszony szybko dłoń.

- Leon? - wychrypiała cicho.

- Dzień dobry, Violu. Mam nadzieję, że wyspałaś się. Będę czekać na ciebie za pół godziny na dworze - uśmiechnąłem się i wstałem po czym powoli wyszedłem. Uśmiechając się, skierowałem do ogrodu.

Ta dziewczyna wczoraj zadziałała na mnie jak jeszcze nikt nigdy wcześniej. Dlatego chcę ja poznać i zobaczyć jaką jest osobą, a może i poczuć coś więcej...

***

princess || violetta x leonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz