one

2.7K 112 20
                                    

Po 5 godzinach jestem już w Miami. Piszę do Jacka, że właśnie wylądowałam i powoli idę w kierunku wyjścia z lotniska. Przed nim stoi bardzo dużo taksówek, więc wsiadam do jednej z nich, podaję adres akademika i bez zbędnych zdań ruszamy w drogę. Taksówkarz patrzy na mnie w lusterku i zaczyna rozmowę:

- Pierwszy raz w Miami, huh?

- Tak - odpowiadam grzecznie.

- Jeśli mogę ci coś doradzić, to jutro, lub nawet dzisiaj, idź na plażę. Tam jest pięknie.

- Wiem, mam zamiar tam pójść - uśmiecham się do niego i wtedy przez chwilę mogę się mu przyjrzeć.

Jest mniej więcej w moim wieku, ma blond włosy i niebieskie oczy. W wardze ma kolczyk. Muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny.

- Jestem Luke - uśmiecha się do mnie. - Jeśli chcesz, mogę cię oprowadzić później po paru miejscach.

- Mia - uśmiecham się do niego również. - Jasne, jeśli będziesz miał czas.

- Oczywiście. Jutro mam wolne, więc możemy się spotkać. Pasuje ci?

- Jasne - odpowiadam. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, wymieniamy się numerami i żegnamy. Wchodzę do akademiku i idę pod wskazany pokój. Mam dzielić go z jakąś dziewczyną, ale kiedy wchodzę do pomieszczenia, nie ma jej. Zauważam natomiast jej rzeczy na łóżku czy w łazience.

Nie fatygując się, aby rozpakować walizkę, zdejmuję buty, kładę się na łóżku i zmęczona podróżą zasypiam. Budzę się po paru godzinach, kiedy słyszę trzask drzwi. Przestraszona podnoszę się i sprawdzam, kto przerwał mój głęboki sen.

- Jeju, przepraszam, nie chciałam cię budzić - mówi wysoka brązowowłosa dziewczyna. - Nie wiedziałam, że już tu jesteś.

- Nic się nie stało - uśmiecham się do niej przyjaźnie i sięgam po telefon. - I tak muszę wstawać i trochę się ogarnąć, więc dobrze, że mnie obudziłaś.

- Skoro tak uważasz - śmieje się i siada obok mnie na łóżku. - Jestem Lily. Wygląda na to, że będziemy razem w pokoju.

- Też mi się tak wydaje - ściskam jej dłoń, którą mi podaje. - Mia. Mam nadzieję, że się dogadamy.

- Ja też mam taką nadzieję - śmieje się. - Na jaki kierunek idziesz?

- Ekonomia - odpowiadam.

- Świetnie, poznałam jakąś dziewczynę ze swojego kierunku! - uśmiecha się szeroko. - Jak na razie większość osób z naszego kierunku, które poznałam to chłopaki, więc się cieszę. Przynajmniej będę miała z kim rozmawiać na inne tematy niż gry czy piłka nożna.

- Akurat o tym też lubię rozmawiać, ale nie tylko o tym - śmieję się. - Nie chcesz się może gdzieś przejść? Na jakieś jedzenie? Jestem potwornie głodna.

- Jasne, czemu nie - odpowiada. - Tylko pójdę się ogarnąć do łazienki, zaraz wracam.

Dziewczyna niemal wbiega do ubikacji, a ja się tylko śmieję. Jest bardzo sympatyczna i zabawna, jeśli dalej tak będzie to na pewno się zaprzyjaźnimy. Nie chciałabym żyć w niezgodzie ze swoją współlokatorką.

Słyszę nagle dźwięk telefonu, więc sięgam po niego, a kiedy widzę na ekranie zdjęcie Jacka, uśmiecham się i odbieram.

- Cześć pajacu - mówię.

- Sama jesteś pajac - słyszę śmiech całej czwórki, na co uśmiecham się szeroko. - Jak tam Miami?

- Nie wiem, spałam - śmieję się. - W sumie to parę minut temu obudziła mnie moja współlokatorka i teraz idziemy coś zjeść na miasto, bo jestem cholernie głodna. A wy co robicie?

- Gramy - mówi Shawn.

- A ja patrzę, jak oni grają - dopowiada Ali.

- Czyli klasyk - uśmiecham się. - Ciężko mi będzie się od tego odzwyczaić.

- Spokojnie, jeszcze pewnie o nas zapomnisz - śmieje się Jack.

- Zwariowałeś chyba - kiedy to mówię, Lily wychodzi z łazienki i daje znak, że możemy wychodzić. - Dobra miśki, muszę kończyć, bo wychodzimy. Zdzwonimy się później?

- Koniecznie - mówi Alison. - To do jutra?

- Pewnie - mówię i żegnam się z nimi, po czym rozłączam się i patrzę na Lily. - Idziemy?

- Jasne, chodźmy - odpowiada. Wychodzimy z pokoju, Lily zamyka drzwi na klucz. Schodzimy na dół i udajemy się na zewnątrz. - Jeśli chcesz, mogę cię oprowadzić po paru miejscach tutaj.

- Nie, dzięki. Prawdę mówiąc, jestem umówiona na jutro z pewnym chłopakiem i on będzie mnie oprowadzał.

- Czekaj, co? - pyta zaskoczona i śmieje się nagle. - Już kogoś wyrywasz?

- Nie, zwariowałaś? - śmieję się razem z nią. - Nie przyjechałam tu, żeby znaleźć sobie chłopaka. Nawet go nie szukam - może to dlatego, że czekasz na niego, choć wiesz, że już go pewnie nie zobaczysz.

- Nie martw się, znajdziemy ci tu kogoś - uśmiecha się znacząco i sugestywnie porusza brwiami. - To opowiadaj, kogo wyrwałaś?

- Jezu, Lily, nikogo! - śmieję się i uderzam ją w ramię. - To taksówkarz, mniej więcej w naszym wieku. Wysoki blondyn z kolczykiem w wardze. W sumie jest bardzo miły.

- Jak ma na imię?

- Co to, wywiad środowiskowy? - śmieję się głośno. - Luke.

- Wyrwij go.

- Zwariowałaś! Daleko jeszcze do tego jedzenia? Naprawdę jestem głodna.

- Ojej, dla ciebie to już chyba nie ma ratunku - wzdycha teatralnie. - Obawiam się, że bardziej będziesz kochać jedzenie niż swojego chłopaka.

- A co ty myślałaś? - mówię i obie zaczynamy się śmiać.

Oj, na pewno dogadam się z tą dziewczyną.

fix it || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz