Rozdział 5

4.8K 157 7
                                    

Stanęłam przed wielkim apartamentowcem. Spojrzałam się w górę w celu ujrzenia jego szczytu, jednak nie było to możliwe. Zadzwoniłam domofonem do mieszkania Reubena. Przeprowadził się tutaj dość niedawno ze swoim ojcem, przez co nie wracamy już razem. 

- Słucham? - Z przemyśleń wyrwał mnie gruby głos. 

- Dobry wieczór, jestem znajomą Reubena ze szkoły. Nie było go dzisiaj, więc przyniosłam mu lekcje. - Wyjaśniłam kulturalnie. 

Po chwili do moich uszu dotarł wysoki pisk, a następnie drzwi się odblokowały. Pociągnęłam je i od razu skierowałam się do windy. Dwa razy wysiadłam na złym piętrze, ale w końcu udało mi się dotrzeć pod drzwi przyjaciela. Zadzwoniłam do drzwi, gdyż nie chciałam wchodzić nieproszona. Gdy przez dłuższy czas nikt mi nie otwierał, delikatnie otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła siebie. Wszędzie dominowała biel oraz szarość. Meble wyglądały na nowoczesne tak samo jak wszelaki sprzęt. Wychyliłam głowę zza korytarza. Ogromny telewizor, na którym z pewnością widać każdy włos aktora. Moją drogę przeciął mężczyzna z ciemnymi, starannie ułożonymi włosami i delikatnym zarostem. Ten sam, przed którym uciekaliśmy tydzień temu. Na samo wspomnienie tego wydarzenia maluje mi się uśmiech na twarzy. 

- Przepraszam cię... - Zrobił pauzę. 

- Faith. - Dokończyłam za niego. 

- Bardzo się cieszę, że przyniosłaś mu lekcje, bo ten jełop nie kiwnie nawet palcem. 

- Słyszałem to! - Krzyknął brunet, a za chwilę pojawił się w salonie.

Oparł się o ścianę, założył ręce na klatce piersiowej i wodził wzrokiem za swoim roztargnionym ojcem. Chłopak miał na sobie szare dresy i luźno wpuszczoną w nie białą koszulkę. Włosy miał rozwichrzone, najpewniej nieukładane odkąd wstał. Zjechałam niżej, bo mój wzrok przykuł bandaż na jego prawej nodze. 

- Powinieneś leżeć w łóżku i kurować tę kostkę, tak jak zalecił lekarz. - Pouczył go mężczyzna, szukając czegoś w korytarzu. Reuben jedynie prychnął w odpowiedzi. - Muszę szybko wyjść do pracy. Faith mogłabyś zostać tutaj chwilę? Zrób mu kolację, połóż go spać czy coś. 

- Chyba przegapiłeś moje siedemnaste urodziny. - Zaśmiał się i rzucił mu klucze, które przez cały ten czas trzymał w kieszeni. - Śpiesz się. 

- Do widzenia Panu. - Rzuciłam na pożegnanie, gdy mężczyzna wychodził. 

Drzwi zatrzasnęły się ze sporym hukiem. Jeszcze raz rzuciłam przelotne spojrzenie na salon i kuchnię, a następnie na Reubena, który ponaglił mnie ruchem ręką. Weszłam za brunetem do najpewniej jego pokoju. 

- Przepraszam za bałagan. - Powiedział, łapiąc w dłoń dwa kubki, które leżały tu pewnie dłuższy czas. Poza tym pomieszczenie było nieskazitelnie czyste. 

Zabrałam chłopakowi naczynia i zganiłam go wzrokiem.

- Słyszałeś? Masz leżeć. - Nakazałam stanowczo. 

- Żartujesz sobie chyba. Nie będziesz sprzątała w moim własnym domu. 

Posłałam mu jedno ze swoich pustych spojrzeń, które z pewnością potrafi niejednej osobie wstrzymać oddech. W jednej chwili zrobił się potulny i bez słowa usiadł na dużym łóżku. Zaniosłam kubki do kuchni i szybko wcisnęłam je do zmywarki. Wróciłam do pokoju Reubena i posłałam mu naganne spojrzenie, gdy ten już miał zamiar wstać. 

- Dopóki tu będę nie masz prawa ruszać się z tego miejsca. - Wycelował w niego palec i spojrzałam srogim wzrokiem. 

Uniósł ręce w geście poddania i rzucił się plecami na materac, przysuwając do siebie laptop, który leżał tam przez ten cały czas. Zamknęłam mu go szybko, a zamiast niego wcisnęłam mu książkę od biologii. 

Ciągle się w Tobie zakochuję [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz