24

1.3K 106 21
                                    

Kobieta skierowała się w stronę sali tronowej, jej emocje buzowały w środku. Pragnęła żądzy absolutnej, posiadając nad każdą istotą kontrole. Zemsta, jaka ją prowadziła, niszczyła kobietę od środka. Czuła się coraz słabsza psychicznie, wiedziała, iż długo tak nie podoła, lecz zrobiłaby wszystko, aby jej ukochana siostra zawitał znów na tym świecie, nawet jeśli kosztowałoby to jej własne istnienie.

Chwyciła za potężne klamki drzwi, otwierając wrota na oścież. Natychmiastowo, za pomocą ruchu dłoni, przywołała do siebie dziennik, który otworzyła na wyznaczonej już stronie. Pochyłym, niewyraźnym pismem można było odczytać:

Zaklęcie obserwacji

Zamknęła oczy, delikatnie poruszając ustami. Złożyła dłonie w pięści i klękając, złączyła je razem jak to kiedyś Biedronka i Czarny Kot mieli szanse, krzycząc przy tym "Zaliczone!".

Przed jej ślepiami utworzyła się chmara dymu, w której nagle można było dostrzec poruszający się obraz, a w nim postura chłopaka w kostiumie.

- Wzywałaś nas...- za jej plecami rozbrzmiał zimny męski głos.

- W samą porę, znalazłam naszego kocurka...- zarechotała cicho.

***

Dziewczyna siedziała na mokrej ziemi, jedynie jej ręce uniesione ku górze zawiązane były grubą lianą.

Łkała cicho, nie potrafiła już ujrzeć, jakiejkolwiek nadzieji. W takich momentach człowiek zaczyna doceniać tak głupie rzeczy, jak znienawidzone sobotnie porządki, czy godzinne siedzenie nad niezrozumiałą chemią, która z każdym tematem staje się coraz trudniejsza.

Marzyła o tym, aby ujrzeć swój nieposprzątany pokój, rzucając się na miękkie, oblepione zdjęciami Adriena łóżko, bądź co gorsza, usłyszeć po raz setny krzyk Pani Mendelejew, która z oburzeniem stwierdza, iż Marinette powtórnie się spóźniła.

Te wręcz znienawidzone w jej życiu momenty, teraz stały się złotem, którego skarbem dziewczyna za wszelką cenę pragnęła.

- Co zrobiłam? W czym zawiniłam? - bezustannie zadawała sobie te pytania, coraz bardziej tracąc nadzieję na powrót wolności.

***

Czarny kot wylądował cicho na piasku, podchodząc do źródła. Napełnił dłonie wodą, szybką regulując nawodnienie.

Wody pitnej było coraz mniej. Ogromna, ciemna i niebezpieczna moc stopniowo powodowała obumarcie wielu roślin, jak i wysuszenie strumyków. Ludzie, którzy szczęściem uszli od hipnotyzujących czarów, lodowego ptaka byli skazani na męczarnie lub – co gorsza – śmierć.

Uszy bohatera poruszyły się, chłopak natychmiastowo odwrócił wzrok, rozglądając się przed niebezpieczeństwem. Dłonie rozłożył szeroko, nogi spiął, natomanat wzrok krążył nerwowo. 

Nagle poczuł ostry ból w okolicach biodra. Upadł na ciemną, suchą ziemię, co spowodowało, że został przygnieciony przez atakującego.

Do jego uszu zaczął wpadać cudowny śpiew, głos, który miała szansę już usłyszeć. Poczuł zawroty głowy, rejestrowany film zaczął się rozmazywać. W tym samym momencie poczuł, jak coś wdziera się do jego umysłu, przeglądając każde wspomnienie, myśl, czy słowa. Był to okropny, przeszywający całą głowę ból. Miał wrażenie, jak by ktoś rozrywał mu skórę.

Gdy ostatni nieprzeszyty mocą sekret pozostał, nagle ból ustał.

Tą tajemnicą była tożsamość.

Była to pewnego rodzaju ochrona, którą każdy właściciel Miraculum posiadał.

Kriofeniks zaśmiał się jedynie głośno, odchodząc od nieprzytomnego ciała chłopaka. Za nią powędrował Victor, który nie zauważając swej siostry, poszedł dalej.

Iris stała wryta, nie ruszając się. Oczy miała pełne łez.

Podbiegła do bohatera, przykładając dłonie do jego serca. Zaczęła cicho śpiewać przez łzy. Wszystkie rany zaczęły się zabliźnić, skóra odzyskała swój zdrowy wygląd, a włosy żywy kolor.

- Przepraszam...- wstała, odbiegając.

***

- Léa (czyt. Lia), wsuń skrzydła...- Iris wyskamlała cicho. Po policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy a lateksowy, oblany kolorami kombinezon zaczął znikać z delikatnego ciała dziewczyny.

Oparła głowę o konar drzewa, przymykając oczy. W jej głowie krążyło wiele myśli, które nie znajdowały wyjścia.

Nie chciała powodować u żadnej, nawet najmniejszej istoty cierpienia. Pragnęła szczęścia i miłości, dążąc by jej moce, służyły dobru, a tymczasem została wykorzystana jak pionek w grze o życie i śmierć.

Jej zadaniem było wdarcie się do najgłębszej partii myśli, by móc poznać najskrytsze sekrety i wykorzystać je przeciwko ofierze. Czuła, iż obdziera pokrzywdzonego z ubrań, z warstwy obronnej powodując, iż pozostaje goła i bezbronna, a to wszystko przez jedynie jej melodyjny śpiew.

W głębi serca pragnęła stąd uciec, lecz nie mogła pozostawić tu brata i skazać matkę na śmierć, której mogłaby uniknąć dzięki służbie Kriofeniksowi.

- I-iris, wszystko dobrze? - Kwami o postaci kolorowego koliberka, wyleciało z jej blond włosów.

- Tak Léa...- pociągnęła nosem i wycierając łzy, uśmiechnęła się sztucznie do swej podopiecznej.

- Iris, proszę nie płacz... - wytarła spływającą krople - Damy radę...

- Nie potrafię Li - zaczęła szlochać - Jakikolwiek ruch sprawi, że mój cały świat się zawali! Mama...ona umiera! Jeśli jej nie pomogę, to ją stracę...- jej głos się załamał.

- Ale Iris, masz Victora, on...

- On mi już nie pomoże. Rządza, jaka im kieruje, jest tak wielka, że już nic nie zdoła tego zmienić. On, stał się potworem...

++

Kochani, mam nadzieję że rozdzilik się spodobał, piszcie ;3

Do następnego, Amelia :*

Miraculous | Złota TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz