Libris POV
Czyż lepszego sposobu nie ma, by zniszczyć Biedronkę i Kota? Mam we łbie misterny plan i w tym planie nie będę działał sam. Damę co rymuję do duetu zaproszę umysły paryżan tańcem i śpiewam zawrócę. Będą zmuszeni poddać się mnie, a Melobestii na koniec się pozbędę. Nie będę się cackał z mymi wrogami paryżanie bez nich zostaną całkiem sami.
Clara Nightingale POV
Dzisiaj koncert swój gram i masę energii w sobie mam. Gdy do wyjścia na scenę si gotowałam swojego kolegę Francisa zawołałam. Wszystko byłoby dobrze, gdyby się on zjawił... a może mnie zostawił? Przez otwarte okno wskoczył jakiś kot, akurat kiedy ja mam poważny kłopot. Lecz kiedy do zwierzaczka podchodziłam stopą o szafkę uderzyłam. Kot w tumanach czarnego kurzu stał się młodym człowiekiem w czerwień przyodzianym i widać przez jego ciuchy, że jest wytrenowany. Laską w ziemię stuknął, a mnie pochłonął mrok. Kiedy się ocknęłam Melobestią byłam.
-Co się ze mną stało? Czy problemów mam dzisiaj za mało?
-Zdobędziesz świat cały.-Chłopak wstał i zaczął krążyć po pokoju. Jego oczy na zielono się rozświetliły i w trans dziwny mnie wprowadziły.
Marinette POV
Luka skończył próbę zespołu koło dziewiętnastej, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Po próbie poszliśmy pospacerować po Paryżu, by odetchnąć świeżym powietrzem. Trzeba przyznać, że można pod koniec września poczuć nadchodzącą jesień, a nawet zimę. Chłopak objął mnie ramieniem przyciągając bliżej do siebie na co nie protestowałam.
-Jesteś najwspanialszą osobą jaką mi przyszło spotkać.-Usiedliśmy na jednej z ławek, z której mieliśmy wspaniały widok na Wierzę Eiffla. Jedno tylko nie dawało mi spokoju w tym momencie. Jak pokonać Librisa? Czy Marc będzie żył? Oraz to ile osób zginie? W pewnym momencie naszą rozmowę przerwał słup ognia, który sięgał swoją długością nieba. Co do...? Kiedy słup opadł na tle ciemnego rozgwieżdżonego nieba uformował się ognisty napis.
Przybądźcie do mnie bohaterowie. Umrzyjcie i spoczywajcie w przydrożnym rowie. Już nie jestem sam lecz koleżankę do pomocy mam. Serdecznie zapraszam na wieczny odpoczynek. Ave Libris
Grrrr!! No nie! Jak zawsze muszę coś wykrakać. Myślałam o tym pojebanym demonie to zaatakował! Kurde MAĆ!!!
-Ukatrupię go.-Zaczynam złorzeczyć swojemu wrogowi. Jestem zdrowa.-Utopię go w wodzie święconej. TIKKI! KROPKUJ!!!-Luka musiał się wystraszyć mnie wkurwionej o czym mówiła jego mina. Podeszłam do Luki i cmoknęłam go w policzek.-Muszę się z nim rozmówić.
-Uważaj na siebie.-Usłyszałam na odchodne i popędziłam ratować Paryż od zła. O jakiej koleżance on mówił? Oby to nie była jakaś demonica. Proszę cię Boże. Niech to nie będzie demonica. Moją metą okazał się Luwr. Jakiego innego miejsca niż Luwru można się spodziewać po demonie artystów. Na czubku szklanej piramidy stał ów demon, a u podstawy stałłłaaaaa... zakumizowana Clara Nightingale czyli teraz Melobestia. Czyli to o takiej koleżance była mowa. Oboje rymują, ale pokrzyżuję ich plany. Wystarczy zniszczyć mikrofon Melobestii i będzie jeden złoczyńca do pokonania. Libris chwycił swoją broń i uderzył o czubek piramidy, która wystrzeliła we wszystkich kierunkach raniąc tym samym uciekających cywili. Została bym pocięta, gdyby nie trochę spóźnione pojawienie się mojego kociego partnera.
-Nie tak ostro panie Czerwonka*.-Czarny Kot poodbijał szklane odłamki w innych kierunkach broniąc mnie. I pomyśleć, że ten idiota w czerni to mój były crush.-Przepraszam za spóźnienie Moja Najpiękniejsza Pani.-Niech mnie wkurzy, a go skrzywdzę. Nażre się kocimiętki, a później mu odpierdala. Melobestia zaczęła wymachiwać swoim różowym świetlistym batem w naszym kierunku i nas trafiła przez co musimy tańczyć, śpiewać i rymować. Wciągnęli nas do swojego rymowanego pół-światka. No po prosu genialnie! Ja, mój partner natarliśmy na naszych przeciwników. Ja zaatakowałam Clarę, a Kot zajął się oszalałym demonem.
-Dziś powstrzymać cię trzeba, by się nie spełniła zła wróżba.-Nie lubię rymować. Zarzuciłam swoje jojo na magiczny mikrofon Nightingale jak lassem wyrywając go z jej dłoni i rozbijając o ziemię. Nie było akumy, ani nawet jakiegokolwiek dymu. Broń naprawiła się i wleciała w dłoń swojej właścicielki. Jak ją pokonać?
Czarny Kot POV
Mamma mia. Jak mogłem być takim dzbanem i nie zauważyć, że Mari to Moja Jedyna, Najdoskonalsza i Najpiękniejsza Pani. Kropeczka. Biedronsia. Jest nie samowita. Jako Marinette i jako Biedronka. Mógłbym przysiądz, że chwilę temu trzymałem w dłoniach swój kici-kij.
-Użyję twojej broni. Nikt mi przecież nie zabroni.-Wydłużył kici-kij w moją stronę przez co zostałem pchnięty na najbliższą ścianę muzeum. Utknąłem po między moją bronią, a ścianą. No purrrfekcyjnie po prostu. Libris wyskoczył z zabójcza prędkością w moją stronę z zamiarem zadania śmiertelnego ciosu lecz kiedy doszło do nagłego oberwania chmury demon padł na bruk wrzeszcząc i wijąc się z bólu.
-Najlepszy jest optymizm, a ja powiem w prost... kotaklizm.-Dotknąłem ziemi, a ona zawaliła się, aż do lini metra. Clara z powrotem stała się człowiekiem, a Libris spierdolił z kocią prędkością w głąb mrocznej czeluści tunelu. Biedroneczka naprawiła szkody swoim "Szczęśliwym trafem" i uciekła gdzieś, lecz ja sam nie wiem gdzie. Mrrr.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanficCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.