18

502 37 28
                                    

-Ale co? Jak to!? O Co chodzi z "wracaj", wyjaśnij mi!

Znowu nastała ciemność. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam że się unoszę nad ziemią, a skóra tytana jest wszędzie porozrzucana.

-Co tu się?- Powiedzilam i zobaczyłam że z mojego ciała wydobywa się światło. Zaczęłam powoli spadać, chwilę przed spadnięciem zobaczyłam że moje włosy są czarne a ja jestem ubrana w biały strój. Kiedy dotknelam ziemi włosy wróciły do normalnego stanu, tka smak było z ubraniem.

-To było dziwne...- Stałam jak wryta i patrzyłam się na kawałki tytana porozmieszczane po różnych miejscach.- On eksplodował. I co ja mam teraz zrobić?- Mój sprzet był popsuty, pozostało mi tylko iść z buta, tylko gdzie, w którą stronę? Spojrzałam na niebo i zobaczyłam w nim maleńką strzałkę która pokazywała drogę. Postanowiłam jej zaufać i iść w stronę gdzie pokazywała.-Czeka mnie długa droga...-Pomyślałam i westchnęłam, zaczelam iść.

Powoli słońce zachodziło a ja  Znajdowałam się koło malutkiego lasku który był dość przerażający i chciałam go jak najszybciej ominąć. Gdyby nie odgłosy które z niego było słychać, z własnej ciekawości podeszłam do drzewa z którego dochodził głos. Nagle film mi się urwał

***
Powoli otwierałam oczy, pierwsze co zobaczyłam to sufit zrobiony z drewna. Zaczęłam się podnosić lecz po chwili wróciłam do pozycji leżącej, złapałam się za głowę.

-Ała.- Powiedziłam, a w tym czasie drzwi się otworzyły.

-Jak się czujesz?- Do pokoju weszła nieznajomą mi osoba.

-Kim ty jesteś i gdzie ja jestem?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Mam na imię Tōru i jesteś w moim domu. Tak jak myślałem...

-O co chodzi? I dlatego jestem tutaj?
- Zdezorientowana potrafiłam tylko zadawać pytania.

-Eh...Przynosiłem cię tutaj.

-Ale ja, przecież, byłam w lesie. - Powiedziałam a moja głowa dała o sobie znak.

-Przepraszam, chyba za mocno ci przywaliłem tą gałęzią.- Usłyszlam tylko te słowa i zanurzyłam się w śnie.

Widziałam postać, była ona dość neo wyraźna, nie słyszałam co mówi, tylko kilka słów.

-Dlaczego-zostawiłaś-mogła żyć.

-Ja-bałam się-i uciekłam.

O co w tym chodzi, dlaczego postacie są rozmazane, dlaczego słyszę tylko kawałki ich rozmowy. Nagle zapadła ciemność która trwała zaledwie tylko kilka sekund, po ciemności pojawił się blask i obraz płaczącej osoby, lecz ona znowu była rozmazana, po sylwetce mogłam stwierdzić że to chłopak. Miał na sobie peleryna a na niej widniały skrzydła... Skąd ja je znam? Skąd?

-Dlaczego cię straciłem, dlaczego, powinienem być tam z tobą, pomóc ci. -Chłopak zaczął płakać.- Dlaczego mnie zostawiłaś, dlaczego! Dlaczego...

-Ej wstawaj! -Poczułam że ktoś mnie szturcha. Był to Tōru.

-Co się dzieje?- Widziałam wszytko jak by za mgłą.

-Dlaczego płaczesz?- Zapytał, a ja poczułam łzy na policzku.

-Ja...nie wiem, widziałam chłopaka. -Mówiłam patrząc w podłogę.

-Ubierz się, musisz się przewietrzyć.-  Chłopak położył ubrania na łóżku i wyszedł z pokoju.

-Dlaczego zachowuje się jak by był moim przyjacielem?- Zapytałam samą siebie, w myślach. Wstałam po czym szybko się ubrałam i zeszłam na dół, po chwili poczułam przyjemny zapach.

-Co tak pachnie?- Zaciągnęłam się zapachem dochodzącym z kuchni.

-Jajecznica.-Usiadłam na krześle które stalo przy stole, na co chłopak postawił dwa talerze.

-Dlaczego taki jesteś? Jak byś znał mnie całe życie.- Powiedziałam na co chłopak nie odpowiedział, nastała cisza która po kilku minutach przerwał.

-Mógłbym zapytać cię o to samo.

-Ja...wydajesz się osobą przyjaźnie nastawioną i godną zaufania. Jak byś był mi bliski, jak bym cię znała.

-Mam takie samo wrażenie...Dziwne co nie- Chłopak zaczął dziwnie ruszac brwiami co było dość śmieszne.

-Jesteś genialny. - Uśmiechnęłam się promiennie do chłopaka.- Chodźmy na spacer!

-Hai!- Zjedliśmy śniadanie, po czym poszliśmy na krótki spacer.

****
Zaczęły być dzwony.

-Zwiadowcy przyjechali! -Krzyknął chłopak i pociągnął mnie na jedną z ulic.

-Zwiadowcy? Hmm...- Zaczęłam myśleć, zwiadowcy skąd ja to znam, złapałam się za tył głowy. - Auć. - Dotchnełam miejsca w które byłam uderzona.- Dlaczego mnie uderzyłeś?

-Ja? Szczerze, to...bałem się ciebie.

-Mnie? Dlaczego? - Zapytałam.

-Byłaś dziwnie ubrana i chodziłaś sama po terenach bez drzew, do tego tytani cię nie widzieli.- Powiedzial chłopak. Koło nas zaczęli przejeżdżać zwiadowcy, nagle przejechał ktos kogo znałam, ale nie wiem skąd, był dość... przygnębiony. Kiedy oddział przejechał, zaczęło zachodzić słońce na co my wróciliśmy do domu. Zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.

Leżałam na ziemi obok jakiegoś faceta, nagle przechylił głowę i mogłam zobaczyć jego kobaltowe oczy, te same oczy które zobaczyłam dziś. Nagle film się urwał i zaczął się kolejny, tym razem stałam pomiędzy tłumem, kolejny był to jak rozdawałam ciastka. Przez te kilka scen wszystko mi się przypomniało.

-Levi!- Zerwałam się z łóżka i pobiegłam założyć kurtkę i buty, napisałam wiadomość która zostawiłam na stole i wybiegłam z domu, zaczęłam biec .

-Jak mogłam zapomnieć!?

***

Biegłam już godzinę, zmęczył się więc szłam, po jakimś czasie doszłam do siedziby gdzie powinni obecnie przesiadywać zwiadowcy. Szybko weszłam do środka i zaczęłam kierować się w stronę pokoju kaprala. Kiedy dotarłam do wyznaczonych drzwi usłyszlam rozmowę.

-Przykro mi Levi, była bardzo dobrą kadetką, spokojnie znajdziesz sobie kogoś.

-Jak!? Ona była tą jedyną!?- Usłyszałam głos Levi'a

Czy oni myślą że zginęłam? Z policzka popłynęła mi łza. Usłyszlam kroki które zaczęły iść s stronę drzwi.

-Wszystko będzie dobrze.- Powiedział Erwin i nacisnął klamkę, ja szybko schowałam się do swojego pokoju.

Po wyjściu Erwina z pokoju Levi'a, postanowiłam wkroczyć do akcji, trochę się boje, zapukałam do pokoju kaprala.

-Proszę!

[Levi x Oc] Miłosny labirynt (Zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz