Rozdział 6 - historia Souichiego

109 4 6
                                    

 Souichi Tatsumi był dla innych wieloma osobami: bratem, synem, cholernie dobrym naukowcem. Nie był jednak kimś, kto błagał i kajał się przed kimkolwiek i z jakiegokolwiek powodu.

 Jednak próby dodzwonienia się i bezsenne noce pochłonęły mu miesiąc sierpień, aż stał się nie do poznania dla swojej rodziny lub siebie samego.

 Nie do końca wierzył w to, że Tetsuhiro nie będzie dłużej niż tydzień. Nigdy wcześniej tego nie zrobił. Tak bardzo zapewniał, że kocha Souichiego, że nie mógłby znieść rozłąki. Był tego pewien.

 Jednak tydzień zamienił się w drugi, a trzeci czaił się już za rogiem bez oznak zwolnienia tempa. W klatce piersiowej Souichiego pojawiła się pustka, która, jak wydawało się wraz z upływem czasu, zostanie z nim już na stałe. To sprawiło, że coraz ciężej i ciężej mu się oddychało.

 Matsuda była zaniepokojona. Tak samo jak Kanako. Obie próbowały przekonać go, żeby zamieszkał w domu Matsudy, ale on musiał zostać w mieszkaniu. Co jeśli Tetsuhiro zdecyduje się jednej nocy wrócić, a jego tam nie będzie?

 Znienawidził to, że duma zdała się z niego ulotnić po upływie kilku dni. W pewnym momencie bateria jego telefonu padła, po czterdziestej piątej próbie dodzwonienia się do Morinagi. Następnego dnia, kiedy spróbował zadzwonić raz jeszcze, systemowy głos poinformował go, że ten numer już nie istnieje. Zapamiętał, że obraz przed jego oczami zamglił się, a mieszanka zmartwienia, poczucia winy i smutku pochłonęła go dopóki nie przycisnął dłoni do mokrych oczu.

 Tomoe zaproponował, żeby o tym porozmawiali. Tak samo uczynili Kanako i Isogai.

 Ale jak miał komuś wyjaśnić to, co czuje po odejściu Morinagi, kiedy nie potrafił sam dokładnie tego zrozumieć?

*********************************************

 Było około południa, kiedy drzwi do laboratorium otworzyły się gwałtownie i wypadł z nich kolejny asystent, który biegnąc potem korytarzem mamrotał coś o tyranach i latających zlewkach.

 Kilku studentów przyglądało mu się z zaciekawieniem, po czym zajrzało przez uchylone drzwi, by zobaczyć Souichiego, kolejny raz samego.

 Spojrzał na nich złowrogo, skutecznie ich odstraszając i westchnął, zanim wykreślił następne nazwisko z listy.

 Minął blisko miesiąc, od kiedy nie było go na uczelni. Jego profesor wysłał go na urlop, kiedy nastrój zaczął wpływać na jego pracę. Mimo że Souichi był mu w jakimś stopniu za to wdzięczny, to jednak przez to miał tylko więcej czasu na myślenie i zamartwianie się, co było jeszcze gorsze.

 Teraz, gdy wrócił, znalezienie nowego asystenta było najwyższym priorytetem. Na nieszczęście dla Bogu ducha winnych kandydatów, to tylko przypominało mu o tym, że Morinaga odszedł. Jego nieobecność była widoczna wszędzie, gdzie tylko spojrzał.

 Delikatne pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Skinął głową na następną nadzieję, nie podnosząc przy tym wzroku.

- Jak się nazywasz? - zapytał.

- Mai. Mai Harado.

 Souichi spojrzał na nią. Była ubrana dość profesjonalnie, tak jakby była to poważna rozmowa o pracę. Długie włosy miała związane w kucyk, a okulary ustawione prosto na nosie. Uśmiechnęła się do niego i przekrzywiła głowę.

- Tu odbywają się spotkania kandydatów na twojego asystenta, prawda?

 Souichi pokiwał głową, nieco wytrącony z równowagi. Większość aplikujących była mężczyznami, od kiedy rozeszła się po uczelni wiadomość, że tyran lubi rzucać przedmiotami po laboratorium, a czasem nawet w ludzi. Domyślił się, że większość kobiet była na tyle mądra, by nie próbować ubiegać się o to stanowisko.

Serce, zaklej swe pęknięcia (Heart, cover your tracks)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz