Nim ktokolwiek się obejrzał nadeszły święta, czyli dwudziesty czwarty grudnia. W każdym domu stała ładnie przyozdobiona choinka, na płotach wisiały przeróżne dekoracje świąteczne, a wychodząc na drogi dało się słyszeć wesołe kolędy. Atmosfera była bardzo przyjemna, a pogoda także sprzyjała.
Bielutki śnieg leżał gdzie popadnie, wciąż prószył z nieba na dachy domów, a jego ogromna ilość wcale nikomu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie - każdy cieszył się, że na święta przypadła bardzo ładna pogoda, w tym klimatyczny śnieg, a nie błoto i jesienne jeszcze liście.
W jednym z domów od świątecznej pracy wręcz huczało, bo każdy domownik przygotowywał coś to na wieczerzę, to pod choinkę. Był to dom Rosyjski. Ukraina i Białoruś zajmowały się jeszcze ozdabianiem domu, Estonia i Łotwa robili porządki, aby wszystko było perfekcyjnie, zaś Rosja zajmował się kuchnią, a za swojego pomocnika wziął sobie Litwę.
I tak, Moi Drodzy, w tym momencie możecie sobie pomyśleć: Ale ej, przecież Rosja obchodzi święta w styczniu! Tak, wiem o tym, wie też to Litwa i cała reszta. Uzasadnię Wam to tylko słowami Rosji: Towarzysz Litwa zapewne przyzwyczajony do spędzania świat z towarzyszem Polską, da? Możemy więc wam uczynić takie święta, byście czuli się jak u siebie. A Laurinaitis nie śmiał nawet odmówić.
Wyjątkowo wszyscy byli dla siebie niezwykle mili ( nawet Białoruś dla Litwy ), aż Taurys nie mógł w to uwierzyć. Pomyśleć, że na ten czas ruscy zachowują się tak normalnie. Jak potulne baranki. A przecież znał ich jako surowych i niezbyt przyjaznych ( nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak zachowywała się Ukraina - w pewnym momencie zaczęła rozpaczać, że jako nauczycielka jest tak dla swoich uczniów niemiła ).
Za zgodą Rosji piekł šakotis, bo sam Ivan stwierdził, że chciałby spróbować wypieków Litwy. W tym czasie Braginski lepił pierogi, łudząco podobne do tych polskich.
Polskie pierogi. To kojarzyło mu się z Feliksem. Za bardzo. Litwina ogarnął smutek. Od bardzo dawna święta spędzał z Łukasiewiczem, czasem nawet z jego kuzynostwem - Czechami i Słowacją. I miło mu było w takim towarzystwie. Może Polska przygarniał sobie większość prezentów i takie tam rzeczy, ale było mu miło. A teraz Feliks został bez niego. Taurys skrzywił się lekko. Ale zielonooki przynajmniej będzie miał przy sobie kuzynów.
I potem w końcu nadszedł wieczór. Wszyscy, oczywiście odświętnie ubrani, zebrali się przy okrągłym stole ( Rosja oczywiście dalej chodził wszędzie w swoim szaliku ). Litwie przypadło miejsce między Łotwą a Białorusią. Cieszył się nawet z tego, bo zawsze próbował nawiązać z nią bliższy kontakt, ale ona i tak nigdy się nim zbytnio nie interesowała. I po rozpoczęciu uroczystej wieczerzy zaczęła się ich rozmowa.
- Hej, Białoruś...
- No hej, Litwo. - jeszcze się nie zdenerwowała. To dobrze.
- Co tam u ciebie? - zapytał, a zaraz skarcił się w duchu za tak prostackie pytanie.
- A nic u mnie, wiesz? - odparła mu dziewczyna, nakładając na talerz naleśniki. - Weź jedz coś, a nie tak siedzisz, jak jakiś nie wiem jaki.
Nad Litwą nagle stanął Rosja kładąc na jego talerz kubek w jakimś czerwonym wełnianym sweterku z czymś w środku.
- Kubek kisielu dla towarzysza. - odpowiedział Ivan na pytanie malujące się na twarzy Taurysa.
- Yhm... Dziękuję.
Dziwnie zaczął przyglądać się temu całemu kisielowi. Wyglądał dość... Dziwnie? Pachniał też dość śmiesznie.
- Jejuś, Litwa, nikt chyba cię nie chce otruć. - powiedziała Białoruś, przewracając oczami.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
ФанфикPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...